Zmarł trener Jan Gąsiorowski, "drugi ojciec" Wojciecha Fortuny
We wtorek, 24 maja w wieku 91 lat zmarł Jan Gąsiorowski, trener w klubie Wisła Gwardia Zakopane, szkoleniowiec wielu podhalańskich talentów, w tym Wojciecha Fortuny, o którym złoty medalista igrzysk w Sapporo w 1972 roku mówił często jako o swoim drugim ojcu.
Gąsiorowski po wojnie marzył o karierze sportowca, skakał na terenowych skoczniach i próbował swoich sił w konkurencjach zjazdowych. To jednak rola trenera okazała się być jego życiowym powołaniem. Zdobył wykształcenie pedagogiczne, odbył wiele kursów trenerskich i rozpoczął pracę szkoleniowca w klubie Wisła Gwardia Zakopane.
Początkowo prowadził dzieci w różnych dyscyplinach, ale zaczęło to przerastać jego możliwości, więc skupił się tylko na skokach. Słynął z żelaznej ręki wobec swoich podopiecznych, wśród których starał się trzymać żelazną dyscyplinę. - Nawet teraz gdy spotykam moich wychowanków, to mimo że mają pięćdziesiątkę czy sześćdziesiątkę na karku, widząc mnie z daleka, wyrzucają papierosa albo trzymają go za plecami. Doczekali się wnuków, ale wciąż mają utrwalony respekt przed trenerem - opowiadał z uśmiechem w biografii Wojciecha Fortuny "Skok do piekła" z 2013 roku.
"Gąsior", jak na niego mówiono, blisko współpracował z trenerem kadry Januszem Forteckim - Był taki okres, że reprezentacja składała się z 10 skoczków i aż pięciu było z mojej drużyny - opowiadał w niedawnej rozmowie z portalem Onet.pl. - Wtedy wyglądało to tak: zbierało się zawodników, organizowało zawody, które miały być kwalifikacją i, w zależności od miejsc, tworzono ranking, który potem decydował o ewentualnym dostaniu się do kadry.
Jako nieformalny asystent trenera kadry starał się razem z Forteckim wprowadzać innowacyjne rozwiązania do treningu reprezentantów Polski. Wzorem trenera siatkarskich mistrzów świata i olimpijskich Huberta Wagnera zawodników wyposażano w ciężkie, 10-kilogramowe kamizelki, w których ćwiczyli wytrzymałość, biegając w ten sposób wiele kilometrów. Skoczkowie latem trenowali na nartach wodnych i latali szybowcami.
Najbardziej znanym wychowankiem Gąsiorowskiego jest oczywiście mistrz olimpijski i mistrz świata z Sapporo z 1972 roku, Wojciech Fortuna, który jak powszechnie wiadomo nie był początkowo brany pod uwagę jako członek ekipy olimpijskiej. Zakopiański trener był jednym z tych, którzy do końca walczyli o, to by Fortuna mógł wsiąść do samolotu lecącego na wyspę Hokkaido i dopiął swego.
"Gąsior" i jego podopieczny z zakopiańskiej Ciągłówki stali się bliski sobie ludźmi, choć w wydanej w latach 90. biografii "Szczęście w powietrzu" Fortuna potwierdził wszystkie informacje o żelaznej ręce swojego szkoleniowca. - Tyle tylko powiem, że dziś jeszcze nie odważam się mówić mu po imieniu, choć mam kawał życia za sobą. Nawet teraz jak się spotykamy, nie palę. Zdarzyło się, że jeden drugiemu ukradł spodenki. Tego samego dnia wyleciał z klubu. W Wałczu w czasie sprzeczki uderzyłem Stefana Hulę, tegoż samego dnia już wracałem do Zakopanego. Niejeden raz pytano mnie o przyczyny niepowodzeń po Sapporo. Teraz chciałbym dać odpowiedź: brakło "Gąsiora"!