Pechowy los Wolnego na wietrznej loterii. "Wyniki zostały bardzo wypaczone"
Jakub Wolny awansował do jutrzejszego konkursu w Niżnym Tagile, choć 104 metry, które osiągnął w kwalifikacyjnej próbie, nie dały mu z pewnością powodu do satysfakcji. Usprawiedliwieniem tak krótkiej odległości był wiatr, który spowodował, iż do noty Polaka została doliczona dodatkowa bonifikata punktowa. Jak ocenił warunki panujące dzisiaj na największej skoczni kompleksu Aist? Czy wpływ na dyspozycję Biało-Czerwonych mogła mieć długa podróż, która, jak się okazało, nie przebiegła bez komplikacji?
- To na pewno nie była sprawiedliwa rywalizacja. Było dość śmiesznie, choć dla niektórych niekoniecznie. Wyniki zostały dziś bardzo wypaczone. Kręciło niesamowicie. Dobrze, że to się chociaż odbyło, bo mogliśmy oddać trzy skoki na śniegu.
- Podróż do Tagiłu nie należy do najłatwiejszych. Wczoraj mieliśmy niemałe perypetie, bo pomyliliśmy terminale na lotnisku. Bardzo się spieszyliśmy, żeby zdążyć. Ja czułem się dziś nieźle. Wiadomo, jest tu też zmiana czasu, ale moje fizyczne samopoczucie jest w porządku.
Reprezentanci Polski oddali dziś pierwsze w tym sezonie skoki na śniegu. Czy, według Wolnego, zmiana nawierzchni, na której lądują skoczkowie, jest czymś wyjątkowym? - Zapoznanie ze śniegiem powszednieje w jakimś stopniu z biegiem lat, choć wiadomo, że jest to coś innego, niż lądowanie na igelicie.
- Dzisiejsze próby nie były tak złe, jak wynikałoby to z metrów. Wydaje mi się, że skoki treningowe były najlepsze. Wprawdzie w pierwszym z nich osiągnąłem zaledwie 93 metry, co mnie zszokowało. Takie były dziś warunki. Na buli był dość mocny przeciąg z tyłu. Jeżeli komuś wiało nieco lżej, to udawało się odlecieć.
Korespondencja z Niżnego Tagiłu, Dominik Formela