Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Motyla noga!

A niech to dunder świśnie! Do stu tysięcy przegniłych beczek zjełczałego rumu! A niechże Cię drzwi od namiotu ścisną! 


Kurza jego parszywa, nie dojona, w galaktykę kopana, z wiaderkiem węgla kolczastym drutem przez most Poniatowskiego w te i nazad ganiana, zardzewiała buzia! Tak, tak, to jeden z takich dni, kiedy przydaje się wiedza oraz filozofia z tej piosenki.

No bo wiecie. W sobotę myślałem sobie "Było jak było, warunki wietrzne odegrały sporą rolę - Austriacy zdobyli najwięcej punktów i wygrali." Z góry zakładałem że walka o zwycięstwo rozegra się między nami i nimi. Mieli trochę więcej szczęścia. Taki sport.

Ale powtórka z rozrywki już w niedzielę? Serio? Znów o punkt? A konkretnie - o 1,1 punktu? O co chodzi z tymi jedynkami? Jakiś znak z nieba?

E, krótki śpic!

Od samego początku byłem sceptyczny co do przeprowadzania niedzielnego konkursu. Uważałem, że lista skrzywdzonych skoczków może być zbyt długa, by rozegranie go na siłę było tego warte. Ostatecznie może nie było aż tak tragicznie, ale jednak dla Polaków frustrująco. Gdy wiatr pomógł Habdasowi i Zniszczołowi pomyślałem sobie, że wypadkowa szczęścia i pecha jednak ciąży ku zeru, więc któryś z naszych za to zapłaci. Najpierw zapłacił Piotr, potem, nieco mniej drogo - Kamil. Ale Dawid poradził sobie doskonale, więc w sumie byłem zadowolony. I tylko jakoś wyjątkowo irytowało mnie to, co słyszałem z telewizora w przerwie "Dawid nie może tego przegrać, ma taką przewagę, że nie ma mowy, będzie wspaniale, już mamy to zwycięstwo". Chyba tylko jeden Wojciech Topór myślał to, co ja - równie dobrze w drugiej serii może wyciąć Dawida a podwiać Halvorowi. 16 punktów to raptem 8 metrów. Skoro Piotr Żyła, który do tej pory zawsze kończył zawody w pierwszej dziesiątce, ląduje 25 metrów bliżej, niż czołówka, to skąd ten nadmierny optymizm?

No i stało się to, co stać się miało. Prawo Murphy'ego jest nieubłagane. Tylko jeszcze jakby Dawid przegrał o pięć - sześć punktów, to przynajmniej człowiek by się nie łudził. A tu ląduje prawie na zielonej linii, więc człowiek czepia się rozpaczliwie tej nadziei że może noty, że lekka korekta punktów za wiatr... a nadzieja sakramencko linijką po palcach. Co? Gimby nie znajo? No dobra, eee... pałką po głowie. Też nie? Ghostingiem po snapchacie. 

No i Borek Sedlák ostatecznie dołącza do sporego już grona - margrabia Hodon, Brzetysław, Ulrich von Jungingen, Bogusław Radziwiłł, Adolf Hitler, Józef Stalin, Wielki Deszczowiec, Walter Hofer, Miran Tepeš, teraz i biedny Czech. Wróg publiczny numer jeden. Czechom nigdy nie można było ufać. Wiadomo - Gniezno, Zaolzie, Turów, teraz Zakopane. I to na pewno nie koniec!

No dobra. Coś na pocieszenie. Konkurs drużynowy przegrany o jeden punkt, to zdarzenie które może naprawdę zdrowo sfrustrować. Ale jak wciąż się irytujecie, to przypomnijcie sobie, że w Salt Lake City Niemcy pokonały Finlandię o 0,1 punktu. I to nie w Pucharze Świata, ale na Igrzyskach Olimpijskich. Kwestia złotego medalu na imprezie czterolecia została rozstrzygnięta ekwiwalentem 5,5 cm. Krótkie źdźbło trawy. Dzielone na osiem skoków wykonanych przez 4 skoczków. Więc już się nie gorączkujcie prosiaczki - cytując Kubusia Puchatka. Mogło być gorzej.

Teraz już nie Borek, teraz już Vlastibor Przebrzydły. Antypolskość, wilcze oczy - wszystko się zgadza.

Z innej beczki. Patrzyłem na turecką panią od not na wieży sędziowskiej i stwierdziłem, że pasuje do reszty obsady - Niemca, Polaka, Słoweńca i Austriaka, jak głos Ricka Astleya do jego aparycji. No ale cóż - znak czasu. Na puchar świata do Zakopanego przyjechali Rumuni i Turcy. Nie było za to Szwedów, Słowaków, Japończyków ani Koreańczyków. Nie było też Rosjan ani Ukraińców, choć z trochę innych powodów. A Czesi czy Finowie stanowili tło. Spójrzmy prawdzie w oczy. Skoki wciąż się zwijają. I fakt, że w Pucharze Świata pojawiły się tak egzotyczne do tej pory nacje, jak Rumunia czy Turcja, niewiele zmienia. Te kraje zresztą zapewne podzielą los Hiszpanii, Holandii czy Wielkiej Brytanii - krajów, gdzie skoki zaistniały na chwilę, a potem zniknęły. Bo brakuje w nich warunków, pieniędzy, tradycji, determinacji. Chwilowa moda i już. 

Ale przy okazji, naszła mnie i inna refleksja.  Truizmem jest, że my - fani skoków oglądający polskich skoczków przez ostatnie dwie dekady, trafiliśmy na fantastyczny okres. Ale też i polscy skoczkowie - pokolenie następców Małysza - trafili na świetny okres. Nie chcę tu nic ujmować utalentowanym zawodnikom, ciężko pracującym na swój sukces. Co wywalczyli, to ich. Ale też mają troszeczkę ułatwione zadanie w swojej stromej drodze po medale, puchary, nagrody i miejsca w kronikach i statystykach. Wiadomo że Kamil Stoch to żywa legenda, a Piotr Żyła i Dawid Kubacki to zawodnicy ze ścisłej światowej czołówki. Ale pomyślcie sobie, ile medali i innych trofeów wisiałoby w ich gablotach, gdyby w drugiej dekadzie XXI wieku skoki by się nie zwijały? Polska ze swoim okresem sukcesów wstrzeliła się w epokę, gdy o te sukcesy jednak jest troszkę łatwiej. Były takie sezony, turnieje, konkursy, gdzie polski skoczek po prostu dominował i taki złoty medal z Soczi na normalnej skoczni jest poza wszelką dyskusją. Ale wyobraźmy sobie, że Finlandia nadal jest taką skokową potęgą, jak przez kilka ostatnich dekad. Wyobraźmy sobie, że Japończycy wytrenowali ostatnio nie jednego Kobayashiego, ale takie pokolenie samurajów, jak w latach dziewięćdziesiątych zeszłego wieku. Wyobraźmy sobie, że Szwajcarzy mają dziś nie Deschwandena i Peiera, ale kogoś pomiędzy Simonem Ammannem a Walterem Steinerem. Wyobraźmy sobie, że w poprzedniej dekadzie Czechom przydarzył się ktoś na kształt Jandy a Szwedom wizjoner podobny do Boklöva. Albo że Horst Bulau urodził się o 30 lat później. Trochę tych medali z dużych imprez, (szczególnie srebrnych czy brązowych) nie wspominając o sukcesach pucharowych - byłoby mniej. 

Więc gdy następnym razem będziecie marudzić, że skoki stoją na niskim poziomie, że z mapy skoków znikają kolejne kraje - pomyślcie i o tym aspekcie. Jeśli kiedyś skoki zostaną odbudowane w tak zasłużonych dla dyscypliny krajach, jak Finlandia, Szwecja, Czechy - będzie trudniej o sukcesy dla Biało-Czerwonych. Z drugiej strony - smakowałyby by one jeszcze słodziej. 

Powiedzmy sobie szczerze - my w tych ostatnich 10 latach to naprawdę mnóstwo powygrywaliśmy. Mogło być gorzej. Bo my drugą Słowenią to nigdy nie będziemy. Tam nawet skoczkowie ze stolicy mogą skakać w Pucharze Świata, góry mają wszędzie, nawet nazwiska takie odpowiednie do dyscypliny. Albo latające, albo skaczące. No bo Kos i Zajc a nawet jak się trafi Lanišek to ksywę ma "Żaba". 

Pa, pa, pozycjo wicelidera

Decyzją trenera do Sapporo pojedziemy w piątkę i jakoś mi się ta decyzja nie podoba. 

- Dlaczego szansy w Pucharze Świata nie dostał skoczek X?

- Bo walczy w Pucharze Kontynentalnym o powiększenie limitu na Puchar Świata. Chcemy mieć limit siedmiu.

- Tego limitu co to go nie wykorzystujecie, wysyłając pięciu, gdy można sześciu?

- Tak, właśnie tego.

Tak to trochę wygląda.

Oczywiście, jeśli trenerzy obgadali to z zawodnikami i zawodnicy rozumieją, dlaczego jedni czasem dostają szansę ligę wyżej a inni czasami nie, bo trzeba walczyć ligę niżej, to jeszcze pół biedy. Bo najgorzej by było, gdyby któryś poczuł się niesprawiedliwie potraktowany.

 

                                                   Czołówka 15.01.2023
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1      - Dawid Kubacki Polska 80 1010 0 0
2     +1 Halvor Egner Granerud Norwegia 100 896 114 114
3     +1 Anže Lanišek Słowenia 50 872 138 24
4      - Stefan Kraft Austria 60 653 357 219
5      - Piotr Żyła Polska 0 549 461 104
6      - Maunel Fettner Austria 16 423 587 126
7      - Michael Haybeock Austria 22 325 685 98
8     +1 Kamil Stoch Polska 36 301 709 24
9     +1 Jan Hoerl Austria 45 300 710 1
10      -2 Karl Geiger Niemcy 24 294 716 6

Golas łyknął Żabę (połowa z was zanuciła "ene due rabe" a połowa próbowała sobie taki widok wyobrazić, prawda?) i awansował na drugie miejsce. Ale awansował też i Kamil. A tak w ogóle to w klasyfikacji generalnej trzech Polaków jest teraz wyżej, od najlepszego z Niemców. A także Japończyków. Finów i Turków już nie wspominając. 

       Poczet Zwycięzców 15.01.2023
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Dawid Kubacki Polska 5 1
2 H.E. Granerud Norwegia 5 2
3 Anže Lanišek Słowenia 3 3
4 Stefan Kraft Austria 1 4

5:5. Ja bym to skomentował tak.

Poczet Podiumowiczów 15.01.2023
Lp zawodnik kraj 1 2 3 suma wPŚ
1 Dawid Kubacki Polska 5 3 3 11 1
2 Halvor Egner Granerud Norwegia 5 2 0 7 2
3 Anže Lanišek Słowenia 3 4 2 9 3
4 Stefan Kraft Austria 1 1 3 5 4
5 Piotr Żyła Polska 0 1 2 3 5
6 Manuel Fettner Austria 0 1 0 1 6
7 Karl Geiger Niemcy 0 0 1 1 10
8 Marius Lindvik Norwegia 0 0 1 1 12
9 Naoki Nakamura Japonia 0 0 1 1 24

Współczynnik zabetonowania rośnie.

Polacy 15.01.2023
Lp zawodnik przybytek pkt wPŚ
1 Dawid Kubacki 80 1010 1
2 Piotr Żyła 0 549 5
3 Kamil Stoch 36 301 8
4 Paweł Wąsek 1 117 25
5 Jan Habdas 10 10 45
6 Tomasz Pilch 0 8 47
7 Aleksander Zniszczoł 4 6 50
8 Stefan Hula 0 4 51

Trzeba przyznać, że Team Spirit to u nas jest taki wręcz trochę przesadny. Bo jak Piotrek zobaczył, że Paweł może nie wejść do drugiej serii, to sam się podłożył i Paweł zdobył jeden punkcik. Niewarta skórka za wyprawkę. 

Bracia 15.01.2023
Lp Bracia kraj pkt.
1 Prevc Słowenia 242
2 Kobayashi Japonia 173

No panowie skośnoocy, jak będzie oddawać konkursy walkowerem, to nici z ciekawej rywalizacji.

                 Plastikowa Kulka 15.01.2023
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Markus Eisenbichler Niemcy 6 19
2 Rok Masle Słowenia 5 n
2 Kacper Juroszek Polska 5 n
2 Decker Dean USA 5 n
5 Alex Insam Włochy 5 58
6 Anders Fannemel Norwegia 5 51
7 Aleksander Zniszczoł Polska 5 50
8 Arrti Aigro Estonia 5 49
9 Gregor Deschwanden Szwajcaria 5 38
10 Philipp Aschenwald Austria 5 27
11 Constantin Schmid Niemcy 5 23
12 Ryōyū Kobayashi Japonia 5 21
13 Jan Hörl Austria 5 9

Regulamin Turnieju o Plastikową Kulkę można znaleźć w tym felietonie.

Cytat zupełnie na temat:

"Zielona linia powinna być wyżej, Dawid powinien był wygrać"

Halvor Egner Granerud

Amen to that, brother.

Cytat zupełnie nie na temat:

"Legend has it that you speak an ancient tongue

But no one's spoke to you and lived to tell the tale

Some may say that you have killed a hundred men

Others say that you have died and lived again"

Kevin Shirley

I to by było na tyle z Zakopanego, gdzie już dwa razy witaliśmy się z gąską a potem na obiad była frustracja doprawiona wnerwieniem. Za tydzień skoki dla prawdziwych koneserów, czyli nocne i poranne zawody w Sapporo. W dodatku w zwiększonej dawce, bo konkursy będą aż trzy. Jakby organizatorzy chcieli koneserom wynagrodzić, że przez dwa lata musieli się obchodzić smakiem. W Sapporo tylko dwie rzeczy są pewne: kwadratowe arbuzy i niebieskie światła na sygnalizatorach ruchu.

Ceterum autem censeo notas artifices esse delendas.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.