Sarajewo wciąż wierzy w reaktywację skoczni i zimowe igrzyska 2030
Co cztery lata przy okazji Zimowych Igrzysk Olimpijskich wraca temat białej olimpiady, którą w 1984 roku zorganizowało Sarajewo, uważanej za jedną z najpiękniejszych w historii. Wspomina się też tamtejsze obiekty, które po jugosłowiańskiej imprezie popadły w ruinę. Są jednak w Bośni i Hercegowinie tacy, którzy wciąż wierzą w powrót tamtejszych skoczni do statusu aren olimpijskich i to już za osiem lat.
Temat istnieje od około dwóch lat. Barcelona, która chce kandydować do miana organizatora igrzysk w 2030 roku, nawet jeśli otrzyma prawa organizacji, choć powiedzmy to od razu, że nie jest faworytem w tym wyścigu, nie będzie budować u siebie skoczni narciarskich ani toru do konkurencji saneczkarskich i bobslejowych. Jedną z rozważanych opcji jest rozegranie rywalizacji w tych dyscyplinach w Sarajewie, które jest zaprzyjaźnionym, partnerskim miastem stolicy Katalonii. O ile rozmowy, na nie do końca oficjalnym szczeblu, na temat wspomnianego toru toczą się już od jakiegoś czasu, o tyle po miesiącach ciszy bośniacka prasa pisze znów o hiszpańskim zainteresowaniu kompleksem Igman, na którym złote medale igrzysk zdobywali Jens Weissflog i Matti Nyakenen.
Hiszpanie mieli być wstępnie dogadani z Courchevel na temat wynajęcia tamtejszych skoczni, które już przed trzydziestoma laty pełniły rolę olimpijskich w czasie imprezy w Courchevel w 1992 roku. Jednak według bośniackich mediów rozmowy stanęły w martwym punkcie, co poczytano za otwarcie się kolejnej szansy dla Sarajewa.
"Duch olimpijski może powrócić do Sarajewa, a Barcelona chce, aby niektóre zawody odbyły się w stolicy Bośni i Hercegowiny" - pisze jeden z największych bośniackich serwisów sportowych Sportsport.ba. "Chodzi głównie o bobsleje i sanki, czyli wskrzeszenie toru Trebevic, ale wspomniano również o skokach narciarskich i kombinacji norweskiej, które to dyscypliny miałyby zostać rozegrane na Igmanie. Nasza stolica posiada wystarczającą ilość miejsc noclegowych wysokiej jakości, ale problemem jest komunikacja drogowa między lotniskiem, hotelami i arenami sportowymi i w tym obszarze jest dużo pracy do wykonania. Sprawa jest aktualna. W zeszłym tygodniu odbyły się pierwsze oficjalne rozmowy na temat powrotu ducha olimpijskiego do Sarajewa. Barcelona, jako wielki przyjaciel naszej stolicy, podobnie jak MKOl, będzie partycypować w odbudowie aren olimpijskich".
Rekord skoczni K-112 należy do Mattiego Nykaenena (116 m.), najdłuższy skok na mniejszym obiekcie podczas przedolimpijskiego konkursu oddał Primoż Ulaga (95 m.). Przed wspomnianą olimpiadą trenerem młodych bośniackich zawodników został Janusz Fortecki, który przygotowywał ich na skoczni Vlašić w miejscowości Travnik do udziału w igrzyskach w roli przedskoczków. Skocznie olimpijskie w Sarajewie funkcjonowały do końca lat 80., przetrwały jakoś wojnę domową w Jugosławii, ale nie nadawały się już do użytku.
Lokalny animator sportu Selver Merdanovic kilka lat temu postawił sobie za cel stworzenie na nowo bośniackich skoków narciarskich. Założył stowarzyszenie zrzeszające młodych adeptów dyscypliny, a jego życiowym marzeniem stał się powrót Sarajewa na skokową mapę świata, najpierw poprzez reaktywację najmniejszych skoczni 25- i 45-metrowej. W marcu 2015 roku kompleks Igman odżył na chwilę po 26 latach milczenia. Na zaimprowizowanej w pobliżu olimpijskich obiektów małej skoczni K-15 zorganizowano zawody dla przedstawicieli różnych kategorii wiekowych. Sarajewską inicjatywę wsparł między innymi Miran Tepes, który podarował Bośniakom 15 kompletów sprzętu dla dzieci. Zabrakło jednak wsparcia dla projektu, który szybko został zapomniany.