Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Zawodnicy dyskwalifikują się sami" - Agnieszka Baczkowska o aferze sprzętowej w Chinach

Dyskwalifikacja pięciu skoczkiń spośród czterech czołowych ekip przyćmiła rywalizację zespołów drużyn mieszanych w Zhangjiakou. Po niespotykanym zamieszaniu na podium stanęli zawodnicy ze Słowenii, Rosji oraz Kanady. - Szczerze? Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać w konkursie olimpijskim. Jakie mam wyjście, jeżeli ktoś przyjeżdża na igrzyska z kombinezonem o 10 centymetrów za dużym? - komentuje sprawę Agnieszka Baczkowska, która podczas tych zawodów była odpowiedzialna za kontrolę sprzętu kobiet.


Skijumping.pl: Wieczór pełen wyzwań w Zhangjiakou?

Agnieszka Baczkowska: To był najtrudniejszy dzień w ciągu ostatnich dziesięciu lat, od kiedy jestem na stanowisku kontrolera sprzętu z ramienia FIS. To mój jedenasty sezon Pucharu Świata w tej roli.

Problemy były spodziewane?

Trochę tak... Byliśmy na to przygotowani, ale nie sądziłam, że będzie tego aż tyle. Podobnie jak w męskim Pucharze Świata, ekipy zaczęły na siebie donosić nawzajem...

Jako pierwszą problemy dotknęły Sarę Takanashi. Następnie ukarano Danielę Iraschko-Stolz, Katharinę Althaus, Annę Odine Stroem i Silje Opseth. Oficjalny protokół w każdym z tych przypadków wskazuje na niezgodności dotyczące kostiumu.

Sprawdzamy kombinezon i jest niezgodny z przepisami. W którym miejscu? Nie mogę udzielić szczegółowych informacji na temat ekip. Mogę tylko podać oficjalny powód. Szczegóły leżą po stronie zdyskwalifikowanych drużyn lub zawodniczek.

Podczas zawodów drużyn mieszanych za kontrolę sprzętu mężczyzn jest odpowiedzialny Mika Jukkara, a kobiety sprawdza Agnieszka Baczkowska. W sieci pojawiły się plotki, iż Fin był obecny w kontenerze FIS podczas weryfikowania sprzętu skoczkiń.

To nie jest dozwolone ze względu na różnicę płci. Ja też nie mogę kontrolować mężczyzn. Taka sytuacja nie miała miejsca. Nie ma takiej możliwości. Podczas kontroli pań w kontenerze mogą przebywać tylko kobiety. Ewentualnie, jeśli zawodniczka sobie tego życzy, może przebywać jakiś mężczyzna ze sztabu szkoleniowego. To jej wybór. Ze strony FIS musi być to osoba tej samej płci.

Zawody zawodom powinny być równe, ale mówimy o imprezie czterolecia.

Podczas igrzysk zdecydowanie trudniej podejmuje się takie decyzje. Presja związana z konkursem olimpijskim jest spora, natomiast w tych przypadkach sytuacja była wyjątkowo klarowna. Nie mówimy o centymetrze, bądź pół.

To były te same stroje, których użyto w sobotę w zmaganiach indywidualnych? Tam ukarano Sophie Sorschag z Austrii i Alexandrię Loutitt z Kanady.

Nie jestem w stanie tego stwierdzić. Nie mamy systemu ewidencji kombinezonów. W konkursie indywidualnym oddano siedemdziesiąt skoków i nie jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkich. Kontrola jest losowa. To i tak dużo, jeżeli na czterdzieści skoczkiń sprawdzę osiem.

Reprezentacje uznały, że można podjąć próbę oszustwa?

Nie byłoby dyskwalifikacji, gdyby tego nie zrobiły. Przepisy nie są nowe. Funkcjonują w tej formie od wielu lat, a sposób kontroli i pomiaru jest dokładnie taki sam. Ekipy wiedziały, czego można się spodziewać.

Wiedziały czego się spodziewać, ale teraz otwarcie krytykują za pośrednictwem dziennikarzy czy mediów społecznościowych. Jak było na skoczni?

Po konkursie, tym bardziej w dużych emocjach, są duże pretensje. To oczywiste. Wszystko jednak w ramach przyzwoitości.

Kontroler sprzętu musi działać w pewien sposób bezdusznie, odkładając na bok marzenia i ambicje sportowców?

Niestety, to bardzo niewdzięczna rola. Szczególnie, jeżeli zawodnik czy zawodniczka zostają zdyskwalifikowani. Nie jest to łatwe, miłe i przyjemne. Jako pracownicy FIS musimy zapewnić to, by rywalizacja była możliwie sprawiedliwa.

Po takim konkursie można powiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem?

W kwestii kontroli sprzętu wszystko przebiegło poprawnie, ale pozostaje niesmak. To miało niemały wpływ na wyniki zawodów i odbiór dyscypliny. Nie jesteśmy zadowoleni, że tak się stało.

Rozstrzygnięcia poniedziałkowego mikstu były absurdalne.

Cóż mogę powiedzieć? Zawsze powtarzam, że zawodnicy dyskwalifikują się sami, jeśli oddają skoki w nieprzepisowym sprzęcie. Naszym zadaniem jest tylko sprawdzanie i wyłapywanie takich przypadków. Szczerze? Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać w konkursie olimpijskim. Wierzyłam, że drużyny przygotują się do takich zawodów i podejdą do tego poważnie. Jakie mam wyjście, jeżeli ktoś przyjeżdża na igrzyska z kombinezonem o 10 centymetrów za dużym? Proszę wybaczyć, widać to gołym okiem... Nie zmienia to faktu, że nadal musimy to zmierzyć, bo potrzebujemy wyniku na papierze.

Jako dyscyplina doszliśmy do ściany?

Od początku tej zimy z nowym kontrolerem pracujemy nad ulepszeniem przepisów. Na wiosnę przedstawimy propozycje. 

Z Agnieszką Baczkowską rozmawiał Dominik Formela