"Jest w naszym wieku, ale jest naszym szefem" - Stoch o współpracy z Thurnbichlerem
Polscy skoczkowie rozpoczęli sierpniowy urlop, kończąc pierwszy etap przygotowań do Pucharu Świata 2022/23. Przed wakacjami Biało-Czerwoni sprawdzili się w Letnim Grand Prix, gdzie po jednym konkursie wygrali Dawid Kubacki oraz Kamil Stoch. Dla naszych rodaków starty na igelicie to pierwsze sprawdziany pod okiem Thomasa Thurnbichlera, 33-letniego trenera z Austrii. Tyrolczyk zastąpił wiosną Michala Doležala na stanowisku głównego szkoleniowca kadry narodowej.
Kamil Stoch minionej zimy odpuścił kilka konkursów z powodu kontuzji kostki, której nabawił się tuż przed Pucharem Świata na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. - Trenuję, a przynajmniej staram się trenować na sto procent, natomiast od czasu do czasu ta kontuzja daje o sobie znać. Z pozoru nie było to nic groźnego, ale kostka i więzadło to dość wrażliwy punkt. Obciążenia treningowe i liczne odbicia sprawiają, że dłużej to wszystko się goi. Dlatego będzie to jeszcze odczuwalne przez jakiś czas. Dla mnie najważniejsze, że nie ma zagrożenia, iż coś się odnowi - opisuje swój stan zdrowia trzykrotny mistrz olimpijski w wywiadzie opublikowanym na kanale YouTube firmy Atlas.
35-latek minionej zimy tylko raz stanął na pucharowym podium. Wiosna była okazją do naładowania baterii po nerwowym finiszu sezonu olimpijskiego. - Udało się odpocząć. W końcu mieliśmy kilka tygodni dla siebie. Spędziliśmy ten okres podróżując i odpoczywając. Posiedzieliśmy z żoną w Słowenii, byliśmy na Bałkanach. To był niesamowity czas, który pozwolił mi się odciąć od skakania i tego, co było, a także przygotować na to, co będzie. Ostatni sezon zakończył się... dziwnie. Było dużo nieporozumień, niedomówień, a przede wszystkim dużo niepewności w kontekście przyszłości. To dawało mieszane odczucia. Na koniec trudnego sezonu dowiedzieliśmy się, że umowa z Michalem Doležalem nie zostanie przedłużona. Poniekąd snuliśmy plany na przyszłość, a tu się okazało, że te plany się rozmyły. I co dalej? Cały problem polegał na tym, że nie znaliśmy następnego szkoleniowca. Władze Polskiego Związku Narciarskiego same nie wiedziały - wspomina 35-latek w rozmowie z Natalią Maślanką.
- Dość szybko dowiedzieliśmy się, że następcą będzie Thomas Thurnbichler, czyli austriacka szkoła, która bardzo mi odpowiada. Po pierwszych spotkaniach online wlało się we mnie dużo optymizmu. Teraz to wygląda super. Mamy bardzo dobry sztab szkoleniowy. Pracuję w grupie ludzi, która wie, co i w jaki sposób chce osiągnąć. Panuje świetna atmosfera, wszyscy są zmotywowani i gotowi do działania. Pierwsze treningi pokazały, że trener jest idealną osobą na to miejsce. Dobra atmosfera to poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzna siła napędowa. Wiemy, że wszystko jest w porządku i możemy iść na całość w swoich działaniach. Mamy większą wiarę ku temu, że te działania przyniosą zamierzony skutek - kontynuuje dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
- Każdy trener, z którym miałem okazję pracować, miał coś swojego. W tym cechy charakteru, które wyróżniały go na tle innych osób. A do tego system pracy i komunikacji z innymi ludźmi. Z niektórymi musiałem docierać się dłużej i znajdować wspólny język. Z innymi przychodziło mi to bardzo łatwo. Cieszę się, że z obecnym trenerem przyszło to od razu. Dużym plusem jego wieku jest młodzieżowy sposób porozumiewania się. Nie ma dystansu i barier, to przyszło naturalnie. Zaskoczył mnie jego stopień pewności siebie i sposób komunikowania swoich założeń, celów oraz oczekiwań. Wszyscy to akceptują i dostosowują się do tego. Wiemy, że trener jest w naszym wieku, ale to on jest naszym szefem - podkreśla lider klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix 2022.