Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Zawsze spadał na cztery łapy. Co się dzieje z Antoninem Hajkiem?

Mówi się o nim, że zawsze spada na cztery łapy. Pakował się w niejedną opresję, ale na dłuższą metę okazywało się, że przez każdą z nich przechodził niemal suchą stopą. Wszyscy mają nadzieję, że tym razem będzie podobnie.

Jak informują od kilku dni niezliczone portale nie tylko sportowe, czeski trener, a wcześniej skoczek, Antonin Hajek, od ponad miesiąca nie daje znaku życia. Rekordzista Czech w długości lotu miał udać się do Malezji, gdzie słuch po nim zaginął. Czeskie media snują różne możliwe scenariusze odnośnie tego, co stać się mogło z Hajkiem. Wśród nich są również te najbardziej tragiczne, na szczęście nie potwierdził ich żaden oficjalny organ.

Życie i kariera Antonina Hajka to nieustanny rollercoaster. W 2008 roku młody jeszcze zawodnik miał poważny wypadek samochodowy, z którego cudem uszedł z życiem. - Na zakręcie straciłem kontrolę nad samochodem - relacjonował. - Samochód jechał w kierunku zbocza, a potem nastąpiło to straszne uderzenie. Nawet nie wiem po jakim czasie odzyskałem przytomność. Leżałem na drodze i chciałem wstać, ale nie mogłem ruszać nogami. Namacałem telefon w kieszeni i zadzwoniłem do ojca. Za kilka minut już była na miejscu karetka. Lekarze mówili, że byłem bliski śmierci.

Hajek winą za całe zdarzenie obarczał dziury w asfalcie, niemniej w czeskim środowisku otwarcie mówi się o tym, że bezpośrednia przyczyna wypadku była zgoła inna, a wina prowadzącego auto została zamieciona pod dywan. Tonda, jak nazywają go w Czechach, wrócił na skocznię i wtedy paradoksalnie zaczął się najlepszy okres jego kariery. Nieustannie jednak sprawiał problemy wychowawcze, swoim zachowaniem mnożył siwe włosy na głowach przełożonych. W 2015 roku poinformował o zakończeniu kariery, podając jako przyczynę problemy zdrowotne. Prawda była jednak inna.

Jak informuje portal Expres.cz Hajek, został wyrzucony z kadry i z klubu Dukla Liberec za niesportowy tryb życia. Nie rokował żadnych nadziei na poprawę. - W skokach trzeba naprawdę ciężko pracować, niektórych zachowań u niego nie można było w nieskończoność ignorować - mówił wówczas prezes Dukli Michael Georgiev. Po jakimś czasie powrócił na łono macierzystej federacji już jako trener męskiej, a potem kobiecej kadry. 

W czasie swojej pracy ze skoczkiniami nawiązał romans z podopieczną, Karoliną Indrackovą. Bieżący rok spędzał głównie na sali sądowej podczas burzliwych rozpraw rozwodowych. To właśnie problemy osobiste miały być powodem, dla których Hajek zdecydował się na daleką podróż do Azji, z której jak dotąd nie wrócił.

Antonin oprócz trudnego charakteru posiadał niewątpliwy talent do skoków narciarskich, którego jednak w całości zdecydowanie nie wykorzystał. W 2010 roku zajął siódme miejsce podczas konkursu na dużej skoczni rozgrywanego w ramach igrzysk w Vancouver. Miesiąc później był ósmy na mistrzostwach świata w lotach w Planicy. Sześciokrotnie plasował się w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata, dwukrotnie była to lokata tuż za podium. Trzy razy stawał na pudle Letniego Grand Prix, wielokrotnie w zawodach niższej rangi.