Stoch zaskoczony podium. "Trzeba jeszcze dużo, by to ustabilizować"
- Cieszę się, że trenerzy Michal Doležal i Grzegorz Sobczyk mają wspólną wizję, pracują razem od dawna. Od dwóch lat bardzo ściśle. Który jest pierwszym trenerem? Nie widzę różnicy, bo obaj są na tym samym miejscu i traktuję ich jednakowo - mówi Kamil Stoch, który pod nieobecność czeskiego szkoleniowca zdołał wskoczyć na podium zawodów z cyklu Pucharu Świata w Klingenthal. W sobotę w Saksonii lepszy okazał się tylko Halvor Egner Granerud z Norwegii.
- Potrzebowałem próbnego skoku. On był w porządku, ale bardzo mocno spóźniony. Wiedziałem, że będzie dobrze, jeśli poprawię timing na progu. Po piątkowych skokach nie dramatyzowałem. Nie mówimy o przepaści i tragedii, moje skoki są solidne. Nawet z błędami plasują się w czołowej "15". Detale sprawiają, że jestem w drugiej dziesiątce, bądź staję na podium. To bardzo wkurzające, ale taki jest ten sport - komentuje Stoch, który uzyskał 138,5 oraz 134 metry.
- Szczerze powiem, iż sam jestem trochę zaskoczony tym, że tak to się dla mnie poukładało. Zdawałem też sobie sprawę, że nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Trzeba włożyć jeszcze dużo mentalnej pracy, aby to wszystko ustabilizować. Sobotnie zawody wyszły super! - dodaje mistrz świata z 2013 roku.
- Podium to nagroda za ten dzień, który kosztował mnie mnóstwo energii psychicznej. Musiałem się bardzo skoncentrować i skupić, by odnaleźć się w tych warunkach oraz nie dać się ponieść emocjom. Celem było zrobienie dokładnie tego, co zaplanowaliśmy z trenerem. Ciesze się, że to zrobiłem - zaznacza trzykrotny zdobywca Złotego Orła.
Ostatni okres to sinusoida formy Kamila Stocha. - Wiem, co nie działa. Wiem, gdzie mam największe rezerwy. Najgorsze jest to, że nie wiem, jak to będzie jutro, bądź za tydzień. Zdaję sobie sprawę nad czym mam pracować, ale niczego nie można być pewnym. Czeka mnie mnóstwo roboty, muszę twardo stąpać po ziemi i nie dać się ponieść, chociaż bym chciał - nie ukrywa trzykrotny mistrz olimpijski.
Podczas Pucharu Świata w Klingenthal obowiązki głównego trenera kadry narodowej przejął jeden z jego asystentów, Grzegorz Sobczyk. - Każdy trener ma inny charakter i w inny sposób przekazuje uwagi. Czasem może być to utrudnienie, choć nie musi. Cieszę się, że trenerzy Michal Doležal i Grzegorz Sobczyk mają wspólną wizję, pracują razem od dawna. Od dwóch lat bardzo ściśle. Który jest pierwszym trenerem? Nie widzę różnicy, bo obaj są na tym samym miejscu i traktuję ich jednakowo. Nie mam problemów z komunikacją z żadnym z nich. Czasem nawet nie trzeba słów, wystarczy gest -
Jak duże wrażenie na naszym rodaku wywierają poczynania Halvora Egnera Graneruda w bieżącym sezonie? - To urok każdej dyscypliny sportu. Zawsze pojawia się ktoś z dobrą dyspozycją, kto zaskakuje rywali i publiczność - odpowiada trzeci skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Korespondencja z Klingenthal, Dominik Formela