Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Nierówne lato Nicole Konderli. "Punkty w Wiśle i kubeł zimnej wody"

Nicole Konderla była jedną z dwóch Polek, które w miniony piątek próbowały swoich sił na olimpijskiej arenie w Courchevel. Zawodniczka z Wisły nie będzie udanie wspominać startu w Sabaudii. Podopieczna trenera Łukasza Kruczka w kwalifikacjach uzyskała 77 metrów na 135-metrowym obiekcie, co nie dało awansu do konkursu głównego.


- Czas chyba nie leczy ran. Dalej jest mi ciężko... - mówiła 19-latka kilka godzin po odpadnięciu z francuskiej rywalizacji.

- Generalnie to lato jest dla mnie bardzo dobre, ale jednocześnie trudne. Śmiało mogę powiedzieć, że nigdy nie skakałam tak dobrze na treningach. Później przychodzi rywalizacja i głowa zawodzi. Nie potrafię powtórzyć treningowych prób. Mam nadzieję, że do zimy będzie lepiej - kontynuuje uczestniczka mistrzostw świata w Oberstdorfie.

Dla Konderli był to debiut na olimpijskiej arenie z 1992 roku. - Jestem pierwszy raz w Courchevel. Tutejsza skocznia jest trochę... śmieszna. W życiu nie siedziałam tak wysoko na belce startowej. Niemniej, to przyjemny obiekt. Dość fajnie potrenowaliśmy tu w środę przed zawodami. Szkoda, że tak wyszło w kwalifikacjach, ale za rok się poprawię - zapowiada sportsmenka z Beskidów.

Przed tygodniem Konderla, wspólnie z Kingą Rajdą, wygrała tegoroczną edycję Międzynarodowego Memoriału Olimpijczyków w Szczyrku. - Tam też skakałam tragicznie, wolę sobie nie przypominać tych zawodów. Po Letnim Grand Prix w Wiśle miałyśmy tydzień urlopu. Po powrocie nie czułam, że miałam jakąkolwiek przerwę. Treningi cały czas wyglądają w porządku, ale przychodzą zawody i rodzi się problem. W serii treningowej skok był w porządku, ale w najważniejszym momencie nadal byłam chyba na wakacjach... Podczas urlopu brakowało mi już treningów, bo przyzwyczaiłam się do tej rutyny i wyjazdów. Dobrze mi z tym i nie chciałabym zmieniać tego na nic innego. To życie na walizkach, ale można się do tego przyzwyczaić - mówi zawodniczka, która w lipcu wypoczywała na Mazurach.

Konderla rozpoczęła Letnie Grand Prix 2021 od życiowego wyniku, którym było 26. miejsce w Wiśle. Dzień później nasza reprezentantka nie przebrnęła kwalifikacji na obiekcie im. Adama Małysza. - Sobotnie punkty w Wiśle natchnęły mnie, że te wszystkie starania przynoszą efekty, a w niedzielę dostałam kubeł zimnej wody na głowę. Dalej trzeba pracować. Najbardziej stresujące są dla mnie krajowe zawody, jak LOTOS Cup czy omawiany memoriał. Bardzo znam skocznie w Szczyrku i swoje możliwości na nich. Kiedy źle skaczę, wówczas jestem zła. Do tego jest dużo znajomych, a we Francji chodzą sobie tylko redaktorzy Skijumping.pl <śmiech>... Przepracowałam to z panią psycholog, w Courchevel czułam się dobrze oczekując na górze na skok, ale to jeszcze nie to... - przyznaje 23. zawodniczka ostatnich mistrzostw świata juniorów.

Niespokojny lot kwalifikacyjny we Francji zakończył się szybkim lądowaniem na buli. - Mam taki głupi nawyk, że przy większym stresie uginam nogi za progiem, a powinnam je wyprostować i napiąć. To powoduje duże niestabilności w locie, co w Courchevel zdarzyło się tylko w kwalifikacjach. Podczas memoriału w Szczyrku wszystkie skoki tak wyglądały. Muszę jak najszybciej wyeliminować ten błąd - zaznacza.

- Skąd taki nawyk? Nie wiem. Takie skoki zdarzały się już po wstąpieniu do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Później, gdy dostałam się do kadry, także. Ostatnio nie było o tym słychać, ale przypomniało się i trzeba walczyć z tym dalej... Mam nadzieję, że odkuję się we Frensztacie pod Radhoszczem. Wiosenny okres treningowy, który był najcięższy, mamy za sobą. Teraz jesteśmy na utrzymaniu mocy. Czy wkrada się zmęczenie? Skoków jest sporo, ale dobrze się trzymam i wszystko funkcjonuje. Przed nami jeszcze trochę startów na igelicie i budowa formy na zimę - kończy Konderla.

Korespondencja z Courchevel, Dominik Formela