Japończycy nie kalkulowali - finał sezonu 1997/98
W tym roku zawody w Planicy nie będą decydowały o zdobyciu Kryształowej Kuli, bywały jednak sytuacje, kiedy kwestia zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ważyła się do ostatniego skoku. Przypominamy dziś finał sezonu 1997/98, o którym swoją drogą kiedyś pisaliśmy już na naszych łamach. Nie tak wiele zabrakło, by z końcowego triumfu mógł cieszyć się po raz pierwszy reprezentant Japonii. Wystarczyło, by jego koledzy zapomnieli na chwilę o rywalizacji w duchu fair play.
W sezonie 1997/98 Primoż Peterka bronił wywalczonej rok wcześniej Kryształowej Kuli. Początek cyklu Pucharu Świata nie był jednak dla niego szczególnie udany. W grudniu stanął co prawda na podium w Predazzo, Villach i Engelbergu, ale na pierwsze zwycięstwo musiał czekać do 18 stycznia 1998 roku, kiedy to triumfował podczas drugiego konkursu na Wielkiej Krokwi. Właściwy wiatr w żagle złapał jednak dopiero na ostatniej prostej sezonu, podczas Turnieju Nordyckiego. Wygrał tam zawody w Lahti, Falun i Oslo, a w Kuopio był drugi, dzięki czemu do Planicy jechał z dużymi szansami na obronę Pucharu Świata.
Kazuyoshi Funaki natomiast swoje największe chwile zimą 1997/98 przeżywał podczas Turnieju Czterech Skoczni oraz igrzysk w Nagano. Japończyk wygrał trzy pierwsze konkursy narciarskiego "wielkiego szlema", nie wytrzymał jednak presji w Bischofshofen (8 miejsce) i nie został pierwszym zwycięzcą wszystkich czterech turniejowych potyczek. Niemniej w ten sposób austriacko-niemiecką imprezę wygrał bezapelacyjnie, a po drodze do finału sezonu został jeszcze dwukrotnym mistrzem olimpijskim, indywidualnie i drużynowo z Nagano, srebrnym medalistą tych igrzysk i mistrzem świata w lotach w Oberstdorfie, które były wtedy zaliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Sezon kończyła rywalizacja w Planicy, areną zmagań nie był jednak słynny mamut, a skocznia duża, dla której były to ostatnie zawody Pucharu Świata aż do sezonu 2013/14, kiedy to jednak na jej miejscu powstał zbudowany od podstaw nowy obiekt. W żółtym plastronie lidera jechał do Planicy Andreas Widhoelzl, który miał 24 punkty przewagi nad Peterką i 77 nad Funakim. W grze pozostawał jeszcze Harada z 97 punktami straty do lidera. Jak się okazało, posiadacz żółtego plastronu zupełnie nie liczył się w decydującym starciu. Wszystko rozegrało się pomiędzy Funakim a Peterką. 21 marca, podczas pierwszego konkursu triumfował Japończyk wyraźnie o ponad 10 punktów wyprzedzając reprezentanta gospodarzy. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata objął jednak Peterka. Miał 33 punkty przewagi nad Funakim i 49 nad trzecim już tylko Widhoelzlem.
Nadszedł wreszcie dzień ostatecznej rozgrywki. Po pierwszej serii kończącego sezon konkursu prowadził Noriaki Kasai, który oddał fantastyczny skok na odległość 147,5 m. Na drugiej pozycji plasował się inny z "samurajów", Hiroya Saito. Po pierwszej części zawodów Peterka zajmował czwarte miejsce, Funaki był dopiero 7. W drugiej części Japończyk znacznie się poprawia - oddaje świetny skok na odległość 132 metrów, który finalnie okaże się drugim rezultatem drugiej serii. Peterka nie wytrzymuje napięcia. W finałowym skoku uzyskuje odległość zaledwie 115,5 m., a trybuny wokół Velikanki zalewa martwa cisza. Po skoku Peterki na prowadzeniu utrzymuje się rzecz jasna Funaki, pozostaje jeszcze czołowa trójka pierwszej serii.
Znajdujący się na trzeciej pozycji Martin Hoelwarth robi swoje - oddaje skok na odległość 124,5 metra, co pozwala mu o 1,8 pkt. wyprzedzić Funakiego. I w tym miejscu na moment się zatrzymajmy. Do zakończenia konkursu pozostało jeszcze dwóch zawodników - rodaków Funakiego. Wystarczyłoby gdyby skoczyli na "pół gwizdka", nie przystąpili do oddania skoku, czy zostali zdyskwalifikowani, a Kryształowa Kula trafiłaby do rąk mistrza olimpijskiego z Nagano z dużej skoczni. Kalkulowania jednak nie było. Saito uzyskał odległość 136,5 m. i objął prowadzenie w konkursie, utracił je chwilę później na rzecz Kasaiego, któremu do triumfu wystarczyło lądowanie na 131 metrze. Puchar Świata po raz drugi z rzędu trafił do rąk siódmego ostatecznie w finałowym konkursie Primoża Peterki. Słoweniec w ostatecznym rozrachunku wyprzedził Funakiego o zaledwie 19 punktów... Dość osobliwy był również przypadek Andreasa Widhoelzla. Austriak jest jedynym skoczkiem, który prowadząc przed ostatnim weekendem w klasyfikacji generalnej, spadł ostatecznie aż na trzecie miejsce.