Nowy etap kariery Aleksandra Zniszczoła
- Miałem na głowie losy mojej dalszej kariery - informował enigmatycznie przed kilkoma dniami Aleksander Zniszczoł za pośrednictwem mediów społecznościowych. Dziś stało się jasne, iż 27-latek przed startem olimpijskiej zimy podjął współpracę z nowym sponsorem indywidualnym, żegnając dotychczasowego partnera.
- Coś się kończy i coś się zaczyna. Muszę być wdzięczny ludziom, którzy mnie otaczają i wspierają. Myślę, że bez nich moja kariera by się skończyła. Wierzą we mnie. Uważam, że nawiązuje się super współpraca - powiedział wiślanin przed kamerą Skijumping.pl.
- Ten sezon letni był dla mnie bardzo ciężki, włożyłem w niego grom pracy. Kosztowało mnie to sporo cierpliwości. Dałem z siebie wszystko i nie mogę sobie niczego zarzucić. Czekam na efekty w okresie zimowym - kontynuuje Zniszczoł.
Miniona zima była najlepszą w karierze 27-letniego wiślanina. Cały sezon Pucharu Świata zakończył na 40. pozycji z dorobkiem 81 punktów, a 6. miejsce w Niżnym Tagile było jego życiowym sukcesem w zawodach najwyższej rangi.
- To nie jest szczyt moich aspiracji. Mierzę bardzo wysoko. Chciałbym skakać na takim poziomie, który sprawia mi radość. Takim, który da mi stuprocentową satysfakcję z wykonanej pracy - mówi Zniszczoł, który zadebiutował w Pucharze Świata pod koniec 2011 roku.
Letnie mistrzostwa Polski na Średniej Krokwi nie były wybitne w przypadku Zniszczoła. Wpływ na jego dyspozycję mogła mieć choroba. - Troszeczkę mnie ścięło. Od niedzieli czułem, że coś się zbiera. Najpierw katar i gardło, a w piątek mnie totalnie dorobiło. Na początku dziecko było chore, później żona, a na koniec przyszła kolej na mnie. Trzymałem się, ale swoje trzeba odchorować - opowiada trzynasty zawodnik czwartkowego konkursu indywidualnego.
Zniszczołowi na osłodę pozostało złoto zdobyte w piątkowych zmaganiach drużynowych. Skład ekipy z Wisły uzupełnili Piotr Żyła, Paweł Wąsek i Tomasz Pilch. - Drużynowe zawody w skokach narciarskich na krajowym podwórku bardziej są skierowane do klubów niż zawodników. Kluby mają z tego profity. Zbierają punkty, które później są rozliczane. Dla skoczków to spokojniejsza forma rywalizacji, bardziej traktowana jak trening - kończy jeden z członków kadry narodowej.
Korespondencja z Zakopanego, Dominik Formela