Drugoligowcy podbili Puchar Świata. "Kontynuujemy coś, co było w Pucharze Kontynentalnym"
Jednym z najwiekszych objawień pandemicznego sezonu okazał się Andrzej Stękała, który w listopadzie wrócił do punktowanej "30" Pucharu Świata po 1710 dniach przerwy. 25-latek zadomowił się w niej na stałe, zaliczając najlepszą zimę w dotychczasowej karierze. Jej kulminacyjnym punktem było premierowe podium w zawodach najwyższej rangi, do czego doszło 13 lutego na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Stękała łącznie zgromadził 473 punkty, co dało mu 16. pozycję w końcowym zestawieniu.
- Nie do końca w to wierzyłem, ale liczyłem na to. Nie po to staram się i chodzę na treningi, by zajmować odległe pozycje. Chcę się poprawiać i dążyć do coraz lepszego skakania, a ten sezon pokazał mi, że... nawet dość dobry ze mnie skoczek - mówi Stękała na temat zakończonego w niedzielę sezonu 2020/21.
- Cieszę się, że mam dookoła taki sztab szkoleniowy. Przy skokach zatrzymał mnie głównie trener Maciej Maciusiak, choć wtedy była to cała kadra B. To oni mi bardzo wtedy pomogli, wręcz niewyobrażalnie, więc teraz staram się im odwdzięczyć - kontynuuje w kontekście swoich sportowych losów.
- Kiedy zaczęło dobrze iść? Owocne okazało się jesienne zgrupowanie w Oberstdorfie. To był kluczowy wyjazd, podczas którego złapałem dobry rytm. Kontynuowałem to na letnich mistrzostwach kraju, kiedy zdobyłem srebrny medal. Było to satysfakcjonujące, ponieważ nie był to fartowny wynik, lecz osiągnięty po walce. Bardzo chciałem dobrze skakać, więc starałem się realizować plan kreślony przez trenerów. Uważam, że wykonałem to bardzo dobrze. Starałem się przez całą zimę wierzyć w ich słowa i opłaciło się. Nie dałem się zwariować przy okazji lepszych i gorszych momentów. Robiłem swoje - relacjonuje przedstawiciel AZS Zakopane.
Tej zimy Stękała został drużynowym medalistą mistrzostw świata w lotach narciarskich oraz światowego czempionatu w narciarstwie klasycznym. Do tego po raz pierwszy w karierze stanął na podium indywidualnych zawodów z cyklu Pucharu Świata, przegrywając w Zakopanem tylko z Ryoyu Kobayashim. - To na pewno trzy najważniejsze momenty. Ogólnie było super. Nawet dalekie skoki w seriach treningowych sprawiały mi frajdę, napawały optymizmem i radością, a ja lubię się uśmiechać. Ma się tylko jedno życie, więc trzeba się z niego cieszyć - podkreśla.
Zdobywcą Kryształowej Kuli został Halvor Egner Granerud, który jeszcze w minionym roku rywalizował ze Stękałą na drugoligowym froncie. - To dziwny sport, ale to realizacja długoterminowej pracy. Nie zdobywa się tego ot tak. Trzeba poświęcić na to lata. Nie należy się poddawać, zawsze trzeba walczyć. Wspomnienia z Halvorem? To miłe, że kontynuujemy coś, co działo się w Pucharze Kontynentalnym. Nie poszliśmy na sportową emeryturę i rywalizujemy dalej w Pucharze Świata. Oby tak dalej! - odnosi się mieszkaniec Dzianisza.
Korespondencja z Planicy, Dominik Formela