Patrik Vitez - syn Polki, który testuje Letalnicę
Kołobrzeg, Warszawa czy Zakopane. Zdjęcia między innymi z tych miast można dostrzec na Instagramie 22-letniego Patrika Viteza. I nie ma w tym przypadku, ponieważ Słoweniec, który włada językiem polskim, to stały bywalec naszego kraju. - Mój tata pojechał pracować do Warszawy jako budowlaniec. W hotelu, w którym spał, na recepcji pracowała moja mama. Sama pochodzi spod stolicy. To ona nauczyła mnie języka polskiego, gdy jeszcze byłem mały. Dwa-trzy razy do roku jeździmy do rodziny w Polsce - wyjaśnia słoweński skoczek narciarski, który w marcu po raz kolejny znalazł się w grupie przedskoczków przy okazji Pucharu Świata na Letalnicy.
- Urodziłem się w Słowenii, w Celju. Od małego mieszkam w małej wsi Dobrna, nieopodal Velenje. To tam mieści się klub narciarski i skocznie - mówi nam Vitez, student Wydziału Energetycznego Uniwersytetu w Mariborze, z jednostką w Velenje.
- Zacząłem trenować skoki w wieku sześciu lat, kiedy pojechałem na trening mojego starszego brata, Roberta. Na miejscu powiedziano mi, bym wrócił kolejnego dnia z nartami alpejskimi i spróbował - wspomina młodszy z braci Vitezów. Wspomniany Robert próbował swoich sił w zawodach rangi FIS Cup w latach 2010-2011.
Patrik Vitez od kilku lat testuje Letalnicę przed rywalizacją najlepszych zawodników świata. Pierwsze szlify na skoczni do lotów zbierał w 2018 roku. - Mój pierwszy rekord wynosił 144 metry, ale wtedy wiatr kręcił tak bardzo, że na ten jeden skok czekaliśmy na górze blisko godzinę. W 2019 roku mogłem sprawdzić się dwukrotnie, w dłuższej próbie uzyskałem 180 metrów. W tym roku doleciałem do 185. metra - wspomina.
Pod koniec marca bieżącego roku skoczek związany z Polską nie tylko poprawił rekord życiowy, ale i spotkał sportowego idola. - Akurat pakowaliśmy się do busa, gdy zauważyliśmy Kamila, więc postanowiłem zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Mimo słabszego weekendu nadal był miły i znalazł dla mnie czas. Jego mentalność jest czymś, co imponuje mi najbardziej. Właśnie dlatego jest moim idolem - opowiada Vitez, który w przeszłości podpatrywał też poczynania Simona Ammanna.
Zawodnik reprezentujący klub narciarski z Velenje do tej pory nie osiągnął oszałamiających sukcesów na arenie międzynarodowej. Dotąd nie startował w Pucharze Świata czy Pucharze Kontynentalnym, a jedyny punkt zawodów z cyklu FIS Cup zdobył 24 lutego 2019 roku w austriackim Villach. - Daję z siebie wszystko na skoczni i na studiach. Nadal wierzę, że uda mi się w sporcie. Powiedziałem sobie, że skończę ze skokami, jeśli nie będę się temu poświęcał w stu procentach - mówi nam niespełna 23-letni Słoweniec.
Czy kiedykolwiek pojawił się temat reprezentowania barw naszego kraju? - Nigdy nie myślałem o tym na serio. Kiedy mi nie szło, wówczas żartowaliśmy, że może pora na zmianę kraju? - odpowiada zawodnik.
- Polska? Jak na razie najbardziej spodobała mi się Warszawa. Jestem z małego kraju, więc to miasto jest dla mnie niczym inny świat. Morze Bałtyckie? Jest o jakieś 5-6 stopni za zimne dla kogokolwiek spoza Polski... Bardzo chciałbym też odwiedzić Mazury - przyznaje Vitez.
Słoweniec latem minionego roku wziął udział w jednoseryjnych zawodach z cyklu LOTOS Cup w Szczyrku. W kategorii seniorów zajął trzecią pozycję, za Jarosławem Krzakiem i Krzysztofem Leją.