Alex Insam: jesteśmy małą grupką o skromnych możliwościach treningowych
Jest wychowankiem austriackiej myśli szkoleniowej i fakt ten dało się dostrzec podczas pierwszych sezonów jego poważnej kariery, kiedy to odstawał poziomem od innych skoczków z Półwyspu Apenińskiego, zdobył medal mistrzostw świata juniorów, punktował w Pucharze Świata czy stawał na podium w "Kontynentalu". Od kilku lat w sportowym życiu Alexa Insama trwa jednak trudny do przełamania impas...
- Zacząłem skakać dzięki mojej siostrze, która zachęciła mnie, żebym spróbował pójść na skocznię - opowiada nam reprezentant Włoch, którego pytamy o jego sportową drogę i kryzys, który stał się jego udziałem. - Rzuciłem więc hokej i za namową trenerów zacząłem trenować kombinacją norweską. Kiedy udało mi się dostać do gimnazjum w Stams zaproponowano mi z kolei bym zajął się tylko skokami. To tam tak naprawdę nauczyłem się tego sportu, zacząłem się rozwijać, wszystko szło w dobrym kierunku. Jeszcze krótko po skończeniu szkoły dobrze się prezentowałem, ale potem... Zbyt dużo było roszad w drużynie i wokół niej, co chwilę coś się zmieniało. Nie mogłem znaleźć właściwego czucia. To chyba jest główny powód.
Jeszcze w sezonie 2019/20 Insam ani razu nie znalazł się nawet w czołowej "50" najlepszych skoczków któregoś z konkursów. Ubiegłej zimy, zajmując 30 miejsce w Zakopanem przerwał ponad dwuletni okres bez zdobyczy punktowej w Pucharze Świata. Ale ta jedna jaskółka wiosny nie uczyniła. U progu kolejnej zimy Alex stara się wyznaczać sobie realne cele. - W tej chwili moje ogólne samopoczucie psychofizyczne jest naprawdę dobre. Pozostaje czekać, na to jak przełoży się to na wyniki. Na tym etapie mojej kariery satysfakcjonujące dla mnie byłoby miejsce w czołowej trzydziestce każdego konkursu. Mamy takie realia, jakie mamy. Jesteśmy małą grupką o skromnych warunkach treningowych, ale pozostaje mi mieć nadzieję na osiąganie dobrych wyników i tym samym promowanie tego niesamowitego sportu we Włoszech.
Były podopieczny Łukasza Kruczka pozytywnie wspomina współpracę z polskim szkoleniowcem, choć przyznaje, że na pewnym etapie obaj nie mieli już pomysłu na poprawę jakości jego skoków. - Łukasz zajął się mną krótko po skończeniu szkoły, byłem naprawdę zadowolony z tej współpracy. Początkowo notowałem dalszy progres. Dwa ostatnie sezony były już mniej udane, nie szło dobrze, a my nie potrafiliśmy tego zmienić. Niemniej uważam, że Łukasz Kruczek jest bardzo dobrym trenerem, który ma pojęcie o tym co robi.
Podczas minionego sezonu letniego włoski skoczek nie szarżował z liczbą występów w zawodach. Ani razu nie stanął na starcie Letniego Grand Prix, pokazywał się jedynie w Pucharze Kontynentalnym i FIS Cup, za każdym razem zdobywając punkty w tych zawodach. Najwyżej, na 11 miejscu, uplasował się dwukrotnie w Kuopio.