"Tak nie powinien przebiegać konkurs o mistrzostwo świata" - kontrowersje po sobotnich zawodach
Za nami kolejna konkurencja mistrzostw świata - konkurs drużyn mieszanych. Niemniej wciąż nie milkną echa sobotniego konkursu indywidualnego na skoczni normalnej, który można być może określić mianem jednego z bardziej kontrowersyjnych w ostatnich sezonach.
Do wygranych wczorajszej rywalizacji zdecydowanie można zaliczyć reprezentację Niemiec, która jeszcze podczas Turnieju Czterech Skoczni znajdowała się w stanie totalnego rozkładu. Podopieczni Horngachera w ostatnich tygodniach poczynili jednak ogromny progres, a wczoraj zdobyli dwa medale - Karl Geiger zajął trzecie miejsce, a Andreas Wellinger zdobył trzeci w swojej karierze srebrny medal światowego czempionatu. - To co udało nam się osiągnąć smakuje jak mistrzostwo świata. Naszym celem był medal, mamy dwa. To niesamowite - cieszył się po zwodach trener Niemców, Stefan Horngacher cytowany przez agencję DPA. - Naprawdę świetnie jest być trenerem takiej drużyny, pracować z zawodnikami, którzy są tak niesamowicie zaangażowani w to, co robią - dodał.
Sukcesu Niemców nie zobaczyła część kibiców, która zdecydowała się śledzić rywalizację na antenie ZDF. Z uwagi na przedłużający się konkurs podjęto decyzję o przedwczesnym zakończeniu transmisji i powrót do zaplanowanej ramówki. Wywołało to prawdziwą wściekłość wśród kibiców, ale i osób bezpośrednio związanych ze skokami. - Odbieramy to jako skandal, jesteśmy wściekli i smutni - powiedział szef niemieckich skoków, Horst Huettel. - To coś więcej niż zła sytuacja, w okolicznościach, w których chcemy dobrze sprzedawać światu nasz sport - dodał.
Jednym z bohaterów konkursu był niewątpliwie Jewhen Marusiak z Ukrainy, który zajął 17 miejsce, a swój życiowy wynik okrasił jeszcze rekordem skoczni - 103 metry. To kolejny sukces w tym nieprawdopodobnym dla Ukraińca sezonie. Wcześniej dwukrotnie zdobywał punkty Pucharu Świata i zdecydowanie wygrał konkurs Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal. Jest dopiero trzecim reprezentantem swojego kraju, który znalazł się w "30" zawodów mistrzostw świata. Wcześniej, w 2009 roku w Libercu 28 miejsce na dużej skoczni zajął obecny trener Marusiaka, Wołodymir Boszczuk, a przed dwoma laty w Oberstdorfie 29. był Witalij Kaliniczenko. - Nie jestem w stanie wyjaśnić tajemnicy mojego sukcesu - powiedział Marusiak ukraińskim mediom. - Jestem prostym facetem, cieszę się po prostu z tego, co robię. Może chodzi o hart ducha i ciężką pracę, którą wykonuję. To dla mnie bardzo nieoczekiwany wynik, nie pomyślałbym, że coś takiego może się wydarzyć.
Jednak lista niezadowolonych czy nawet wściekłych po sobotnim konkursie jest znacznie dłuższa. Po trzecich kolejnych zawodach na tych mistrzostwach bez medalu (wcześniej Słowenki kończyły konkurs indywidualny i drużynowy poza podium) cierpliwość zaczęli tracić przedstawiciele gospodarzy. - Stefan Kraft skoczył w bardzo dobrych warunkach, Anze Lanisek miał podobne, ale nie został puszczony - żalił się trener Robert Hrgota portalowi Siol.net. - Timi i Anze skakali dobrze. Wiedzieliśmy gdzie powinni się znajdować w normalnych warunkach. Z 9 i 10 miejsca trudno być zadowolonym. Trudno mi być obiektywnym, ale też trudno mi zrozumieć niektóre rzeczy. W pewnym momencie, by objąć prowadzenie, trzeba było skoczyć trzy metry powyżej rekordu skoczni. Coś tu jest nie tak. Dzisiaj nie decydowałeś sam o swoim miejscu, decydowały inne czynniki. Niech każdy to oceni, jak chce. Ja uważam, że tak nie powinien przebiegać konkurs podczas mistrzostw świata - przyznał emocjonalnie szkoleniowiec Słoweńców. Podobnie rozgoryczony był Tmi Zajc, który przebieg zawodów porównał do... konkursu z Seefeld z 2019 roku.
Równie potężne rozczarowanie panowało wczoraj w Norwegii. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Halvor Egner Granerud zajął dopiero 11 miejsce. W kolekcji wciąż brakuje mu zatem indywidualnego medalu mistrzostw świata. - To była parodia konkursu skoków - nie gryzł się w język po zawodach, udzielając wywiadu telewizji NRK. - Szkoda, że tak to się potoczyło, ja jestem zadowolony z mojej pracy. Czuję rozczarowanie, w tej chwili mam po prostu dość wszystkiego - uciął. - Mógłbym 10 razy oddać tutaj skok życia i nadal nie uzyskałbym wyniku, na jaki zasłużyłem. Niewiele mogę zrobić, kiedy tak długo muszę czekać na górze - wściekał się Kristoffer Eriksen Sundal, który liczył na życiowy rezultat, a skończył konkurs na 21. miejscu. - Uprawiamy sport na świeżym powietrzu, co więcej możemy zrobić? - ripostował szef światowych skoków, Sandro Pertile na antenie NRK. - Zostaje chyba tylko wybudowanie skoczni w hali, by zapobiec wpływowi wiatru.
- To był najbardziej gorzki moment w historii moich występów na mistrzostwach świata - mówił telewizji ORF Stefan Kraft, który zakończył zawody na czwartym miejscu, mimo że na półmetku rywalizacji przewodził stawce. - Drugi skok wydawał się bardzo dobry. Ale nie poniosło mnie tak, jak w pierwszej serii. Szczęście nie było po mojej stronie, a punkty za wiatr nie oddają stanu faktycznego - dodał. - Serce mnie boli. To były świetne skoki, a Stefan skończył na czwartym miejscu. Zaniemówiłem - przyznał równie przygnębiony Daniel Tschofenig. - To nie były sprawiedliwe zawody. FIS musi znaleźć jakieś lepsze rozwiązanie do przeprowadzenia takich konkursów - uważa.