Stoch o rekordowym locie w Engelbergu: "Nie zapisze się na kartach historii"
Przedświąteczny weekend w Engelbergu rozpoczął się dla Kamila Stocha od siódmego miejsca w kwalifikacjach (129 metrów). Wcześniej - w drugiej serii treningowej - nasz reprezentant oddał najdłuższy skok w historii Gross-Titlis-Schanze. Polak wylądował na 146. metrze, czyli dwa metry dalej od oficjalnego rekordu współdzielonego przez Domena Prevca i Ryoyu Kobayashiego.
- W piątek wszystko zostało zrobione i oficjalnie można zacząć weekend. Za mną dobry dzień z udanymi skokami, było w porządku - relacjonuje 33-latek.
W drugiej serii treningowej Kamil Stoch wylądował na 146. metrze. Tak daleko na szwajcarskim obiekcie nie poszybował jeszcze nikt. Jak podchodzi do tego sam zawodnik? - To ciekawostka dla dziennikarzy i kibiców. Niestety, nie zapisze się to na kartach historii. Skoki treningowe nie liczą się jako oficjalne rekordy, ale przyjemnie było się przelecieć, choć zostanie to tylko w mojej pamięci. Takie skoki zawsze dają dużo radości - podkreśla dwukrotny zdobycia Kryształowej Kuli.
W tym tygodniu Biało-Czerwoni mieli okazję potrenować na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Czy takiej sesji zabrakło przed mistrzostwami świata w lotach narciarskich, kiedy plany reprezentacji pokrzyżowała pogoda? - Nie powiedziałbym, że zabrakło tego przed Planicą, ale każdy trening jest pomocny. To krok ku lepszemu - mówi Stoch.
Engelberg to ostatni pucharowy przystanek przed Bożym Narodzeniem. W przeszłości Stoch dziewięciokrotnie stawał tu na podium. - Uwielbiam tu być, to jedno z najładniejszych miejsc, w których rozgrywane są zawody rangi Pucharu Świata - uważa trzykrotny mistrz olimpijski.
Korespondencja z Engelbergu, Dominik Formela