Szalona akcja w Nowym Jorku. Skoki pod wieżami World Trade Center!
Takiej promocji nie miały żadne mistrzostwa świata w lotach narciarskich i pewnie żadne już nie będą miały. W grudniu 1995 roku, tuż przed Bożym Narodzeniem organizatorzy czempionatu, który w tym samym sezonie przeprowadzało Bad Mitterndorf, urządzili niezwykły event w Nowym Jorku, pod wieżami World Trade Center, które kilka lat później w wyniku ataku terrorystycznego zniknęły z powierzchni ziemi.
Na czele komitetu mistrzostw stał Hubert Neuper, były znakomity austriacki skoczek narciarski, w ostatnich latach menadżer Gregora Schlierenzauera, człowiek o wielu organizacyjnych talentach. Dość powiedzieć, że w 1999 roku powierzono mu przygotowanie w Wiedeńskiej Operze Państwowej uroczystej gali, podczas której jury pod przewodnictwem ówczesnego prezydenta MKOl Juana Antonio Samarancha wybrało najwybitniejszych sportowców stulecia. Neuper wpadł na absolutnie oryginalny pomysł akcji promocyjnej imprezy w Bad Mitterndorf. Postanowił zebrać gwiazdy światowego narciarstwa i urządzić im konkurs skoków w samym sercu Nowego Jorku.
Organizacja takiego wydarzenia musiała rzecz jasna kosztować. Ale obrotny Neuper postarał się o zasobnych sponsorów, wśród których prym wiódł austriacki potentat budowlany Richard „Mörtel” Lugner. Słynny przedsiębiorca wyczarterował samolot do Nowego Jorku, na pokładzie którego znaleźli się narciarze, celebryci i dziennikarze. W tym czasie w światowej stolicy biznesu kończono na ogromnym rusztowaniu montaż sztucznej skoczni narciarskiej i zwożenie nań śniegu przez ciężarówki. Gabriele Wolf z Austriackiego Narodowego Biura Turystyki, zaangażowana w akcję, wspominała na łamach nowojorskiego dziennika The Daily Gazette, że była to jedna z „najbardziej szalonych promocji”, jakie kiedykolwiek widziała. - Śnieg został przywieziony z Lake Placid. Był zamarznięty w dużych kawałkach, więc musiał być przez cały ranek rozbijany, by dało się na nim skakać. - opowiadała.
Na starcie pokazowego konkursu pojawiły się takie gwiazdy skoków jak: Jan Bokloev, Stefan Zund, Jochen Danneberg czy Eddie Edwards. Brytyjczyk zaprezentował się w swoim stylu, miał być jednym z nielicznych, którzy nie ustali swojego skoku. Pojawił się też przedstawiciel raczkujących holenderskich skoków, Jarno Bor.- Byłem wtedy jedynym z pionierów skoków w moim kraju, w 1993 roku w Meinerzhagen zdobyłem brązowy medal mistrzostw krajów nizinnych. Hubert to zauważył i postanowił również i mnie zaprosić na to niezwykłe wydarzenie - opowiada nam były sportowiec z Beneluksu.
Oprócz skoczków zaprezentowali się inni wybitni przedstawiciele narciarstwa, jak alpejczycy Walter Kroneisl, Franz Klammer czy biegaczka Annemarie Moser. Pewną niedogodnością dla części uczestników imprezy był fakt, że odległość z hotelu znajdującego się na Times Square do mini skoczni postawionej pod World Trade Center musieli pokonać komunikacją miejską, poruszając się w butach narciarskich i z nartami na ramieniu wśród zdezorientowanych nowojorczyków.
Nie rywalizacja była tu celem nadrzędnym, a zabawa, szeroki uśmiech uczestników i reklama nadchodzących mistrzostw świata w lotach. Oczywiście mierzono jednak odległości uzyskiwane przez poszczególnych skoczków i sporządzono klasyfikację zmagań. Konkurs wygrał Klammer, który wraz ze wspomnianym Jarno Borem został współrekordzistą skoczni. Obaj na nowojorskim miniobiekcie do skakania wylądowali na 23 metrze. - Impreza udała się znakomicie - wspomina Bor. - Plejada gwiazd, piękna pogoda, ogromne zainteresowanie... Pamiętam, że te zawody były nawet transmitowane przez lokalną telewizję. Nagrody otrzymaliśmy na 63. piętrze wieżowca Rockefeler Plaza, a wręczał je nam... Donald Trump.
Skoki narciarskie, choć wyłącznie w rekreacyjnej i zabawowej formie, powróciły w ten sposób do Nowego Jorku po półwieczu nieobecności. W latach 1936-38 skocznia umożliwiająca skoki do około 25 metrów, jedna z nielicznych w historii znajdująca się pod dachem, funkcjonowała w hali Madison Square Garden.
Podczas samych mistrzostw na Kulm pasjonującą batalię o zwycięstwo stoczyli Andreas Goldberger i Janne Ahonen. Ten pierwszy w ostatniej serii oddał skok o cztery metry dłuższy od Fina (198 m przy 194 m Ahonena) i zdobył pierwszy i jedyny w swojej karierze indywidualny złoty medal na dużej imprezie. Absolutną niespodzianką, by nie powiedzieć sensacją, było trzecie miejsce Słoweńca, Urbana Franca, zawodnika co najwyżej mocno przeciętnego. Po latach nieobecności na start rozgrywanych na mamucie mistrzostw świata powrócili polscy skoczkowie. Adam Małysz po pierwszym dniu zmagań zajmował ósme miejsce, ostatecznie sklasyfikowano go na 14 miejscu.
Czytaj też:
Eurowizja i skoki, czyli "najdziwniejszy konkurs w historii narciarstwa"
"Cieszę się, że w ogóle żyję" - rozmowa z Ingemarem Mayrem, byłym reprezentantem Holandii