PŚ w Klingenthal: Słoweńcy nadal bez Petera Prevca, powrót Domena
Domen Prevc po raz kolejny uzyskał negatywny wynik testu na koronawirusa i będzie mógł wystąpić podczas następnych zawodów Pucharu Świata w Klingenthal. Peter Prevc wciąż przebywa w izolacji, a trzeci z braci, Cene, spróbuje swoich sił w Pucharze Kontynentalnym. W drużynie Roberta Hrgoty pozostał Timi Zajc.
W Willingen największą niespodziankę sprawił w kadrze Słowenii Bor Pavlovcic, który w sobotę osiągnął najlepszy wynik w karierze. Do najniższego miejsca na podium zabrakło mu tylko 3,8 punktu. Następnego dnia udało mu się utrzymać miejsce w TOP 15. - Byłem trochę zestresowany dobrą pozycją po pierwszej serii, chociaż to nie było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Udało mi się dobrze skoczyć w drugiej próbie. Nie mogę się doczekać kolejnych występów w Pucharze Świata. Wierzę, że jestem w stanie utrzymać się wśród najlepszych - mówił Pavlovcic w wywiadzie dla zurnal24.si w sobotę. Taki obrót spraw był dla Słoweńców niezwykle miłą niespodziankę. Kiedy koronawirus pojawił się w ich reprezentacji, nie oczekiwali, że mniej popularny zawodnik tak pozytywnie ich zaskoczy.
W zeszłym tygodniu słoweńska kadra ogłosiła, że pozytywny wynik testu na koronawirusa otrzymał Cene Prevc. Kilka dni później okazało się, że zachorował również jego brat Peter, przez co na kwarantannę został oddelegowany także najmłodszy z braci, Domen. Ze względu na możliwość rozwoju infekcji w późniejszych dniach, musiał pozostać w domu, chociaż jego test od początku wykazywał, że 21-latek jest zdrowy.
Wyniki Domena Prevca w tym tygodniu potwierdziły, że skoczek nie zaraził się koronawirusem i może wrócić do rywalizacji. Cene również powróci na skocznię i w ten weekend pojawi się w Willingen, gdzie rozgrywane będą zawody Pucharu Kontynentalnego. Izolację musi natomiast kontynuować zdobywca Kryształowej Kuli z 2016 roku - Peter Prevc.
Na Vogtland Arenie, oprócz Domena Prevca i Bora Pavlovcica, zaprezentują się również Anze Lanisek, Ziga Jelar, Tilen Bartol oraz Timi Zajc. 20-latek wrócił do występów w Pucharze Świata po ponad miesięcznej przerwie. W Willinegn Zajc nie poradził sobie z presją i oczekiwaniami wobec jego występu. W obu konkursach nie awansował do drugiej serii.
- Miałem dość długą przerwę, dlatego byłem trochę zaniepokojony tą sytuacją. Było nerwowo, powrót okazał się dość trudny. Nie mogłem się odnaleźć na skoczni od samego początku - powiedział Zajc w rozmowie z zurnal24.si. - Skakałem solidnie w trakcie treningów i przygotowań. Wydaje mi się, że za bardzo chciałem się wykazać w samym konkursie - kontynuował reprezentant klubu SSK Ljubno. Presja przerosła młodego Słoweńca, ale liczy na to, że w Klingenthal poradzi sobie lepiej. Robert Hrgota z podobnym nastawieniem dał Zajcowi drugą szansę.
Anzle Lanisek, dla którego obecny sezon jest najlepszym w jego karierze, oczekiwał od siebie trochę więcej, chociaż zajął w Willingen odpowiednio 10. i 16. miejsce. - Byłem niezadowolony, mimo że wyniki nie były takie złe. Na szczęście udało mi się dostać do pierwszej dziesiątki z gorszymi skokami, podobnie jak w Lahti. Wszystko według planu.
Zapytany przez słoweńskie media, czy odczuwa już stres przed nadchodzącymi Mistrzostwami Świata w Oberstdorfie, odpowiedział, że jego taktyka to przechodzenie od konkursu do konkursu. Analizowanie tego, co może się wydarzyć w przyszłości, nie jest jego zdaniem dobrym pomysłem.
Przed kolejnym weekendem zawodów w Niemczech trener Robert Hrgota mógł odetchnąć z ulgą. Jego podopieczni są zdrowi. Jeżeli stan Petera Prevca ulegnie poprawie, to być może wystąpi w Zakopanem. - W końcu mamy normalny tydzień i wszyscy otrzymaliśmy negatywne wyniki. To jest małe zwycięstwo - cieszy się szkoleniowiec słoweńskiej kadry.