Trener Thurnbichler podsumowuje zawody drużynowe w Zakopanem. „Czujemy się jak zwycięzcy”
To był premierowy konkurs drużynowy w Pucharze Świata w roli trenera reprezentacji Polski dla Thomasa Thurnbichlera. Swoje debiutanckie zmagania zespołowe będzie wspominał bardzo miło. Jego podopieczni uplasowali się na drugiej pozycji, zaledwie o punkt za zwycięską ekipą Austrii.
- Jestem w pełni zadowolony z tego rezultatu. Od zwycięstwa dzielił nas tylko punkt. Czujemy się jednak jak zwycięzcy. Po piątku mieliśmy do wykonania trochę pracy. Cały zespół, włącznie ze sztabem szkoleniowym dobrze przeanalizował i przygotował się na ten dzień. Moi skoczkowie wiedzieli, co mają robić. Cieszę się z tego, jak się spisali.
- Dawid jest bardzo stabilny. W ostatnim skoku miał w porywach od 2,5 do 3 m/s wiatru w plecy. Przy tych warunkach zdołał skoczyć poza punkt K. Stefan Kraft, który w piątek spisywał się bardzo dobrze, poradził sobie w podobnych warunkach dużo gorzej. Dawid jest w topowej formie. Nie mogę doczekać się niedzielnego konkursu.
- Co do Kamila, z dnia na dzień jego fizyczne wskaźniki są coraz lepsze. Jestem zadowolony z jego skoków. To był bardzo solidny występ. Szczególnie pierwszy skok był niesamowity. Zobaczymy, co przyniesie jutro.
- Paweł spisuje się najlepiej w zawodach. Nawet, gdy ma problemy w treningach, wie, jak wszystko poskładać, by zaprezentować się dobrze w konkursie, co pokazywał w tym sezonie już niejednokrotnie. Wiara w niego się opłaciła.
- Gdy Dawid schodził z belki przed finałowym skokiem, wskaźniki pokazywały wiatr w plecy o sile do 2 m/s. Wówczas zaczął nabierać na sile. Każdy z nas ma do wykonania swoją pracę. Bierzemy to, co jest.
- Piotr radził sobie dużo lepiej, niż w piątek. Wyznaczyliśmy dla niego zadania do wykonania. Podszedł do tego z zaangażowaniem, włożył w to całe serce. Wykonał swoje zadania naprawdę dobrze.
- Co do niekorzystnych prognoz na niedzielę, zawsze rywalizujemy na otwartej przestrzeni. Warunki są zmienne. Na sobotę prognozy również nie były sprzyjające, a koniec końców było lepiej, niż się spodziewaliśmy.
Korespondencja z Zakopanego, Piotr Bąk