"Serce rozerwane na strzępy" - Kamil Stoch tuż za podium igrzysk
- Ten sezon jest dziwny. Dzieją się rzeczy, które są dla mnie trudne do zrozumienia. Staram się omijać przeszkody, bądź rozbijać je głową i robię wszystko, by było dobrze. Czasami to nie wystarcza - rozkłada ręce Kamil Stoch w rozmowie ze Skijumping.pl. W sobotę trzykrotny mistrz olimpijski wylądował tuż za podium konkursu na dużej skoczni igrzysk w Pekinie, kończąc zawody na czwartej pozycji.
Skijumping.pl: Emocje opadają?
Kamil Stoch: Wydawało mi się, że po kilku godzinach będzie łatwiej. Rozmawiamy o północy czasu lokalnego, właśnie wróciłem z kolacji. Wypiłem tylko herbatę i nie tknąłem nic więcej, bo na razie nie jestem w stanie niczego przegryźć. Głowa mi pęka, wiadro wylanych łez, a samopoczucie się nie zmieniło. Uważam, że pojawiła się przede mną kolejna szansa. Otworzyły się przede mną drzwi i wystarczyło tylko przestąpić. Dałem z siebie wszystko, a znowu nie byłem w stanie. No i tak… wszyscy widzieli rozstrzygnięcia zawodów.
Progu drzwi na podium nie udało się przekroczyć, natomiast trzeba zwrócić uwagę na pracę wykonaną ku temu, by w ogóle zbliżyć się do najlepszych. Treningi czy kwalifikacje nie zwiastowały walki o medale.
Wszyscy mnie znacie. Nigdy się nie poddaję i zawsze szukam rozwiązania. Czasami smucę się, złoszczę i nie odzywam się do nikogo, ale staram się wykorzystać wszystkie narzędzia i nie odpuszczam do odpięcia nart. Tak było i tym razem. Udało się wszystko połapać, ale to nie tylko moja zasługa. To także efekt działań sztabu szkoleniowego i ludzi, którzy mnie wspierają - włącznie z moją żoną. Dodawali mi otuchy i energii. Znaleźliśmy odpowiednie rozwiązanie na te zawody, poszedłem w to jak dzik. Nie liczyłem i nie kalkulowałem. Wiedziałem, że muszę w to iść całym sobą i tak zrobiłem. Włożyłem wszystko w to, co było do zrobienia. Nie było idealnie, bo pewnie byłoby więcej, gdyby było tak było. A może i nie? Wystarczyło tylko i aż na czwarte miejsce.
Musimy mieć na uwadze przebieg tej zimy. Grudniowe zapalenie zatok, styczniowe wycofanie z Turnieju Czterech Skoczni, a następnie kontuzja kostki - odniesiona dokładnie miesiąc przed olimpijskim konkursem na dużej skoczni.
Ten sezon jest dziwny. Dzieją się rzeczy, które są dla mnie trudne do zrozumienia. Staram się omijać przeszkody, bądź rozbijać je głową i robię wszystko, by było dobrze. Czasami to po prostu nie wystarcza. Trudno nawet po kilku godzinach mi o tym rozmawiać… Czuję, że można było z tego wycisnąć więcej. A jest jak jest… Co z tym zrobię?
W sercach kibicach Kamil Stoch zawsze ma zapewniony medal z najcenniejszego kruszcu. A te sportowe? Będą jeszcze różne okazje, sezon jeszcze się nie skończył.
Dziękuję za wsparcie. Czasami przestaję wierzyć we wszystko, ale są ludzie, którzy dają mi wsparcie, wiarę i pomagają przetrwać trudne chwile. Wiem, że to wszystko pewnie minie za kilka godzin. Prześpię się i spojrzę na to z dystansem, ale na tę chwilę mam serce rozerwane na strzępy.
Z Kamilem Stochem rozmawiał Dominik Formela