Regulacja zasad i limitów BMI? Mieszane reakcje środowiska
Jak podaje nrk.no, w środowisku skoków trwają dyskusje na temat proponowanych przez FIS zmian w regulacji zasad dotyczących BMI. Zawodnicy, trenerzy oraz przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Narciarskiej mają odmienne zdania dotyczące regulacji wskaźnika masy ciała. Jedni uważają nowe pomysły za krzywdzące, a inni widzą w nich szanse na polepszenie warunków treningu i startów.
Wskaźnik Body Mass Index (BMI) znacząco wpływa na długość nart skoczków: im mniej waży zawodnik w stosunku do swojego wzrostu, tym krótszych nart może używać. Przed zawodami skoczek jest ważony w celu obliczenia wskaźnika, którego limit wynosi obecnie 21. Niższy skutkuje skróceniem nart. Aby lepiej to zrozumieć, warto podać przykład: sportowiec o wzroście 180 cm i BMI równym 21 ma narty o długości 261 cm. Jednak zawodnik o tym samym wzroście lżejszy o 1,6 kg (BMI 20,5), musi mieć narty krótsze o cztery centymetry.
Thomas Thurnbichler jako aktywny skoczek narciarski sam zmagał się z utrzymywaniem dobrej wagi. Nie uważa, że dzisiejsze skoki narciarskie mają pod tym względem ogromny problem, ale jest pozytywnie nastawiony do zmiany przepisów w celu zapewnienia zdrowszego sportu.
– Kiedy mówimy o długich sezonach i ogólnie wielu zawodach, łatwiej jest utrzymać stałą formę fizyczną, jeśli ma się odrobinę więcej wagi. Jest wielu, którzy doskonale sobie z tym radzą nie głodując. Ale moim zdaniem trochę więcej kilogramów jest lepsze dla skoczków, więc podniesienie poziomu BMI byłoby dobrym pomysłem – mówi trener Polaków. – Jeśli jesteś na przykład o jeden kilogram lżejszy od limitu BMI, to narty powinny być krótsze nie tylko o dwa czy trzy centymetry, ale o dziesięć – dodaje.
Wspiera go trener Słoweńców Robert Hrgota, który zwraca uwagę, że przepisy od dawna się nie zmieniają – Wiemy, że problemy zdrowotne mają duży wpływ na życie, więc myślę, że to dobry pomysł, który powinniśmy wprowadzić – mówi w rozmowie z NRK.
Jednak nie każdy optymistycznie patrzy na takie regulacje. Daniel-Andre Tande ma odmienne zdanie co do wprowadzania zmian w limicie BMI – Pracuję każdego dnia, aby być wystarczająco ciężkim, więc dla mnie byłaby to kara za walczenie o przybranie na wadze. Za to dla tych, którzy walczą o utratę wagi, byłaby korzyścią – mówi Norweg i dodaje, że jego zdaniem pomiar BMI jest przestarzałym narzędziem – Trudno stworzyć formułę, która będzie pasować wszystkim, ale uważam, że BMI jest całkowicie błędnym obliczeniem. Dzięki skanowi DEXA (metoda obrazująca pomiar kości – przyp. red.) wiem, że mój procent tkanki tłuszczowej mieści się w normie, ale BMI pokazuje coś zupełnie innego.
Trener Norwegów, Alexander Stoeckl, rozumie punkt widzenia swojego zawodnika – Nigdy nie znajdziemy rozwiązania, które jest w stu procentach sprawiedliwe. Równie dobrze można zacząć zastanawiać się, czy BMI jako metoda pomiaru jest rzetelna, a istnieją różne opinie. Staramy się robić coś, co jest korzystne dla sportu i nadal umożliwiało dalekie skoki, ale jednocześnie chcemy, aby sportowcy byli zdrowi. Szkoleniowiec Norwegów dodaje, że trenerzy dyskutowali o wymogach BMI na arenie międzynarodowej, a on sam zgadza się, że rozsądnym rozwiązaniem byłyby jeszcze krótsze narty, jeśli jest się poniżej określonego BMI. Mimo to uważa, że tego typu zmiana przepisów powinna dotyczyć głównie młodzieży. Zaznacza też, że sportowcy na najwyższym poziomie są bacznie obserwowani przez dietetyków i mają przeprowadzane różne testy kilka razy w sezonie.
Halvor Egner Granerud uważa, że sportowcy nie powinni wdawać się w dyskusję o tym, jakie zasady wprowadzić.
– Trudno o tym mówić z punktu widzenia zawodnika, biorąc pod uwagę, że każdy jest w innym miejscu pod względem wagi. Będzie to trudna dyskusja, a ocena zawsze należy do lekarzy. Mam wrażenie, że właściwie na ten moment wszystko jest w miarę zdrowe – mówi aktualny lider klasyfikacji PŚ.
Dyrektor PŚ Sandro Pertile informuje, że propozycje są przedmiotem dyskusji w FIS, a na spotkaniu w kwietniu decydenci ocenią, dokąd dalej zmierza ta droga. Zapytany, dlaczego FIS prowadzi teraz tę dyskusję, tłumaczy:
– To normalna część rozwoju naszej dyscypliny. Co roku zdajemy sobie sprawę, że potrzebne są pewne poprawki w przepisach. O wszystkich zmianach możemy decydować wiosną i testować je przez całe lato, a na podstawie tej opinii możemy je wdrożyć na sezon zimowy. Na szczęście mamy możliwość przetestowania różnych rzeczy i dostosowania ich przed sezonem – dodaje Włoch.