Dla kogo kara? Mika Jukkara o walce z nieregulaminowym sprzętem

W przedświątecznej części Pucharu Świata 2021/22 doszło do dziewiętnastu dyskwalifikacji. Cztery dotyczyły reprezentantów Rosji, po dwie - Norwegii, Polski i Słowenii, a po jednej - Chin, Estonii, Francji, Japonii, Kazachstanu, Stanów Zjednoczonych, Turcji, Ukrainy i Włoch. Mika Jukkara, który w tym roku zastąpił Seppa Gratzera w roli kontrolera sprzętu, opowiedział nam o pierwszych tygodniach pracy pośród elity.

- Za młodu byłem skoczkiem narciarskim. Nie byłem zbyt dobry, natomiast próbowałem swoich sił przez dziesięć lat. Z zawodu jestem pedagogiem. W przeszłości pracowałem w firmie Scania, czyli dla przedsiębiorstwa zajmującego się między innymi produkcją samochodów ciężarowych. To szwedzka firma, natomiast moje biuro mieściło się w Helsinkach. Pochodzę z Lahti i mieszkam tam od urodzenia, tam głównie skakałem na nartach. Byłem też członkiem komitetu organizacyjnego Pucharu Świata w Lahti. Przez około trzynaście lat pełniłem rolę szefa zawodów - przedstawia się 57-letni Fin przed kamerą Skijumping.pl.

Jukkara uczył się nowej roli pod okiem Seppa Gratzera. - Pracę kontrolera sprzętu FIS oficjalnie rozpocząłem w czerwcu tego roku. Jestem szczęściarzem, ponieważ Sepp Gratzer towarzyszył mi podczas Letniego Grand Prix, dzięki czemu miałem możliwość sporo się nauczyć. Raz jeszcze chciałbym podziękować mu za pomoc - podkreśla następca Austriaka.

- Mam doświadczenie w kwestii sprzętu skokowego. Byłem jego kontrolerem na poziomie krajowym w Finlandii. W ojczyźnie robiłem to od wielu lat, a do tego edukowałem delegatów technicznych oraz kontrolerów sprzętu. Dzięki temu było mi nieco łatwiej zacząć, ale to oczywiście zupełnie inny i znacznie wyższy poziom. Nabyłem sporo wiedzy podczas letniego sezonu i jak do tej pory jest bardzo ciekawie! Zdaję sobie sprawę, że nadchodzą nowe wyzwania, ponieważ to olimpijski sezon. Wokół wszystkich zespołów dużo się dzieje, a do tego jest spora presja, także na mnie - kontynuuje działacz z Kraju Tysiąca Jezior.

Tej zimy Fin ukarał dwóch naszych skoczków. W Wiśle dotknęło to Macieja Kota, z kolei Paweł Wąsek został zdyskwalifikowany w Klingenthal. - Do tej pory większość nieprawidłowości dotyczyła kombinezonów. Mam na myśli obszary dotyczące ramion i bioder. Zazwyczaj to tam kostiumy są zbyt duże. Dyskwalifikacje dotykały Polaków, ale też inne reprezentacje. Staram się działać możliwie sprawiedliwie i kontrolować wszystkie zespoły po równo. Oczywiście, większe zespoły są częściej sprawdzane, ponieważ wystawiają więcej zawodników. Do tej pory jestem dość usatysfakcjonowany z tego, że kombinezony wszystkich ekip są podobnych rozmiarów. To jest uczciwe. Zależy mi na stwarzaniu uczciwych warunków skoczkom i reprezentacjom. To mój cel - zaznacza Jukkara.

Jak działa Fin w trakcie pucharowego weekendu? - Losowo wybieram zawodników z poszczególnych ekip. Rekordem tego sezonu jest udział drużyn z 19 krajów. Wybieram kilka zespołów, a następnie wzywam na kontrolę pojedynczych zawodników. Jeśli coś jest nie tak, wówczas daję skoczkowi ostrzeżenie. To prowadzi do sytuacji, iż następnego dnia, bądź w kolejnym tygodniu, wzywam go do ponownej kontroli. Wtedy przyglądam się wszystkiemu jeszcze raz i puszczam, jeśli nie ma nieprawidłowości. Pragnę podkreślić, iż nie wzywam zawodników z jednej drużyny częściej od przedstawicieli innych ekip - wyjaśnia w rozmowie ze Skijumping.pl.

Regularne i skrupulatne kontrole nie odciągają skoczków i trenerów od prób manipulowania sprzętem. Na belce startowej często widać nadmiar materiału w strojach poszczególnych zawodników. - To wyzwanie także dla mnie, by w odpowiedni sposób mierzyć stroje. Wypracowałem pewne metody mierzenia kombinezonów, dzięki czemu teraz działa to nieco lepiej. Musimy pamiętać, że mierzymy zawodników w momencie, kiedy rozstawiają nogi ona szerokość 40 cm. Na belce startowej nogi nie są rozstawione tak szeroko. Czasem z tego powodu na belce wygląda to gorzej niż w rzeczywistości. To jedno z moich zadań, by dokonywać właściwych pomiarów. Staram się to robić dokładnie. Ekipy mają tutaj już niewielki margines - twierdzi Jukkara.

Czy Jukkara dostrzega sztuczki, które pozwalają skoczkowi odpowiednio naciągnąć strój przed kontrolą? - Oczywiście, zawodnicy starają się dotknąć granicy, ale czasem ją przekraczają. Skoczek podczas kontroli musi przyjąć zrelaksowaną postawę. Kiedy stoi zbyt napięty, wówczas odczekuję chwilę - zdradza Fin.

- Wydźwięk ze strony zespołów jest taki, że istnieje coraz większa sprawiedliwość sprzętowa. To dobra sytuacja, gdy zawodnicy z wszystkich reprezentacji mają podobne kombinezony. Nawet jeśli czyiś bywa za duży, bądź za mały - mówi.

- Przygotowywaniem kombinezonów zajmują się specjaliści. To mistrzowie. Każda z drużyn planuje wszystko precyzyjnie. Używają do tego technologii i komputerów. Staram się wyłapywać nieścisłości - dodaje następca Gratzera.

- Nie korzystam z publicznych zdjęć. Używam wewnętrznych zasobów FIS. Na co dzień obserwuję zawodników podczas wszystkich serii i staram się wyłapywać tych, których warto skontrolować. Fotografie czasami nie oddają realnego stanu rzeczy. Trudno wnioskować coś w rzeczywistości na bazie zdjęć - tłumaczy.

- To praca pełna wyzwań, ale dająca frajdę. Do tej pory podoba mi się. Zawsze jestem otwarty na rozmowę z zawodnikami czy członkami sztabów szkoleniowych. Uważam, że dobrze dogaduję się z ekipami. Może powinniśmy wrócić do tej kwestii po sezonie <śmiech>... - kończy.

Z Miką Jukkarą rozmawiał Tadeusz Mieczyński