Pierwsze koty za płoty młodych skoczkiń z Polski. "Na początku zbiera się baty"
W miniony weekend w Otepää ruszył międzynarodowy sezon letni w skokach narciarskich. Kiedy kadrowiczki Łukasza Kruczka szykowały się do inauguracji Letniego Grand Prix w Wiśle-Malince, na starcie zawodów FIS Cup stanęły cztery Polki. Pola Bełtowska, Paulina Cieślar, Natalia Słowik i Sara Tajner nie odegrały znaczących ról podczas trzecioligowej rywalizacji, ale nie to było podstawowym założeniem wyprawy do prowincji Valga.
- Głównym celem wyjazdu był po prostu udział w tych konkursach. Głównie mam na myśli Polę Bełtowską, Natalię Słowik i Sarę Tajner, dla których były to pierwsze poważne zawody za granicą. Rocznik 2006 dopiero wchodzi do zawodów Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), więc Pola i Sara debiutowały w cyklu FIS Cup, a Natalia dotąd skakała tylko raz w Szczyrku. Paulina Cieślar jest trochę starsza i jest na nieco innym etapie. To był wyjazd dla zebrania doświadczenia. Mam na myśli kontrolę sprzętu czy podejścia do takich zawodów. Istotne było też zebranie punktów, co jest otwiera furtkę w kontekście planowania ewentualnego wyjazdu na Puchar Kontynentalny - mówi nam Jakub Kot, jeden z trenerów obecnych z Polkami w Otepää.
Na obiekcie Tehvandi swoich sił spróbowało raptem 21 zawodniczek. - Punkty zostały dopisane, ale w kwestii sportowego wyniku liczyłem na więcej jako trener. Dziewczyny były bardzo zestresowane i odcięte od rzeczywistości. Trudno było oczekiwać czegoś więcej w takiej sytuacji... Pojadą raz, drugi czy piąty, a za dziesiątym będą skakać już pewniej - przewiduje 31-latek.
- Przed sezonem, przy okazji kreślenia planów z trenerami kadry narodowej, ustaliliśmy cele dotyczące dziewczyn spoza kadry. Mamy bardzo fajny rocznik 2006, w którym urodziły się wspomniane Pola Bełtowska czy Sara Tajner. Skoro mogą już startować na arenie międzynarodowej to chcemy z tego korzystać. Między innymi z tych dziewczyn musimy zbudować drużynę na domowe mistrzostwa świata juniorów. W kadrze narodowej mamy Wiktorię Przybyłę z 2004 roku, a poza nią Natalię - 2005, a także Polę i Sarę z 2006 roku. Nie może być tak, że pierwszym startem od razu będzie światowy czempionat w Zakopanem - uważa szkoleniowiec działający w zakopiańskim AZS.
- Pandemia odpuszcza, zawody się odbywają, a kadrowiczki Łukasza Kruczka nie potrzebują punktów FIS Cup, więc ta grupa odpuszcza trzecią ligę. Chcemy korzystać z zawodów FIS Cup w Europie, ponieważ wylot do Pjongczangu jest nierealny. W planie, oprócz Estonii, są też wyjazdy do Finlandii czy Francji. Bardzo się cieszę, że udało się to zorganizować. To szansa nie tylko dla zawodniczek, ale i dla trenerów. Sam się stresowałem - przyznaje Jakub Kot, który do Otepää udał się z Wojciechem Tajnerem.
- Zawodniczki po wyjeździe z domów były zachwycone, że jadą gdzieś indziej niż do Szczyrku. Dla nich sama droga, która trwała osiemnaście godzin, była wyzwaniem i przeżyciem. Znają tylko jeden rodzaj zawodów, którym jest LOTOS Cup. To bardzo potrzebny cykl, ale arena międzynarodowa to coś zupełnie innego. Na początku zbiera się baty, ale i doświadczenie. To skoczkinie wychowane na jednej skoczni. Niebawem ruszy kompleks w Zakopanem, ale do tej pory trenowały tylko w Szczyrku. Tam mogą skakać z zamkniętymi oczami. W Otepää wszystko się zmieniło. Wrażenie robiła stroma konstrukcja obiektu, inny profil, punkt konstrukcyjny czy nawet sposób hamowania. Jak zachować się na piaszczystym wybiegu? Padały nawet takie pytania. Chodzi o to, by poznać inne miejsce niż Szczyrk i cykl LOTOS Cup - relacjonuje były skoczek.
Polki na Tehvandi (HS97) były tłem dla rywalek. - Startuje się po to, żeby wygrywać. Nikt nie jedzie po to na zawody, aby zająć przedostatnie miejsce. Nasze skoczkinie były najmłodsze w stawce, bez doświadczenia na innych obiektach. Trudno oczekiwać przewagi nad światem. Porównania do Chinek? W Otepää odbył się obóz zorganizowany przez FIS dla nacji słabszych skokowo. Trenowały na tym obiekcie, przyglądał się temu Mika Kojonkoski i liczny sztab, natomiast to nie jest wytłumaczenie. Widać, że solidnie trenowały w ojczyźnie i mogą być niespodzianką w najbliższym sezonie - dodaje starszy z braci Kotów.
Najwięcej punktów w miniony weekend zdobyła Natalia Słowik. - Trenuję ją od początku, więc znam ją bardzo dobrze. Jest drobniutka, do tej pory miała problem z dopasowaniem wagi do dwumetrowych nart, ponieważ ważyła niecałe 40 kg. To też był kłopotem, bo trudno poradzić sobie ze zbyt krótkimi nartami, a zbyt mała waga powoduje dyskwalifikację. Teraz wchodzi w regularny trening siłowy, więc nabiera mocy. Jest stworzona do kombinacji norweskiej. Bardzo fajnie biega, ma super wydolność. To bardzo wytrwała dziewczyna, z charakterem do sportu. Żyje skokami, czasami aż za bardzo. Dajmy jej czas, by chęci i motywacja przerodziła się w wyniki - zauważa zakopiańczyk.
Dla 19-letniej Cieślar występ w Europie Północnej to kolejna próba powrotu na arenę międzynarodową. - Była dobrą zawodniczką, która była poukładana technicznie i skakała na dużych obiektach. W przeszłości zaliczyła jednak bardzo groźny upadek na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Pojawiły się problemy z kręgosłupem, a kontuzje często do niej wracały. Jej karierę nadszarpnęły kłopoty ze zdrowiem i fajnie, że w ogóle wróciła do sportu i rywalizuje. Pierwszego dnia skakała w Estonii bardzo źle, natomiast w niedzielę oddała normalny skok w jednoseryjnych zawodach. Trafiła na progu, napięła się i od razu przekroczyła 70 metrów - ocenia Kot.
- W przypadku Poli Bełtowskiej od razu dało się dostrzec efekt wyjazdu na zagraniczne zawody. To dziewczyna z ogromnym potencjałem. Przed wyjazdem skakała dużo dalej od reszty z omawianej grupy. W Estonii nie była sobą, totalnie nieobecna. Technicznie oddawała słabe skoki, a potrafi naprawdę dużo. Powinna wejść może i nawet do "10", ale to tylko gdybanie. Wynik sportowy był znacznie poniżej oczekiwań, ale wierzę, że ta dziewczyna jeszcze przyniesie nam sporo radości w przyszłości - nie ukrywa.
- Sara Tajner bardzo urosła. Wszystko się wtedy zmienia. Środek ciężkości, parametry i dynamika. Podobnie było w przypadku Bartosza Czyża, Klemensa Murańki czy Jana Habdasa. Robi się to samo, ale nie znajdziesz już tej samej pozycji i jesteś wolniejszy. Nowe parametry jej aktualnie nie pomagają. Lot? Tutaj są duże rezerwy. Potrzeba większej liczby skoków na większych obiektach, by napinać nogi w locie - kontynuuje.
- Najbliższy plan to letnie mistrzostwa kraju w Zakopanem, które traktujemy bardzo poważnie. Po długiej podróży z Estonii wszystko jest nieco zaburzone, ale chcemy się porównać z kadrowiczkami - mówi w imieniu skoczkiń dobijających się do kadry Łukasza Kruczka. - Niewykluczone, że później polecimy do Kuopio, ale to zostanie jeszcze przedyskutowane - kończy.
Z Jakubem Kotem rozmawiał Dominik Formela