Nowe narty tajemnicą powrotu Wellingera do formy? "Ich osiągi są naprawdę wysokie"
W 2018 roku był na ustach całego świata, kiedy to w Pjongczangu wywalczył tytuł mistrza olimpijskiego na normalnej skoczni. Kolejne lata nie były jednak dla niego udane. Nadchodzący sezon Pucharu Świata ma być jednak przełomowy w karierze Andreasa Wellingera.
10 lutego 2018 roku był najważniejszym dniem w dotychczasowej karierze Andreasa Wellingera. 22-letni wówczas reprezentant Niemiec sięgnął po złoty medal olimpijski na normalnej skoczni w Pjongczangu. Tydzień później został wicemistrzem na dużym obiekcie, przegrywając tylko z Kamilem Stochem. Wówczas mało kto zakładał, że następne lata dla gwiazdy koreańskich igrzysk będą drogą przez mękę.
Wszystko zaczęło się w czerwcu 2019 roku, kiedy to Wellinger doznał zerwania więzadła krzyżowego przedniego w prawym kolanie. Tym samym stracił szansę na występy w sezonie 2019/2020. W marcu 2020 roku złamał obojczyk na wakacjach w Australii, co opóźniło jego powrót do treningów. Zima 2020/2021 była dla Niemca kompletnie nieudana. Zamiast bić się o miejsce w kadrze na mistrzostwa świata w Oberstdorfie, mistrz olimpijski startował w zawodach FIS Cup w Szczyrku, gdzie w jednym z konkursów nie awansował do serii finałowej. Ostatni sezon był już lepszy w jego wykonaniu, ale obrońca tytułu nie mógł zaprezentować się w lutym na igrzyskach Pekinie z uwagi na pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Po zakończeniu ostatniej zimy, dwukrotny wicemistrz świata z Lahti przeszedł zabieg pękniętej łąkotki. Pomimo tych trudności, Andreas Wellinger w pełni wykorzystał letni okres przygotowawczy i obecnie to on nadaje tempo rywalizacji z Markusem Eisenbichlerem oraz Karlem Geigerem. 27-latek okazał się najlepszym reprezentantem Niemiec w tegorocznej edycji Letniego Grand Prix, trzykrotnie plasując się w czołowej piątce zawodów. Z kolei w ubiegłym tygodniu pewnie triumfował w krajowych mistrzostwach rozgrywanych w Hinterzarten.
- Andreas prezentuje się bardzo dobrze. Powrócił do wysokiej formy, naprawdę robi wrażenie - twierdzi trener reprezentacji Niemiec, Stefan Horngacher w rozmowie z telewizją ARD. Wszystko wskazuje na to, iż to właśnie Wellinger będzie liderem jego kadry w nadchodzącym sezonie.
Wpływ na powrót do formy mistrza olimpijskiego z Pjongczangu może mieć również zmiana sprzętu. Trzykrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata postawił na nową markę nart - Van Deer-Red Bull Sports. Za produkcję desek współodpowiada główny sponsor niemieckiego skoczka.
- Sport wyczynowy wymaga pracy nad dalszym rozwojem. Chciałem coś zmienić po ostatnim sezonie i z otwartym umysłem przystąpiłem do testów nowych materiałów. Badania wykazały, że osiągi moich nowych nart są naprawdę wysokie - wyjaśnia Andreas Wellinger.
Pomysłodawcą nowej marki nart jest legenda narciarstwa alpejskiego, Marcel Hirscher. To Austriak założył firmę Van Deer, której celem miało być rozbudzenie narciarskiego rynku. - Dla nas "dobre" jest niewystarczające. We wszystkim, co tworzymy, chcemy być o krok naprzód - przyznaje Hirscher. Od początku lata Van Deer współpracuje z firmą Red Bull.
O ile Andreas Wellinger ma być głównym bohaterem niemieckiej kadry w nowym sezonie, o tyle największą nadzieją na przyszłość reprezentacji ma być Philipp Raimund. 22-latek z Oberstdorfu zajął piąte miejsce w konkursie indywidualnym Mistrzostw Niemiec w Hinterzarten, zaś dzień później osiągnął trzeci wynik w rywalizacji drużynowej.
- Philipp w ostatnim czasie się rozwinął i znajduje się na dobrej drodze - zapowiada trener Horngacher. Austriacki szkoleniowiec jest zadowolony z faktu, iż Raimund szybko zintegrował się z resztą drużyny. Niewykluczone, iż skoczek z Oberstdorfu będzie stałym członkiem niemieckiej reprezentacji w zawodach Pucharu Świata.