Strona główna • Puchar Świata

"Nie mamy planu B". Skoki w dobie kryzysu energetycznego

Działacze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej oraz organizatorzy zawodów rangi FIS modlą się o obfitą w opady śniegu zimę. Wzrost kosztów energii spowodowany wojną na Ukrainie może zmusić gospodarzy zawodów do szukania alternatywnych rozwiązań w przypadku braku środków na naśnieżenie obiektów. W światowej narciarskiej centrali już pojawiają się obawy o to, czy wszystkie wydarzenia zostaną przeprowadzone zgodnie z planem.

Jak podaje portal Nd-aktuell.de dwa lata temu produkcja 300 000 metrów sześciennych sztucznego śniegu w Sudelfeld, największym alpejskim kurorcie w Niemczech, kosztowała 1,3 miliona euro. Istnieje ryzyko, że najbliższej zimy koszt ten wzrośnie nawet sześciokrotnie. Międzynarodowa Federacja Narciarska zdaniem rzeczonego portalu obawia się już teraz, że cześć zaplanowanych na zbliżający się sezon imprez zostanie odwołana. - Nie mamy na razie żadnego planu B - przyznał niedawno bez ogródek sekretarz generalny FIS - Michel Vion. Dodał, że obawia się też publicznego oburzenia i głosów dezaprobaty, gdy ludziom nakaże się oszczędzanie prądu i siedzenie w chłodnych mieszkaniach, podczas gdy rozgrywane na sztucznym śniegu i przy sztucznym świetle imprezy generować będą olbrzymie koszty.

Sześć z siedmiu zaplanowanych na najbliższy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich konkursów w Niemczech odbędzie się przy świetle elektrycznym, w porze najwyższej oglądalności. - Puchar Świata jest dla nas jasną kwestią - mówi Hors Huettel, odpowiedzialny w Niemieckim Związku Narciarskim za skoki i kombinacje norweską. - Jesteśmy świadomi tego, że mogą pojawić się głosy krytyki. Ale takie wydarzenia to też duże zyski dla DSV z turystyki, telewizji, marketingu. Gdybyśmy zrezygnowali z tych imprez, uruchomilibyśmy spiralę, która mogłaby zagrozić całej istocie sportu.

W tej sytuacji może się wydawać, że największym wygranym w obecnych realiach jest Wisła, która przeprowadzi inaugurację sezonu zimowego na nawierzchni igelitowej. Według niemieckiego działacza polski organizator zaoszczędzi w ten sposób około 150 000 euro. Nie można wykluczyć, że w obliczu trwającej recesji skocznia imienia Adama Małysza nie będzie jedyną areną przyodzianą podczas rywalizacji najbliższej zimy w zieloną szatę zamiast białej. - Z powodu kryzysu energetycznego nie chciałbym ekstremalnie mroźnej zimy. Ale idealnie byłoby dla sportów zimowych, gdyby przez jej część panowała stosunkowo zimna aura z dużą ilością naturalnego śniegu - życzy sobie Horst Huettel.