Jak wygląda idealny skok? "Rekord świata wylądowany telemarkiem"
Kamil Stoch szykuje się do dwudziestej edycji Pucharu Świata w karierze. 35-letni Polak od sezonu 2010/11, kiedy po raz pierwszy wygrał zawody tego cyklu, tylko dwukrotnie wypadł z czołowej "10" końcowej klasyfikacji generalnej. Były to sezony, po których pracę z Biało-Czerwonymi kończyli kolejno Łukasz Kruczek oraz Michal Doležal. Doświadczony reprezentant Polski nieprzerwanie udoskonala się w celu wykonania perfekcyjnego skoku. - To syzyfowa praca. Wiem, że nigdy tego nie osiągnę, ale chcę to osiągnąć - mówi dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
- Każdy sezon niesie jakieś trudności i doświadczenia, które czegoś mnie uczą. Dwa bardzo trudne sezony, które przeżyłem, były do siebie bardzo podobne. To były sezony 2015/16 oraz 2021/22. Moje oczekiwania były bardzo duże. Wysoka ambicja i energia poświęcona przygotowaniom pozwalały mi mieć oczekiwania wobec siebie, natomiast wszystko się rozwiało. Brutalnie zostałem sprowadzony do parteru. Życie pokazuje, że nie wszystko toczy się zgodnie z naszymi założeniami. Czasami musimy zaakceptować to, co jest. To sprawiło, że te sezony były takie trudne - mówi Kamil Stoch w wywiadzie opublikowanym przez firmę Atlas.
Trzykrotny mistrz olimpijski w przypadku obu wskazanych sezonów nie wskoczył na najwyższy stopień podium. - Moje oczekiwania były bardzo duże, a realia okazały się inne. Bardzo dużo rzeczy, na które nie miałem wpływu, potoczyły się tak, a nie inaczej. Zostały popełnione błędy. Nie tylko przeze mnie, ale przez wielu innych ludzi. Do tego zmiany przepisów, dużo stresu i oczekiwań. To wszystko powodowało, że nie mogłem w pełni się wykazać. Gdybym popatrzył na te sezony przez ludzki pryzmat, z dystansu, one nie były takie złe. Były całkiem okej. Ale przez to, że nastawiłem się na coś całkiem innego, to były dwa sezony niespełnionych oczekiwań i rozczarowań - wspomina w rozmowie z Natalią Maślanką.
- Dla kibiców najważniejszą składową są wyniki. Liczba miejsc na podium, wygranych, itd. Po zsumowaniu tego można stwierdzić, czy sezon był udany, czy nie. Dla mnie, jako doświadczonego zawodnika, sezon jest udany pod względem realizacji moich oczekiwań. Nawet nie wynikowych, ponieważ daję sobie cele zadaniowe. W danym sezonie chciałbym na przykład poprawić technikę skoku w fazie lotu, czyli prowadzić narty w konkretny sposób, zmniejszyć agresywność odbicia czy poprawić prędkości najazdowe, a co za tym idzie pozycję na rozbiegu. To elementy, które chcę poprawić, a następnie mają odzwierciedlenie w wynikach. Takie cele opracowuję na wiosnę. Całe lato poprawiam dany element skoku, by na śniegu funkcjonował po mojej myśli. Zimą nie ma miejsca na trening i poprawki. Muszę bazować na tym, co zrobiłem latem - zaznacza Stoch.
Trzykrotny zdobywca Złotego Orła ma na swoim koncie 39 pucharowych wiktorii. - Chcę wygrywać. Po to trenuję, by być najlepszym i cieszyć się momentem lotu. Im jest dłuższy, tym daje mi więcej przyjemności. Podobno nie ma skoku idealnego. Zawsze jest coś, co można zrobić lepiej i poprawić. Całe życie szukam idealnego skoku, chcę go oddać. Dążę do tego. To syzyfowa praca. Wiem, że nigdy tego nie osiągnę, ale chcę to osiągnąć <śmiech>... Dążenie do doskonałości jest dobre samo w sobie - uważa mieszkaniec Zębu.
- Dla mnie idealnym skokiem byłby lot po rekord świata, wylądowany pięknym telemarkiem i dwudziestopunktowe noty za styl. Wtedy bym wiedział, że zrobiłem wszystko idealnie. Czasami jest tak, że w moim odczuciu było super i nie dało się zrobić niczego lepiej, a dostaję noty 18,5 i skok jest umiarkowanie daleko. Mogło wiać w plecy, a sędziom coś się nie spodobało. Jesteśmy tylko ludźmi, dla jednych taki skok jest idealny, a dla innych mógł wyglądać ładniej - kończy Stoch.