Groźny upadek polskiego juniora
- Upadek podobny do Kingi Rajdy podczas mistrzostw Polski - mówi Krzysztof Biegun na temat zdarzenia z udziałem Adama Niżnika, które wykluczyło 18-latka ze startu w Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem. Zawodnik urodzony w 2002 roku jest już po badaniach i wraca do pełni sił.
Adam Niżnik pierwotnie znalazł się w gronie nominowanych do występu na drugoligowym froncie. Niestety, plany trenerów i samego zawodnika pokrzyżowało zdarzenie, do którego doszło przed tygodniem na Wielkiej Krokwi (HS140).
- Wyglądało to bardzo poważnie, upadek podobny do Kingi Rajdy podczas mistrzostw Polski w Wiśle. Adama zabrała karetka, ponieważ nie był w stanie ustać na nogach. Był bardzo poobijany - relacjonuje Krzysztof Biegun, jeden z trenerów kadry młodzieżowej mężczyzn, której członkiem jest Niżnik.
Zakopiańczyk ze względu na stan zdrowia nie był w stanie wystartować w Pucharze Kontynentalnym. W dwunastoosobowym składzie zastąpił go o rok starszy Mateusz Gruszka.
- Niestety, w skokach narciarskich zdarzają się wypadki. Tutaj wina leży po mojej stronie - uważa poszkodowany w rozmowie ze Skijumping.pl. Niżnik uspokaja, iż badania wykluczyły poważna kontuzję. - Ucierpiała prawa ręka i noga. Na początku, kiedy transportowano mnie karetką, mówiono o możliwości złamania ręki z przemieszczeniem. Prześwietlenie to wykluczyło, skończyło się na krwiaku - kontynuuje skoczek.
- Czuję się nieźle, choć przez pierwsze dni nie było kolorowo - uzupełnia Niżnik, którego imprezą docelową sezonu 2020/21 miały być mistrzostwa świata juniorów. Te, po wykryciu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w szeregach reprezentacji Polski, zakończyły się dla niego kwarantanną, podobnie jak dla reszty ekipy obecnej w Lahti.
Upadek i rehabilitacja oznaczają koniec sezonu zimowego dla Niżnika, który wiosną zacznie się przygotowywać do ostatnich MŚJ w karierze. W 2022 roku tę imprezę ma zorganizować Zakopane.