Mistrz świata zaplanował złoto. "Czułem, że mogę walczyć o zwycięstwo"
- Miałem swój plan. Treningi szły spokojnie, a po kwalifikacjach trochę się zdenerwowałem. Wykonałem decydującą robotę pod kątem zawodów i to był mój dzień. Po pierwszej serii pomyślałem, że zostaje już duża skocznia... Wszystko było jeszcze we mnie, zrobiłem swoje w finale i odleciałem! - powiedział Piotr Żyła, który po raz drugi z rzędu został mistrzem świata na normalnej skoczni. 36-latek na półmetku był trzynasty, a w decydującej próbie ustanowił oficjalny rekord 102-metrowego obiektu w Planicy - 105 metrów!
- Przygotowałem swój organizm na pełne obroty. Już po serii próbnej chciało mi się płakać... Miałem wahania nastroju, w górę i w dół. Teraz, gdy chwilę usiądę, pewnie zasnę... Ale jeszcze nie na to czas, noc jest długa! Mikst? Aj tam! - powiedział najlepszy skoczek serii próbnej, który w niedzielę będzie kapitanem polskiej drużyny w konkursie ekip mieszanych.
Żyła od początku rywalizacji był wyjątkowo skoncentrowany. - Jak wprowadzam się do swojego świata? Trudno do niego wejść... Już po kwalifikacjach były zadatki, a później wdrażałem swoje drastyczne sposoby <śmiech>... Dużo gram na gitarze. Już nie mogę, a gram! Dostaję takiego kopa, jakbym wypił dwa piwa, a później następuje wzrost energetyczny. Jak się czuję? Nie ma niczego dookoła. Jestem i nic innego mnie nie interesuje. Czego ja nie grałem na gitarze... W piątek grałem chyba do północy, zdrzemnąłem się i znowu grałem <śmiech>... Już mnie palce bolały! - wspomina.
- Organizm potrzebuje po tym trochę odpoczynku, a do tego drę się, a nie wiem czemu... Tak mam, wchodzę w taki stan emocjonalny. Trzeba oszczędzać energię, ale po co? Ogień! Nie umiem się zatrzymać, bo jestem rozpędzony - dodaje.
Nasi czołowi reprezentanci przed mistrzostwami świata odpuścili pucharowy weekend w Rumunii. - Po Stanach Zjednoczonych odpocząłem, potrzebowałem tygodnia. Urodził mi się plan, a czemu nie zrobić tego znowu? - nawiązuje do złota zdobytego przed dwoma laty w Niemczech.
Do tej pory tylko Adam Małysz, w 2003 roku, był w stanie obronić tytuł mistrza świata na normalnym obiekcie. - Adam już mi pogratulował. Nie wierzyłem w to, że w ogóle da się obronić tytuł. Teraz muszę skakać jeszcze dwa lata! - kontynuuje, zapowiadając możliwy występ na światowym czempionacie w Trondheim.
Żyła w finale huknął 105 metrów, rozpoczynając triumfalny marsz. - Do mnie to w ogóle nie docierało. Zrobiłem swoją robotę i dostałem zastrzyk adrenaliny, było mi wszystko jedno. Kolejni skakali krócej i w pewnym momencie medal był pewny, ale jak to medal!? Skąd medal? A później mówili, że wygrałem... Wtedy mnie odcięło całkowicie - nie ukrywa.
- Po przyjeździe na skocznię czułem w sobie ogromną energię, ale spokój. To stan, który czasem udaje mi się wypracować, jak w Oberstdorfie. Kosztuje mnie to bardzo dużo energii po fakcie, ale w trakcie się tym nie przejmuję. Po serii próbnej czułem, że znowu mogę walczyć o zwycięstwo. Następnie plan się posypał, ale później znowu wrócił <śmiech>... - uzupełnia.
Sobotni konkurs był pierwszym w ramach mistrzostw świata za kadencji Thomasa Thurnbichlera. - Dostaliśmy nowej energii, motywacji i chęci do pracy. Potrzebowaliśmy tego - kończy Żyła, komplementując działania austriackiego szkoleniowca.
Niedzielny mikst ma ruszyć o godzinie 17:00. Na 15:30 zaplanowano start serii próbnej. Na starcie ma stawić się 15 reprezentacji. Polskich barw będą bronić Kinga Rajda, Kamil Stoch, Nicole Konderla i Piotr Żyła.
Korespondencja z Planicy, Dominik Formela