Strona główna • Puchar Świata

Okiem samozwańczego autorytetu – Ale jazda!

W pomieszczeniu wisiała nerwowa atmosfera. Była tak gęsta, że dałoby się w niej zawiesić nie tylko siekierę, ale parę kowadeł. Dym papierosowy spowijał spocone twarze szarym całunem. Pot kroplił się na czołach. Gra szła o dużą stawkę. Trio producentów wezwało do pokoju kolejnego reżysera.

Reżyser podrapał się po swoim czole, przekrzywiając czapeczkę z daszkiem. Usiadł na niewygodnym krześle przed dużym, dębowym stołem i spojrzał na trzech mężczyzn – chudego, grubego i łysego. Wiedział, że musi ich przekonać.

- Scenariusz ok, budżet akceptowalny, harmonogram w zasadzie też, ale mamy kilka uwag co do obsady – zadudnił grubas.

- Słucham? – reżyser przywołał na twarz wystudiowany uśmiech. Uśmiech pod tytułem „Będzie pan zadowolony”.

- Tomasz Oświeciński w roli Dawida Kubackiego? – łysy zrobił minę, jakby pomylił sok z limonki z sambuccą.

- Będzie doskonały, już schudł pięć kilo i zapuszcza włosy. Zafarbujemy na blond i będzie git. Przecież Panowie wiedzą, że to talent pierwszej wody – odparował reżyser.

- No nie wie, nie wiem… sapnął łysy.

- Zostawmy na chwilę Oświecińskiego, mnie bardziej ciekawi, czy  Michele Morrone zgodzi się zagrać Graneruda – wciął się chudy.

- Już się zgodził – promieniał reżyser.

- No dobrze, idźmy dalej, Piotr Stramowski jako Kamil Stoch – ekstra, Maciej Stuhr zagra Piotra Żyłę, świetnie, Stefan Horngacher – Janusz Chabior – super, Bogusław Linda zagra Aleksandra Stöckla – doskonale, Andrzej Grabowski w roli szefa lokalnego Sanepidu – świetny pomysł. Ale Olga Bołądź, jako Sandro Pertile? Trochę pan przeszarżował.

- Zapewniam panów, że widziałem już ją przymierzającą się do roli. Z moimi charakteryzatorami to bułka z masłem. Rola Krystyny Feldman w „Nikiforze” pójdzie w zapomnienie! Ba, Olga przyćmi Barbarę Streisand z „Yentl”! Jeśli panowie chcą, mogę panów zaprosić na próbę…

Gdy za reżyserem zamknęły się drzwi, łysy zwrócił się do kolegów:

- Czas decyzji. To co, panowie – Vega, Smarzowski, czy Koterski?

W tym momencie rozdzwoniła się komórka chudego. Chudy posłuchał chwilkę, kiwnął głową, mruknął, „Ok, we will call you back” i zakończył połącznie.

- Panowie, dzwonił Michael Bay. Też chce to nakręcić. Za darmo. Do roli Stocha zaproponował Tarona Egertona…

***

Ktokolwiek by to nakręcił, nawet ta para od 365 Dni, byłby hit. Bo to jest gotowy scenariusz. Jak u Hitchcocka – na początku jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie narastać. I happy end w hollywoodzkim stylu. Co ja Wam będę streszczał, przeżywaliśmy to wszyscy wspólnie. Od chwil grozy i rozpaczy w dniu kwalifikacji na Schatenbergschanze, po euforię w Święto Trzech Króli. Kamil ma swojego trzeciego złotego orła. To czwarte polskie zwycięstwo na przestrzeni ostatnich pięciu lat! Pamiętacie austriacką erę siedmiu zwycięstw z rzędu? Była absolutnie bezprecedensowa. Ale teraz my mamy swoją erę! Tylko raz nam się Neojapończyk wciął. Ale w te ostatnie pięć lat mamy cztery zwycięstwa. Do tego dwa miejsca na podium – Żyły i Kubackiego. A byłoby  jeszcze jedno - Kota - gdyby cztery lata temu prawidłowo zmierzono ostatni skok Tandego. Ta edycja też była popisem naszej siły. Dawid Kubacki na podium! Czterech Polaków w pierwszej szóstce! Chwilo trwaj!

I co ja mam napisać, żeby choć w ułomnym stopniu oddać wielkość Kamil Stocha? Odpowiednie dać rzeczy słowo, gdy porywam się na przedstawienie jego osiągnięć? Rzeczy, których on dokonuje, domagają się odpowiednich form i adekwatnej treści. A mi po prostu kończą się środki wyrazu. Mistrz skomplementował kiedyś moją pisaninę (dawno temu, gdy skleroza i rutyna nie przytępiły jeszcze mojego pióra) i od tamtego czasu gdy on wchodzi na swój stochowy poziom, zawsze mam spinę, żeby napisać coś, co pomoże czytelnikom odpowiednio przeżywać i kontemplować jego sukcesy. I nie, nie chodzi o to, by lać wazelinę na faceta, którego aktualnie wszyscy noszą na rękach. Nie chodzi o to, by błysnąć i nacierać się lajkami na fejsbuniu. Chodzi o to, by opisać słowami rzeczy, które widzieliśmy na własne oczy, ale nie dowierzamy, nie do końca rozumiemy. Przecież skoczkowie narciarscy po trzydziestce to odcinają kupony od przykurzonych już osiągnięć. A on po trzydziestce wygrywa właśnie szesnasty konkurs pucharowy i swój drugi Turniej Czterech Skoczni. Przecież Lindvik skoczył 140,5 metra bez telemarku i z głębokim przysiadem. A on za swój skok na 140 metrów dostał dwie „20”. Przecież wedle wielu to miał być turniej Graneruda, który jechał na niego jako zwycięzca pięciu kolejnych konkursów. I pewnie liderował w PŚ z 600 punktami zdobytymi w 7 konkursach. A Stoch był wtedy w generalce na 10. miejscu, ale zostawił Norwega daleko za plecami. Przecież Polacy zostali wykluczeni na starcie. A mamy dwóch na podium i czterech w pierwszej szóstce. Przecież, przecież, przecież…

Możemy rzucać tymi „przecież” i rozkładać bezradnie ręce. A Kamil się uśmiecha trochę tajemniczo, trochę nieśmiało i też rozkłada ręce. Ten typ tak ma. Zadziwia, zachwyca, inspiruje. Adam Małysz, jak to pięknie ujął klasyk, zabijał rywalom wyobraźnię. Kamil Stoch przesuwa nasze granice wyobraźni. Udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba mieć marzenie, przekuć je w plan, poprzeć ciężką pracą i marzenie się spełnia. Nawet, jeśli marzeniem jest sięgnąć gwiazd. Więc nie bójmy się marzyć. 39 zwycięstw, tak jak Adam Małysz? Już pojutrze kwalifikacje w na Hochfirstchanze, którą Kamil lubi z wzajemnością. Mistrzostwa świata? Zaczynają się na nieco ponad miesiąc. Wyścig o Kryształową Kulę? Przed Turniejem Kamil był dziesiąty i tracił do lidera 422 punkty. Teraz jest trzeci i traci 260, a tu półmetka jeszcze nawet nie ma. Jest pięknie, a może być jeszcze piękniej! Trzymajcie się! Ta jazda jeszcze się nie skończyła. Ona się dopiero rozkręca!

Kamil, jaki Ty masz tajming! Nie tylko na progu, ale w i kalendarzu. Taka forma w tym smutnym, covidowym sezonie. W naszym kraju, doświadczonym pandemią jak mało który inny w Europie, dajesz ludziom tyle radości! Liczby zakażeń i zgonów szybują, władza miota się z wprowadzaniem i odwoływaniem obostrzeń jak pijany od płota do płota, lockdowny, zakazy, z mediów alarmujące wieści, a tu taka odmiana! Włączamy TV na skoki i wyłączmy się ze smutnej rzeczywistości. Każdy Twój skok jest wart tyle, co opakowanie antydepresantów, każde Twoje zwycięstwo uskrzydla i podtrzymuje nadzieję. Pomaga patrzeć w przyszłość z podniesioną głową! Akurat w tym roku!

Krzysztof Skiba napisał kiedyś w swoim felietonie o Kaziku, że jest jak Stalin. Pisał w tym sensie, że zbudował własną legendę. Że w polskim środowisku muzycznym ma niepodważalną pozycję, wszyscy się z nim liczą. Jest niekwestionowanym liderem i punktem odniesienia. Mnie zawsze to porównanie raziło, nawet jeśli na jakimś tam poziomie je rozumiałem. No bo porównywać kogoś do jednego z największych zbrodniarzy w historii? Gdyby Skiba pisał ten felieton dziś, na pewno by napisał, że Kazik jest jak Stoch. I tak będziemy kiedyś tłumaczyć naszym dzieciom: „Kazik? Kazik to taki Stoch polskiej muzyki”. „Słowacki? To był dla poezji ktoś taki, jak dla sportu Stoch”. „Ronaldo i Messi? Oni byli dla piłki czymś takim, jak dla skoków narciarskich Stoch”.

Tak będzie, proszę Państwa.

***

Ernst Stavro Blofeld, Hans Gruber, Hannibal Lecter, Frank Underwood, pułkownik Alojzy Bąbel. Wszyscy ci budzący strach złoczyńcy tworzą kanon wrogów publicznych. Do grona osób, które uwielbiamy nienawidzić, dołączył na starcie turnieju Sandro Pertile. Można się spierać o detale, szukać poszczególnych odpowiedzialnych, ale dyrektor FIS jako szef całego przedsięwzięcia ponosi przynajmniej część odpowiedzialności za to zamieszanie. I nie ma się co dziwić, że mu się oberwało. Skandaliczne z cała pewnością było to, że komitet organizacyjny wykluczył Polaków zrzucając winę na sanepid, podczas gdy sanepid nie miał jeszcze wyniku drugiego testu Murańki. Fatalnie wyglądał fakt, że o wykluczeniu Polacy dowiedzieli się z mediów. Kiepska komunikacja, bierność, umywanie rąk – lista zarzutów pod adresem dyrektora Pucharu Świata jest konkretna. I nawet, jeśli Kamil Stoch go publicznie bronił, oceniając wysoko jego całościowe wysiłki na rzecz przeprowadzenia statku pod banderą „światowe skoki narciarskie” przez wzburzony Ocean Pandemiczny, to jednak w tym konkretnym przypadku Włoch zaliczył potknięcie. Miał kilka miesięcy na to, by ustalić odpowiednie procedury. Procedury, które zapobiegłyby takiemu chaosowi, jaki towarzyszył rozpoczęciu Turnieju. I tu oblał. Dobrze, że błąd został naprawiony. Wyobraźmy sobie piekło, które by się rozpętało, gdyby Polacy zostali dopuszczeni do Turnieju dopiero od Garmisch-Partenkirchen i skakali tak, jak skakali. Byłby to solidny podbródkowy dla wizerunku tej dyscypliny. Ostatecznie mamy potknięcie, z którego udało się wyjść z twarzą. Ale najważniejsze, by uczyć się na błędach. Jeśli ktoś nie potrafi na cudzych, to chociaż na własnych.

A póki co, Sandro Pertile powinien podziękować Halvorowi Egnerowi Granerudowi. Bo po wiadomej wypowiedzi w Innsbucku, złość polskich kibiców natychmiast przekierowała się z włoskiego działacza, na norweskiego skoczka. Choć jego przewinienie było przecież znacznie bardziej błahe. Ot, młodzik powiedział o kilka słów za dużo, o parę głębokich wdechów za wcześnie. Nauczka przyszła tak szybko, jak szybko może przyjść w erze mediów społecznościowych. Granerud musi się szybko uczyć. Wygrywać i przegrywać. Mówić i milczeć. Taki los sportowych celebrytów.

Apropos Graneruda. Po Engelbergu pisałem, że według mnie słabnie. Że szóste zwycięstwo z rzędu jest wątpliwe. Że dla mnie nie jest faworytem Czterech Skoczni. I co? W czterech konkursach jedno podium. I czwarty w klasyfikacji Turnieju. Już tam się nie będę wyzłośliwiał, jakie komentarze się pojawiły pod artykułem odnośnie moich przewidywań. Słusznie napisano, że leżących się nie kopie…

***

Karl Geiger. Ten to przeżył w jeden grudzień więcej, niż większość ludzi w całe życie. Najpierw został mistrzem świata w lotach, potem urodziła mu się córeczka, potem dopadł go koronawirus. Niemal do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy zdąży wystąpić w swoim rodzinnym Oberstdorfie. Ale nie tylko wystąpił, ale nawet wygrał. I tylko żal, nie oklaskiwały go tłumy z trybun. Ostatecznie pośród skoczków został sklasyfikowany w Turnieju na pierwszym miejscu. Rakieta z Zębu latała w swojej lidze. Geiger Geigerem, Niemcy nadal będą czekać na swojego zwycięzcę. Sporo mają skoczków, może któryś się nazywa Godot?

Tabelkowy szał, autorytet sześć ich miał, zamiast kilku godzin snu...

 

                                           Czołówka PŚ 06.01.2021
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1      - Halvor Egner Granerud Norwegia 168 768 0 0
2      - Markus Eisenbichler Niemcy 121 584 184 184
3     +7 Kamil Stoch Polska 330 508 260 76
4     +4 Dawid Kubacki Polska 192 397 371 111
5     -1 Piotr Żyła Polska 156 394 374 3
6     +5 Karl Geiger Niemcy 220 361 407 33
7     +1 Anže Lanišek Słowenia 131 350 418 11
8      -6 Robert Johansson Norwegia 80 324 444 26
9      -1 Yukiya Satō Japonia 88 281 487 43
10      -1 Daniel Huber Austria 116 260 508 21
10     +3 Marius Lindvik Norwegia 140 260 508 21

Granerud może jeszcze wygląda w tej tabelce jak samotny, biały żagiel. Tylko żagiel trochę sflaczał. Nie jest już wydęty, jak przed turniejem. Wiatr teraz sprzyja innym. Tak dmucha, że w czołowej dziesiątce jest jedenastu skoczków.

             Poczet Zwycięzców 06.01.2021
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Halvor Egner Granerud Norwegia 5 1
2 Markus Eisenbichler Niemcy 2 2
3 Kamil Stoch Polska 2 3
4 Dawid Kubacki Polski 1 4
5 Karl Geiger Niemcy 1 6

Jeszcze w 2020 wygrał Niemiec, ale w nowej dekadzie zwyciężają  już wyłącznie Polacy! Przyszłość ma barwy biało-czerwone!

                  Poczet Podiumowiczów 06.01.2021
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Halvor Egner Granerud Norwegia 5 1 0 6 1
2 Markus Eisenbichler Niemcy 2 2 0 4 2
3 Kamil Stoch Polska 2 2 0 4 3
4 Karl Geiger Niemcy 1 1 1 3 6
5 Dawid Kubacki Polska 1 0 3 4 4
6 Piotr Żyła Polska 0 1 2 3 5
7 Anže Lanišek Słowenia 0 1 1 2 7
8 Robert Johansson Norwegia 0 1 1 2 8
9 Marius Lindvik Norwegia 0 1 2 3 10
10 Daniel Huber Austria 0 1 1 2 10

Dogoniliśmy Norwegów w liczbie podiów. 11:11. Niemcy mają 7. Austria 2 a Słowenia dla odmiany też 2.

 

Bracia 06.01.2021
Lp Bracia kraj pkt.
1 Kobayashi Japonia 281
2 Huber Austria 260
3 Prevc Słowenia 219

W tabeli braterskiej rywalizacja zdecydowanie nabrała rumieńców. Bracia japońscy wysforowali się na prowadzenie, ale słoweńscy też sporo nadgonili. Osamotniony Daniel też robi, co może, ale skoro trenerzy nawet w krajówce nie dali mu do pomocy Stefana...

 

Polacy 06.01.2021
Lp zawodnik przybytek pkt wPŚ  
1 Kamil Stoch 330 503 3  
2 Dawid Kubacki 192 397 4  
3 Piotr Żyła 156 394 5  
4 Andrzej Stękała 107 195 14  
5 Aleksander Zniszczoł 18 76 29  
6 Klemens Murańka 10 57 36  
7 Paweł Wąsek 0 55 37  
8 Maciej Kot 0 17 50  
9 Jakub Wolny 0 16 53  
10 Stefan Hula 0 2 64  
11 Tomasz Pilch 0 1 67  

Jesteśmy potęgą i basta. W końcu Turniej Czterech Skoczni wygrał piętnasty zawodnik Mistrzostw Polski. Aż strach się bać, co to będzie, jak w PŚ zaczniemy rotować tych wszystkich czternastu, co byli przed nim! Nawiasem mówiąc, drużyno zdobyliśmy w tym Turnieju 813 punktów.  Niemal dwa razy więcej, niż Niemcy, Norwedzy, czy Austriacy. A dwie z tych trzech nacji korzystały z grup krajowych. Dzięki temu wysunęliśmy się na prowadzenie w Pucharze Narodów.

 

Plastikowa Kulka 06.01.2021
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Naoki Nakamura Japonia 10,3 44
2 Maciej Kot Polska 10 50
3 Władimir Zografski Bułgaria 5 64
4 Tilen Bartol Słowenia 5 50
5 Daiki Itō Japonia 5 49
6 Niko Kytösaho Finlandia 5 47
7 Anders Håre Norwegia 5 41
8 Sander Vossan Eriksen Norwegia 5 33
9 Jewgienij Klimow Rosja 5 32
10 Yukiya Satō Japonia 5 9

Regulamin Turnieju o Plastikową Kulkę można znaleźć w tym felietonie.

Cytat zupełnie na temat:

„Ale brawka nagrane (…) spiker krzyknął, od razu zerwały się brawa, a wiadomo, że te kartony mają raczej ograniczoną zdolność klaskania”

Fakt, że te kartony jakieś drętwe były. Jak ich nie było stać na kibiców telebimowych, jak w Planicy, to mogli chociaż inspirację z kultowego, gwiazdkowego filmu zaczerpnąć.

Cytat zupełnie nie na temat:

"And we know, deep down there's no other way

No trust, no reasoning, no more to say"

Bruce Dickinson

I to by było na tyle, jeśli chodzi o 69. Turniej Czterech Skoczni. Już za trzy dni skoczkowie staną znów w szranki. Szranki już są ustawione w Titisee-Neustadt. A tam tylko dwie rzeczy są pewne – Stoch i emocje!

Ceterum autem censeo notas style esse decedam.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.