W Erzurum znów osunęła się ziemia, tureckie skocznie wyłączone z użytku
Bardzo trudna, kręta i wyboista jest krótka historia skoczni narciarskich znajdujących się w tureckim Erzurum powstałych w 2010 roku. Obiekty częściej bywały niedostępne niż dostępne dla skoczków. Na tę chwilę na obiekcie Kiremitliktepe znów nie da się skakać.
15 lipca 2014 roku we wczesnych godzinach rannych na terenie skoczni osunęła się ziemia. Wszystkie obiekty wchodzące w skład kompleksu (K125, K95, K65, K40 i K20) uległy bardzo poważnym uszkodzeniom – przede wszystkim zeskoków, które praktycznie w komplecie zostały porozrywane i osunęły się w dół. Kompleks z trudem odbudowano na olimpijski festiwal młodzieży Europy zaplanowany na 2017 rok. Ale i po tym czasie z różnych powodów skocznie bywały zamykane na wiele miesięcy.
- Myślimy o tym, by wrócić z zawodami do Turcji - mówił nam Sandro Pertile w marcu tego roku. Ze słów, które przekazał nam trener reprezentacji Turcji Nejc Frank jasno wynikało, że najbliższym czasie nie będzie to możliwe: - Powiem tak, skocznie wymagają już gruntownego remontu. Dużo rozmawialiśmy o tym ostatniej zimy. Ja mogę tylko mieć nadzieję, że kiedyś wrócą tu duże zawody.
W tej chwili nie tylko nie ma mowy o jakichkolwiek zawodach, ale nawet o treningach. Na zeskoku skoczni K125 i K95 znów pojawiło się osuwisko, choć na wielokrotnie mniejszą skalę niż to sprzed ośmiu laty. Miejscowi działacze wystąpili do ministerstwa sportu o środki na remont. Nie wiadomo jednak jaki będzie odzew, gdyż tamtejszy resort już w przeszłości tracił cierpliwość, gdy musiał wykładać dodatkowe fundusze na naprawy nieszczęsnego obiektu. Problem stał się niemal od razu asumptem do lokalnych przepychanek politycznych.
Warto jeszcze dodać, że stowarzyszenie opiekujące się skocznią wydało miliony lir na inwestycję w infrastrukturę krajobrazu dookoła kompleksu. Otoczenie obiektów posiane roślinnością zostało w ubiegłym roku najpierw wysuszone przez słońce, a potem strawione przez pożar i zamieniło się w popiół.