Szef niemieckich skoków broni Horngachera
To prawdopodobnie jeden z najtrudniejszych momentów w karierze Stefana Horngachera. Reprezentanci Niemiec od początku sezonu skaczą poniżej oczekiwań, a jedną z głównych imprez sezonu, Turniej Czterech Skoczni, już teraz można uznać za totalną porażkę tamtejszych skoczków. Na głowę Horngachera sypią się gromy ze strony kibiców i ekspertów, ale murem stoi za nim Horst Hüttel, dyrektor sportowy Niemieckiego Związku Narciarskiego.
- W tej chwili nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być. Przed nami wiele do zrobienia, ale na pewno nie stracimy teraz nerwów - powiedział Hüttel telewizji ARD po środowym konkursie w Innsbrucku, w którym najlepszy z Niemców Phillipp Raimund zajął 13 miejsce. Do zawodów nie zakwalifikował się Karl Geiger, lider drużyny Horngachera. - Oczywiście Turniej był bardzo pożądaną przez nas imprezą, ale mamy jeszcze inne cele. - dodał działacz.
- Zawodnicy i trenerzy wygrali wiele w ciągu ostatnich dwóch lub trzech lat, zrobili wiele dobrego. Stef przyszedł i od razu wygrał Puchar Narodów. W drugim roku były te wspaniałe Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie. W zeszłym roku na igrzyskach i mistrzostwach świata w lotach udało się wiele rzeczy - przypomina dyrektor sportowy DSV, dając do zrozumienia, że Horngacher nadal posiada jego pełne zaufanie.
- Na pewno decydujące znaczenie będzie miało to, co wydarzy się po Turnieju. Jak będą mijać tygodnie do następnego wielkiego wydarzenia - za sześć tygodni są mistrzostwa świata. Na pewno damy z siebie wszystko. Trenerzy pracują już pełną parą pod tym kątem. Cały zespół robi to niezwykle skrupulatnie - zapewnił Hüttel, który dodał, że dla niektórych zawodników sposobem na odbudowanie formy mogą być występy w Pucharze Kontynentalnym i dał do zrozumienia, że widziałby tam Markus Eisenbichlera.
W podobnym tonie na temat aktualnej sytuacji Niemców wypowiada się sam Horngacher: - Oczywiście, że to bardzo boli. To dla nas trudna sytuacja, ale nie możemy chować teraz głowy w piasek. Zdecydowanie nie czuję się zagubiony - zapewnił Austriak cytowany przez Tagesspiegel. Jak zdradził portalowi Krone.at trener Austriaków i dawny kompan Horngachera z drużyny. Andreas Widhoelzl, Bergisel stała się zmorą Horngachera jeszcze za czasów jego kariery zawodniczej. Historia od lat krąży po świecie skoków w formie anegdotki.
W 1999 roku Horngacher zdecydowanie prowadził po pierwszej serii konkursu w Innsbrucku rozgrywanego wówczas 3 stycznia. Na starej Bergisel uzyskał 117,5 metra, co było wtedy znakomitą odległością. Jedną ze specyficznych cech tamtejszej skoczni jest to, że posiada dobrą akustykę, zawodnik siedzący na belce jest w stanie wyraźnie usłyszeć każde słowo spikera. Przed drugim skokiem Horngachera spiker poinformował, iż panują tak złe warunki, że Austriak jest praktycznie bez szans. Ten wziął sobie to do serca niezwykle mocno, nie mając już żadnej woli walki. Uzyskał tylko 97,5 m i spadł na 5. miejsce.