Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Zimowa frustracja, a następnie życiowe wyniki Juroszka i Krzaka na drugoligowym froncie

Miniony weekend z Letnim Pucharem Kontynentalnym w Czechach przyniósł przełamanie w przypadku duetu młodych członków polskiej kadry narodowej. Jarosław Krzak i Kacper Juroszek - kolejno w piątek i sobotę - zaliczyli najlepsze starty na drugoligowym froncie w dotychczasowej karierze.

21-letni Jarosław Krzak i rok młodszy Kacper Juroszek to najmniej doświadczeni zawodnicy spośród skoczków powołanych do kadry narodowej na sezon olimpijski. Dwójka, która nadal czeka na debiut w konkursie z cyklu Pucharu Świata, w ostatnich dniach miała okazję sprawdzić się za naszą południową granicą.

We Frenštácie pod Radhoštěm, gdzie odbyły się odpowiednio trzecie i czwarte zawody z cyklu Letniego Pucharu Kontynentalnego 2021, lepiej spisywał się Juroszek. Wiślanin, który w lipcu odnowił prawo startu w zawodach najwyższej rangi, sygnalizował zwyżkującą formę już podczas piątkowych serii treningowych. 20-latek w pierwszej rundzie był piąty, a w kolejnej siódmy. W konkursie - po dwóch próbach mierzących 99,5 metra - finiszował 16.

- Minionej zimy frustracja narastała, bo nie był to mój pierwszy gorszy sezon. Latem skakałem nieźle, a na śniegu nie było wyników. Teraz zdecydowanie odpocząłem przy okazji urlopu, a na treningach w Zakopanem było widać stabilizację skoków. Przed wakacjami moje próby wyglądały różnie, ale głowa troszkę odpoczęła i to wszystko zaczęło iść w dobrą stronę. Wszystko zaczyna się od dojazdu. Jeżeli on funkcjonuje, wówczas idzie cała reszta - mówił Juroszek po piątkowych zmaganiach.

Drogę do finałowej "30" odnalazł też Krzak. Członek klubu z Gilowic skoczył 96 i 96,5 metra, co dopiero trzeci raz w karierze dało mu punkty zawodów stanowiących zaplecze Pucharu Świata.

- Punktów trochę długo nie było. Frustrowało mnie nieco, że nie byłem w stanie ich zdobyć. Wydaje się, że zaczyna to wracać na właściwe tory. Obym znów nie zapeszył, bo już kilka razy tak mówiłem. Na treningach różnie bywa. Z reguły oddaję kilka dobrych skoków, ale kilka jest niepodobnych do niczego. Czeka mnie jeszcze dużo pracy. Może tym razem pójdzie to do przodu? - zastanawiał się Krzak w rozmowie ze Skijumping.pl. Przed rokiem 21-latek zajął 23. miejsce w Wiśle. Tym razem w Czechach został sklasyfikowany "oczko" wyżej. W międzyczasie była też 28. pozycja w Engelbergu.

W sobotę Juroszek wypadł jeszcze lepiej. Na półmetku reprezentant Polski zajmował 18. lokatę z wynikiem 98,5 metra. W finale drużynowy mistrz kraju w skokach na igelicie z 2020 roku poprawił się o osiem metrów, lądując pół metra za linią wyznaczającą rozmiar normalnej skoczni w kraju morawsko-śląskim. Najdłuższy lot weekendu dał naszemu rodakowi awans na 10. miejsce. Tak wysoko Juroszek nie plasował się dotąd nigdy. Do tej pory jego życiowym sukcesem na drugoligowym froncie była 11. pozycja - sprzed dwóch lat, również we Frenštácie pod Radhoštěm.

W drugim konkursie nie powiodło się Krzakowi, któremu 91,5 metra dało miejsce dopiero pod koniec piątej dziesiątki. Następnym przystankiem w terminarzu Letniego Pucharu Kontynentalnego jest Rumunia. W najbliższy weekend w Rasnovie odbędą się zawody kobiet i mężczyzn. Na starcie nie zabraknie Polaków.

Z Kacprem Juroszkiem i Jarosławem Krzakiem - we Frenštácie pod Radhoštěm - rozmawiał Dominik Formela