Strona główna • Puchar Świata

Sandro Pertile podsumowuje sezon. "Skoki są teraz bardziej sprawiedliwe"

Za nami wyczerpujący sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich, podczas którego najlepsi zawodnicy rywalizowali także na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie oraz mistrzostwach świata w lotach w Vikersund. Dyrektor zawodów PŚ, Sandro Pertile w rozmowie z portalem Skijumping.pl podsumował ostatnie cztery miesiące rywalizacji.


Miniona zima była dla Sandro Pertile drugą w roli dyrektora Pucharu Świata. Jak włoski działacz ocenia ostatnie miesiące? - Uważam, że powinniśmy być bardzo zadowoleni z ostatnich dwóch sezonów. Pierwszy powód jest dla mnie oczywisty - musieliśmy zmierzyć się z pandemią Covid-19, która kompletnie zmieniła nasze życie. Muszę przyznać, że ostatni sezon był pod tym względem nawet gorszy od poprzedniego w kwestii wysiłków nad organizacją zawodów.

- We wrześniu sądziliśmy, że pandemia dobiega końca i oczekiwaliśmy świetnego sezonu z mnóstwem kibiców na trybunach. W listopadzie zostaliśmy jednak ponownie poddani presji z powodu wzrostu przypadków zakażeń na Covid-19. Szczególnie końcówka grudnia i styczeń były dla nas okresem pełnym wyzwań. Co weekend byłem gotów do przerwania sezonu Pucharu Świata ze względu na duże liczby zachorowań. Fala zakażeń była dotkliwa, ale krok po kroku, zawody po zawodach, staraliśmy się przeprowadzać konkursy zgodnie z planem - przyznaje dyrektor cyklu.

- Następnie nadszedł czas na igrzyska olimpijskie, podczas których mierzyliśmy się z dziwną sytuacją. Przemieszczaliśmy się tylko pomiędzy hotelem i areną zmagań. Nie było możliwości, aby zwiedzić inne miejsca. Ale ostatecznie krok po kroku udało nam się rozegrać cały sezon. Tej zimy nie straciliśmy ani jednego konkursu. To z pewnością wielkie osiągnięcie dla naszej dyscypliny. Tak jak mówiłem, z mojej perspektywy ten sezon był jeszcze większym wyzwaniem od poprzedniego i dlatego satysfakcja na koniec jest większa od naszych przewidywań. W listopadzie brałbym w ciemno tak sprawne przeprowadzenie całej zimy - ocenia Pertile.

- Będę szczery, dla mnie prawdopodobnie najtrudniejszym momentem był dzień konkursu drużyn mieszanych na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Tamten wieczór był dla nas wszystkich wielką niespodzianką [z uwagi na nieprzepisowe kombinezony, zdyskwalifikowanych zostało pięć zawodniczek z Austrii, Japonii, Niemiec i Norwegii, zaś na podium stanęły reprezentacje Słowenii, Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego i Kanady - przyp. red.]. Oczywiście przebieg tych zawodów miał wielki wpływ na nasz sezon. Dużo pracowaliśmy, aby dokonać analizy sytuacji i wyciągnąć z niej wnioski - stwierdza Włoch.

- Uważam, że w perspektywie całej zimy był to udany sezon dla naszego sportu. Mieliśmy jedenastu zwycięzców indywidualnych konkursów oraz dziewiętnastu zawodników na podium. To bardzo interesujące liczby, które pokazują, iż w wymiarze międzynarodowym był to bardzo ciekawy sezon - ocenia Sandro Pertile: - Oczywiście dla kilku reprezentacji była to wymagająca zima. Szczególnie Polska była jedną z drużyn, dla których to były trudne miesiące. Z międzynarodowej perspektywy był to jednak świetny sezon. Mieliśmy wspaniałe igrzyska olimpijskie oraz mistrzostwa świata w lotach, bardzo interesujący Turniej Czterech Skoczni oraz świetny finałowy weekend w Planicy, prawdopodobnie najlepszy w całej zakończonej już edycji Pucharu Świata.

- Skoki narciarskie żyją z obecności kibiców. Kiedy po raz pierwszy w sezonie mieliśmy możliwość rozegrania zawodów przy pełnych trybunach, od razu poczuliśmy się zupełnie inaczej. To jest moje największe marzenie na następną zimę, aby widzowie powrócili na stałe pod skocznie, żebyśmy wspólnie mogli przeżywać wspaniałe zawody - stwierdza działacz FIS.

W zakończonym sezonie pojawiały się głosy, iż jury zawodów zbyt asekuracyjnie ustala długość rozbiegu, w efekcie widzowie rzadko są świadkami dalekich lotów. Sandro Pertile ocenia jednak tę sytuację z innej perspektywy: - Kiedy przed dwoma laty rozpoczynałem swoją pracę w roli dyrektora PŚ, jednym z głównych problemów były kontuzje sportowców. W tamtym sezonie [2019/2020 - przyp. red.] mieliśmy dwa poważne urazy kolana w Pucharze Świata. Natychmiast postanowiliśmy reagować, aby uniknąć sytuacji, w których zawodnik traci całą lub niemal całą karierę z powodu kontuzji. Jednym z naszych działań było podjęcie próby rozgrywania zawodów w obrębie rozmiaru skoczni. Oznacza to, iż nasze jury ma teraz za zadanie przeprowadzenie konkursów z najdłuższymi skokami w pobliżu punktu HS, aby dać wszystkim zawodnikom szansę na idealne lądowanie telemarkiem.

- Myślę, że to nie tylko podstawowa kwestia bezpieczeństwa, ale także uczciwej rywalizacji. To wielka szkoda, kiedy zawodnik przegrywa zawody, ponieważ nie może ustać swojej próby telemarkiem. Musimy się z tym pogodzić, że czasami nie skaczemy już tak daleko jak dawniej. Jestem jednak przekonany, że pod względem bezpieczeństwa naszych zawodników był to krok naprzód - uważa dyrektor Pucharu Świata.

- Chciałbym także dodać, iż ten sezon był ogólnie naprawdę pozytywny z punktu widzenia jury. Jeżeli dokonamy ogólnej analizy, to sądzę, że liczba ekscytujących konkursów była znacznie wyższa niż tych, podczas których mieliśmy problemy. W trakcie sezonu zawsze znajdą się 2-3 wydarzenia, z których nie jesteś zadowolony i jest to kwestia, z którą musimy się pogodzić - przyznaje Włoch, przechodząc do tematu sobotniego konkursu PŚ w lotach w Oberstdorfie, podczas którego kilkanaście razy zmieniano długość rozbiegu.

- Podczas tego weekendu mierzyliśmy się z szybko zmieniającym się wiatrem. Z uwagi na obecny sprzęt zawodników jesteśmy bardziej narażeni na podmuchy, a im większa skocznia, tym większe potrafią być różnice w odległościach. Na obiektach do lotów, przy lekkiej zmianie kierunku wiatru, mogą one dochodzić do 60-80 metrów. Czasami, szczególnie podczas tego sezonu, musieliśmy przeprowadzać zawody ze zmiennym wiatrem, wiejącym raz pod narty, a raz w plecy skoczków. To niezwykle trudna kombinacja, ponieważ jeżeli trafisz na górną lub dolną część wietrznego korytarza, to skaczesz w zupełnie innych warunkach - ocenia Pertile.

- Tego dnia [w sobotę w Oberstdorfie - przyp. red.] jury zawodów postanowiło szybciej zareagować na sytuację. Prawdopodobnie moglibyśmy dyskutować godzinami lub dniami na temat tej decyzji. Zawsze szanuję pracę jurorów, którzy w swoim pokoju posiadają monitor z danymi i muszą zdecydować, czy wydają zgodę na start zawodnika, czekają na poprawę lub zmieniają pozycję belki startowej. Z zewnątrz to wszystko zawsze wydaje się takie proste, ale kiedy jesteś w pokoju jury to musisz podejmować decyzje w ciągu kilku sekund. To jasne, że czasami sprawy nie przebiegają w stu procentach dobrze, ale jest to normalna sytuacja, z którą spotykamy się na co dzień w życiu - stwierdza dyrektor PŚ.

- Analizując sezon widzimy, iż czasami zawodnicy mają szczęście, a czasami nie, ale w perspektywie całej zimy bilans pecha i szczęścia do warunków się wyrównuje i to jest coś, co musimy zaakceptować. Nasz sport jest rozgrywany na świeżym powietrzu. Wiatr jest ważną częścią naszych zmagań i tego nie zmienimy. Możemy jednak podkreślić, że obecnie dzięki kompensatom punktowym sytuacja jest znacznie lepsza niż wcześniej. Teraz zawodnik otrzymuje przynajmniej punkty za warunki w trakcie swojej próby, co kilka lat temu przed wprowadzeniem kompensacji za wiatr i belkę było niemożliwe. Dlatego uważam, że pomimo wyzwań z jakimi musimy się mierzyć, skoki narciarskie są teraz bardziej sprawiedliwe niż w przeszłości - ocenia Sandro Pertile.