Strona główna • Historia Skoków Narciarskich

Zwariowany TCS - zwycięstwo w cyklu bez konkursowego podium!

Nie tak znowu rzadko zdarzało się, by końcowy triumf w Turnieju Czterech Skoczni odniósł zawodnik, który nie wygrał ani jednego konkursu rozgrywanego na przełomie roku cyklu. Po raz ostatni dokonał tego Janne Ahonen w sezonie 1998/99. Fin był trochę niepocieszony, tym że został niejako "niepełnoprawnym" triumfatorem, więc zawziął się i wygrał TCS... jeszcze cztery razy, okraszając zwycięstwa turniejowe także wygranymi w konkursach. Absolutnie nieszablonowa była jednak czwarta edycja Turnieju, kiedy to najlepszy w klasyfikacji generalnej Nikołaj Kamienski ani razu nie stanął na konkursowym podium.

To była w ogóle absurdalna edycja, bo żaden z "podiumowiczów" końcowej klasyfikacji Turnieju ani razu nie stanął na pudle pojedynczych zmagań! Z dzisiejszej perspektywy było to prawdziwe pomieszanie z poplątaniem. Trzeba jednak pamiętać, że był to dopiero czwarty Turniej, nie cieszył się więc jeszcze nadzwyczajnym prestiżem i nie dla wszystkich skoczków miał najwyższy priorytet. By doszło do tak nadzwyczajnego rozwiązania jak triumf zawodnika bez konkursowego podium musiało złożyć się kilka czynników. 

Pierwszym z nich była kosmiczna forma kolegi Kamienskiego z reprezentacji ZSRR, Koby Cakadze. Gruzin skakał tak, jakby przybył z innej planety i to właśnie ta nieziemska dyspozycja sprawiła, że... nie wygrał imprezy. Przeskakiwał skocznie i nie był w stanie uniknąć upadków.  Skakał daleko i pięknie stylowo, co jednak z tego, gdy z zeskokiem spotykał się najczęściej w pozycji leżącej. W Oberstdorfie zajął 14 miejsce, a w Garmisch-Partenkirchen 33. W obu konkursach byłby najlepszy, gdyby pod uwagę wziąć tylko odległości, jakie uzyskiwał. W Innsbrucku zdołał ustać swoje próby i zwyciężyć (niektóre źródła podają, najprawdopodobniej błędnie, że ex-aeqo z reprezentantem NRD, Harrym Glassem), znów oddając najdłuższe skoki w konkursie. W ostatnim konkursie ustanowił rekord skoczni, ale drugi ze skoków zakończył się jego kolejnym upadkiem. 

Drugą kwestią był fakt, że omawiany sezon 1955/56 był olimpijskim, toteż cała światowa czołówka na celowniku miała głównie zmagania w Cortinie d'Ampezzo. Był to czas, kiedy trwającą od momentu narodzin dyscypliny hegemonię Norwegów przełamali Finowie. Lata 50. zdecydowanie należały do zawodników z Kraju Tysiąca Jezior. Do nich mógł również należeć tamten Turniej  Czterech Skoczni. Konkurs w Oberstdorfie wygrał Eino Kirjonen przed Aulisem Kallakorpim. W Ga-Pa na czele znalazł się inny skoczek, zwycięzca turniejowy sprzed roku, Hemmo Silvennoinen, który pierwotnie w ogóle nie miał się pojawić na starcie zawodów, bo trener nad ranem wyrzucił go z kadry za sylwestrowe ekscesy z udziałem alkoholu. Gdy wstawiła się za nim cała ekipa, szkoleniowiec zmiękł, a Hemmo odwdzięczył mu się w najlepszy możliwy sposób. Drugie miejsce zajął zwycięzca z Oberstdorfu, Kirjonen. Po niemieckiej części imprezy Finowie zwinęli manatki i wrócili do kraju, sami więc pozbawili się szans na wygraną. Tłumaczono to zatwierdzonym już wcześniej planem przygotowań do igrzysk. 

Po trzech konkursach w najlepszej sytuacji był Harry Glass z NRD, który zajmował kolejno 3,3 i 2 (część źródeł podaje, jak już pisano wyżej, że 1 ex-aequo z Cakadze) miejsce w poprzednich zmaganiach. Kierownictwo ekipy ze Wschodnich Niemiec poszło jednak śladem Finów i wycofało swoją drużynę z rywalizacji, pozbawiając niemalże pewnego zwycięstwa swojego reprezentanta. Powód był taki sam - przygotowania do igrzysk. W tamtej edycji ostatnie zawody Turnieju rozegrano nie szóstego, a dopiero jedenastego stycznia, zarówno Finowie jak i NRD-owcy nie chcieli tracić cennego czasu. Ostatecznie klasyfikację generalną wygrał Kamienski, który wziął udział we wszystkich konkursach i skakał równo choć nie najdalej, plasując się kolejno na 7,4,6 i ponownie 4 miejscu. Z dość dużą przewagą pokonał Austriaka Josefa Bradla zwycięzcę pierwszej edycji TCS i przedwojennego mistrza świata z Zakopanego, który był kolejno 10, 10, 12 i 5. Trzecie miejsce zajął kolega z kadry Kamienskiego, Nikołaj Szamow. Jemu do podium wystarczyła 26, 7,4 i 6 lokata.

Gdyby tego wszystkiego było mało, warto dodać jeszcze jedną ciekawostkę na temat tej edycji TCS. Otóż był to jedyny w historii przypadek, by finałowy konkurs nie odbył się w Bischofshofen. To była bardzo ciepła zima, mimo ogromnych starań nie udało się naśnieżyć obiektu imienia Paula Ausserleitnera, zawody awaryjnie przeniesiono do oddalonego o ponad 30 kilometrów Hellein na 70-metrową skocznię Zinkenschanze. Co do strategii Finów i NRD-owców, dotyczących odpuszczenia końcówki Turnieju na rzecz olimpijskich przygotowań, można powiedzieć, że przyniosła pożądany efekt. W Cortinie na dwóch pierwszych lokatach uplasowali się reprezentanci Suomi, Antti Hyvaerinen i Aulis Kallakorpi, a brązowy medal zdobył inny z niedoszłych zwycięzców czwartej edycji TCS Harry Glass.