Strona główna • Szwedzkie Skoki Narciarskie

"Na szczęście to nie więzadło!". Frida Westman odetchnęła z ulgą

Szwedka Frida Westman oprócz historycznego, pierwszego w karierze podium Pucharu Świata wywalczonego na skoczni imienia Adama Małysza przywiozła z Wisły również kontuzję kolana. Pierwsze lekarskie diagnozy mówiły nawet o możliwości zerwania więzadła krzyżowego. Ten najczarniejszy scenariusz na szczęście się nie sprawdził.


Bezpośrednio z Polski Westman udała się do Trondheim, gdzie na co dzień mieszka i trenuje. - Badania, które wykonała w Norwegii nasuwają podejrzenia co do kilku kwestii, o których nie chcę na razie spekulować - mówił Andreas Aren, odpowiedzialny za skoki w Szwedzkim Związku Narciarskim - W porozumieniu ze Szwedzkim Komitetem Olimpijskim postanowiliśmy przewieźć Fridę na dalsze badania do Sztokholmu - dodał.

W środę zawodniczka przeszła zabieg artroskopii kolana. Ku uciesze skoczkini i wszystkich jej sympatyków okazało się, że choć doszło do uszkodzenia łąkotki, to więzadła pozostały nienaruszone. - Czuje się, jakby ktoś zdjął mi wielki ciężar z moich ramion! - cieszy się Westman. - Oczywiście to przykre, że doznałam kontuzji, ale przeszłam już w moim życiu dwie operacje więzadeł krzyżowych i wiem, ile pracy musiałam włożyć, aby wrócić po tym wszystkim na skocznię. Byłoby więc niewesoło, zwłaszcza teraz, kiedy w końcu otrzymałam namacalny dowód moich umiejętności. Mogę odetchnąć z ulgą  

- To byłoby jak koszmar, zostać brutalnie sprowadzonym z nieopisanego szczęścia po występie Fridy prosto na ziemię - przyznaje Aren. - Różne myśli przechodziły mi przez głowę. Wiem, jak ciężko pracowała, by znaleźć się tam, gdzie jest teraz. W tej chwili jestem dużo spokojniejszy. - Jeśli wszystko pójdzie tak, jak powinno, prawdopodobnie wrócimy do rywalizacji jeszcze w styczniu. Ale nie będziemy się spieszyć. Sezon jest długi - dodał były skoczek.