Trener Kruczek o kadrze pań: "Możemy dojść do momentu, kiedy będziemy musieli powiedzieć, że część idzie dalej, a część nie"
- Nie da się tego koloryzować. Start zdecydowanie poniżej oczekiwań w przypadku chyba wszystkich kadrowiczek. Pojedyncze skoki dawały nadzieję, że uda się przenieść na zawody to, co udało się wypracować podczas treningów w Szczyrku i Zakopanem. Podczas kwalifikacji i w konkursie pokazały się jednak wcześniejsze błędy - podsumowuje trener Łukasz Kruczek weekend z Letnim Grand Prix kobiet we Frenštácie pod Radhoštěm, gdzie żadna z pięciu reprezentantek Polski nie zdobyła choćby punktu.
- Skoki naszych zawodniczek są na tyle solidne, żeby punktować. A na tym najbardziej nam zależy. Myśląc o sukcesie trzeba rywalizować w dwóch seriach konkursowych. Nie może to się opierać na dobrych treningach, bo sportowiec jest rozliczany z wyników osiąganych w zawodach. Pojedyncze próby wychodzą przy mniejszym stresie, kiedy da się kontrolować wprowadzane przez nas zmiany w technice skakania. W zawodach dochodzi więcej chęci i napięcia, przez co wracają stare błędy. Z jednej strony można powiedzieć, że potrzeba chwilkę czasu, by ugruntować te zmiany, ale nikt na nas nie będzie czekał. Wszyscy galopują naprzód i rozwijają się - zauważa szkoleniowiec kobiecej reprezentacji Polski w rozmowie ze Skijumping.pl.
Sobotnie kwalifikacje przeszła tylko Anna Twardosz, która w seriach treningowych zmagała się z bardzo dużymi problemami w locie. - Chodzi o ułożenie nóg po wyjściu z progu. W przypadku Ani wraca błąd, który widzieliśmy podczas konkursu o tytuł mistrzyni świata na normalnej skoczni w Oberstdorfie. Kiedy za bardzo zwęzi nogi po wyjściu z progu, narty tracą noszenie i musi się ratować. Czasami pojawia się to częściej, czasami rzadziej, ale kiedy potrafi zapanować nad właściwym ułożeniem nóg po wyjściu z progu, wówczas problemu nie ma - opisuje Kruczek.
Większości Polek w drodze na skocznię towarzyszyły szampańskie nastroje, co można było zaobserwować w mediach społecznościowych. Atmosfera w zespole zmieniła się diametralnie po popołudniowych eliminacjach. - Różnie z tym bywa. Nie można powiedzieć, że wszyscy śpiewają i się bawią. Zależy od auta, którym jedzie się na skocznię i podejścia do zawodów. Jedni robią to na poważnie, inni trochę mniej, starając się to traktować bardziej na luzie. Myślę, że do zawodów i treningów można jeszcze podejść bardziej profesjonalnie, by nie tracić czasu i wyciągać z każdego treningu jak najwięcej. Teoretycznie do zimy jest dużo czasu, ale nie wolno go tracić, jeśli na śniegu chce się dobrze funkcjonować - kontynuuje 45-letni trener, którego asystentem jest Marcin Bachleda.
- My, trenerzy, podczas rywalizacji niewiele możemy. Nasza rola ogranicza się do pomocy w przygotowaniu nart i ogarnięciu pobytu na skoczni. Zawodnik zostaje sam. Mamy taki przekrój kadrowiczek, wśród których jedne dysponują większym doświadczeniem, a inne mniejszym. Prawdę mówiąc, doświadczenie skakania w dwóch seriach w Pucharze Świata mają tylko Kinga Rajda i Anna Twardosz. Reszta do tej pory kończyła zawody po kwalifikacjach lub pierwszej serii. Z perspektywy trenerskiej skakanie na punkty nie jest wielką sprawą, natomiast na końcu zachowanie chłodnej głowy i dawanie z siebie wszystkiego podczas startów zależy od zawodnika - wskazuje były szkoleniowiec męskiej kadry narodowej Polski i Włoch.
Naszym zawodniczkom podczas starów na arenie międzynarodowej nadal towarzyszą spore nerwy. - Stres generuje największe kłopoty. O tym mówi się też w przypadku męskich grup. Kiedy jest za dużo napięcia, wówczas nie ma swobody i prędkości. Nie tylko na najeździe, ale i mięśniowej. Zawody nie różnią się niczym od treningów. To są te same skocznie, ta sama technika. Trzeba to przełożyć, ale wielu skoczków długo ma z tym problem. Podkreślam jednak, że zawodnicy i trenerzy są rozliczani za wyniki w konkursach, a nie seriach treningowych - dodaje.
W 2020 roku Kinga Rajda finiszowała szósta na 106-metrowym obiekcie w Czechach. Tym razem zabrakło jej w konkursie głównym. - Kindze przed rokiem niewiele brakowało tutaj do podium. Takie skoki tym razem dawałyby okolice czołowej "10". Różnica jest duża, ale nie składamy broni. Od razu wracamy do treningu i będzie próbować dokręcić śrubę. Od poniedziałku wracamy na skocznię w Szczyrku, dziewczyny mają rozpisany dalszy plan dalszych działań. Prędzej czy później możemy dojść do momentu, kiedy będziemy musieli jasno powiedzieć, że część idzie dalej, a część nie - komentuje Kruczek.
Jakie są najbliższe plany kadry pań? - Część zawodniczek uda się na Letni Puchar Kontynentalny do Rasnova, natomiast mamy sporo startów tego lata. Chcemy przepracować wszystko, by nie było to tylko startowanie w zawodach. Występy w konkursach są bardzo fajne, jeśli się w nich występuje, a nie tylko w seriach treningowych i kwalifikacjach. Myślę, że będziemy startować we wszystkich zawodach z cyklu Letniego Grand Prix, które zostały do końca. Czy wszystkie zawodniczki? Będziemy obserwować sytuację i decydować na bieżąco, by realizować taktyczne cele, które mamy do osiągnięcia - kończy.
Z Łukaszem Kruczkiem - we Frenštácie pod Radhoštěm - rozmawiał Dominik Formela