Kasai: Mój cel się nie zmienił - to złoty medal olimpijski
Przez moment wydawało się, że jeszcze w tym sezonie możemy zobaczyć go w Pucharze Świata. Noriaki Kasai wygrał jeden z krajowych konkursów, a w związku z planami wysłania przez japońską federację rezerwowej drużyny na Puchar Świata w Lahti, pojawił się cień nieoczekiwanej szansy dla weterana skoczni. Ostatecznie do tego nie doszło, ale nie wpłynęło to w żaden sposób na poziom motywacji Japończyka.
Kasai poleciał na igrzyska w Pekinie jako komentator japońskiej stacji telewizyjnej. Były to jego dziewiąte igrzyska, pierwsze w innej roli niż czynnego skoczka. - Będąc tam, poczułem jak bardzo płonie mój duch sportowca - przekazał Kasai. - Interesowały mnie nie tylko skoki. Oglądałem łyżwiarzy figurowych Yuzuru Hanyu, Nathana Chena, panczenistów. Widziałem zmagania w curlingu, byłem pod wrażeniem wszystkiego, co udało mi się zobaczyć.
Krótko po powrocie z Chin Kasai natchniony olimpijskim duchem wziął udział w 50. Memoriale Olimpijczyków na Miynomori w Sapporo, który określił mianem pierwszej z wielu rozgrywek o udział w igrzyskach w 2026 roku, które odbędą się we Włoszech. - Mój występ nie był taki zły, ale poprawię co trzeba, żeby znowu stanąć na podium - powiedział po zawodach. W ten weekend w Sapporo odbyły się kolejne zawody, które nie przyniosły jednak zauważalnego progresu. 50-latek zajął 11. i 7. miejsce.
- Poziom światowej czołówki jest wysoki, ale mnie to nie zniechęca. Igrzyska olimpijskie za cztery lata nie zakończą się dla mnie w sferze marzeń. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by Ryoyu był nie tylko moim kolegą z drużyny i podopiecznym w klubie, ale także rywalem. Mój cel się nie zmienił - jest nim złoty medal olimpijski - po raz enty deklaruje japoński weteran, który podczas igrzysk w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo będzie liczył sobie blisko 54 lata.