Strona główna • Puchar Świata

Twardy i nierówny zeskok w Bischofshofen. "Straszny beton"

Podczas wtorkowych skoków w Bischofshofen niemałym wyzwaniem okazał się oblodzony zeskok, który w przeszłości sprawiał już kłopoty zawodnikom rywalizującym na obiekcie im. Paula Ausserleitnera. - W miarę da się wylądować telemarkiem. Trochę trzęsie, ale plomby z zębów mi jeszcze nie wypadły - żartuje w tej sprawie Dawid Kubacki, oficjalny rekordzista omawianej skoczni.

- Spad nie jest przygotowany rewelacyjnie, niestety. Wybieg jest dość krótki i oblodzony. Stworzyła się taka bryła. Widać, że na zeskoku są dziury i nie jest przyjemnie. Na świeżym śniegu byłoby zupełnie inaczej - mówi Aleksander Zniszczoł, który w środowych zawodach zmierzy się w systemie KO z Domenem Prevcem.

- Był straszny beton. Wydaje mi się, że z każdą serią było lepiej, ponieważ deptano zeskok, ale od pierwszej próby było twardo i nierówno. Hamowaliśmy tak, jakbyśmy mieli po raz pierwszy narty na nogach - dodaje Dawid Kubacki.

- Czy mają zamiar użyć ratraku przed środowym konkursem? Nie wiem. Może im się uda i wtedy będzie super. A jak nie? Będzie trzeba dawać radę w takich warunkach. Jest nierówno, ale nie ma tragedii. W miarę da się wylądować telemarkiem. Trochę trzęsie, ale plomby z zębów mi jeszcze nie wypadły, więc jest przyzwoicie - uzupełnia 30-latek, który w 2020 roku skok pieczętujący zdobycie Złotego Orła zakończył niegroźnym uślizgiem na oblodzonym wybiegu austriackiej skoczni.

- Jest bardzo twardo i nierówno. Cóż, takie są warunki pogodowe. Przyszedł ostry mróz. Mam nadzieję, że organizatorzy poprawią stan zeskoku na środę - komentował Kamil Stoch, zwycięzca kwalifikacji i lider 69. Turnieju Czterech Skoczni.

We wtorek okazało się też, że zaplanowany na 16 i 17 stycznia zawody z cyklu Pucharu Kontynentalnego zostały przeniesione do Innsbrucku. Pierwotnie imprezę miało zorganizować właśnie Bischofshofen.

Korespondencja z Bischofshofen, Dominik Formela