Podopieczni Väätäinena z zagranicznym sponsorem. "Fińskie firmy tego nie rozumieją"
Po tym jak fińskiej federacji wygasła umowa sponsorska z producentem mebli Modeo, a także bardzo mocno rozrósł się sztab szkoleniowy reprezentacji skoczków, tamtejsi działacze stanęli przed nie lada wyzwaniem, by zapewnić swojej grupie odpowiednie wsparcie finansowe. Poszukiwania zakończyły się sukcesem, jednak w tym celu trzeba było zbadać rynek niemalże całej Europy.
Przygotowania Finów do nowego sezonu nadzoruje Mika Kojonkoski. Za największe wzmocnienie sztabu uważa Holendra Perre'a Hartmanna, z którym pracował wcześniej przy chińskim projekcie. Bezpośrednim asystentem Janne Väätäinena jest ponadto Słoweniec Andraz Pograjc, a fizjoterapeutą jego rodak Bostjan Achacic. Kwestiami sprzętowymi zajmują się Jouni Kaitainen, Janne Happonen i Francuz Frederic Zoz. W ciągu czterech lat reprezentanci Suomi mają wrócić na szczyt, tak przynajmniej wyobraża to sobie Kojonkoski. A do tego potrzebne są fundusze.
- 12 sierpnia Fiński Związek Narciarski podpisał umowę o współpracy z pewną austriacką firmą, która będzie naszym partnerem przez cztery najbliższe lata. Ponadto zawarto mniejszą umowę o współpracy z firmą z Niemiec - informuje Jari-Pekka Jouppi, dyrektor handlowy federacji, nie podając na razie nazw wspomnianych firm i sum, na które opiewają kontrakty. - To zmienia nasze możliwości zarządzania drużyną skoczków. Potrzebowaliśmy dużych środków, ponieważ mocno zainwestowaliśmy w tę grupę. Zatrudniliśmy Mikę Kojonkoskiego i sześciu nowych trenerów.
Jouppi w rozmowie z Yle.fi żalił się na brak zainteresowania sponsoringiem skoczków ze strony fińskich przedsiębiorstw. Federacja prowadziła negocjacje z czterdziestoma krajowymi firmami, ale nie zakończyły się one sukcesem. - Nie mogę uwierzyć, że fińskie firmy nie rozumieją tego, że niskim nakładem środków można uzyskać wysoką rozpoznawalność. W Europie Środkowej jest dokładnie odwrotnie. Skoki narciarskie królują w tamtejszych mediach, z kolei narciarstwo biegowe cieszy się znacznie mniejszym zainteresowaniem - tłumaczy dyrektor handlowy.
Przypomnijmy, że fiński związek prowadził też rozmowy z jedną z polskich firm. Ta miała się jednak wycofać, dowiedziawszy się o tym, że transmisje ze skoków narciarskich nie są w tamtejszej telewizji ogólnodostępne.