Zhangjiakou niczym Niżny Tagił? Stoch liczy na stabilniejsze warunki
Robert Hrgota, trener reprezentacji Słowenii, przed sezonem pokusił się o porównanie skoczni olimpijskich w Chinach do kompleksu w Niżnym Tagile. Jego zdaniem rosyjska arena jest najbliższa tajemniczym obiektom w Zhangjiakou. - Nie wyciągałbym długofalowych wniosków - mówi Kamil Stoch po rywalizacji w obwodzie swierdłowskim.
- Do igrzysk pozostało jeszcze trochę czasu, a obiekty będą zmieniały się co tydzień i trzeba się do nich dostosowywać. Mogę zapamiętać wszystko z Niżnego Tagiłu, ale i tak będzie trzeba zaraz zmieniać skocznie. Nie wyciągałbym długofalowych wniosków. Oby w Chinach nie było takich zawirowań. Mam nadzieję, że skocznia jest lepiej usytuowana i nie występują takie dziury powietrzne - stwierdził trzykrotny mistrz olimpijski w rozmowie ze Skijumping.pl.
Inauguracyjny weekend sezonu był dla Kamila Stocha istnym rollercoasterem. 34-latek rozpoczął rywalizację w Niżnym Tagile od przekonującego zwycięstwa w piątkowych kwalifikacjach, by skończyć go poza drugą serią niedzielnego konkursu. Po drodze nastąpił awans o piętnaście pozycji w sobotnich zawodach, które Stoch zakończył na 5. lokacie.
- Początkowo myślałem, że to był mój błąd - mówi o powodach braku awansu do punktowanej "30".
- W niedzielę miałem trochę problemów z najazdem. W kwalifikacjach pozycja nie była dobra, przez co odbicie też było kiepskie. W zawodach starałem się wykonać zadanie nakreślone przez trenera. Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, ale dziesięć metrów za progiem nie było żadnego noszenia, występowało tylko przyciąganie ziemskie... Myślałem, że znowu coś poszło nie tak i tego się trzymałem - opowiada o swoich pierwszych odczuciach po opuszczeniu wybiegu 134-metrowego obiektu.
- Trener przekazał mi, że skok był w porządku. To pewnego rodzaju nagroda pocieszenia, bo niefajnie skończyć zawody po pierwszej serii, ale cieszę się, że zrealizowałem plan i wykonałem swoje zadanie, ale takie bywają skoki... - dodaje Stoch, który przed Pucharem Świata w Ruce zajmuje 12. miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu.
- To początek sezonu i Niżny Tagił. Za nami niełatwy konkurs i trudny weekend. Wszyscy widzieli, co się działo. Nie można rozpaczać. Najważniejsze, że udało się oddać prawie wszystkie skoki, a trzymam się tego, że są na dobrym poziomie. Będę dalej pracował i robił to, co umiem. Trener utwierdził mnie, że wszystko jest w porządku. Trzeba dużo spokoju, cierpliwości i idziemy dalej - kontynuuje.
- Trzeba być w bardzo dobrej formie, żeby radzić sobie przy panujących tu warunkach. Nie byłem odosobnionym przypadkiem. Niektórzy skakali dobrze, a lądowali blisko. Przykładem jest Stefan Kraft. Najpierw nie zakwalifikował się do zawodów, a następnie stanął na podium. To specyfika tego sportu. Dla mnie najważniejsze jest to, nad czym mam kontrolę. Cieszę się, że w tym aspekcie wszystko jest porządku - kończy dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
Korespondencja z Niżnego Tagiłu, Dominik Formela