"Słoweńskim kibicom brakuje świadomości" - były mistrz świata o frekwencji w Planicy
Jednym z większych zaskoczeń tegorocznych mistrzostw świata w Planicy jest nie to co dzieje się na obiektach sportowych, ale wokół nich. Podczas rywalizacji trybuny święcą pustkami, a odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarcza się głównie organizatorów, którzy mieli mocno przestrzelić z cenami biletów. Inne zdane w tym temacie ma Franci Petek, pierwszy słoweński mistrz świata, który swój tytuł wywalczył w 1991 roku.
Petek nie był w gronie ścisłych faworytów do medali, ale czempionat rozegrany w Val di Fiemme w ogóle był imprezą niespodzianek. Wygrana na dużej skoczni pozwoliła Słoweńcowi startującemu w barwach Jugosławii zdobyć tytuł sportowca roku w swoim kraju. Karierę zakończył wcześnie, bo wielu 24 lat. Nie radził sobie ze stylem V. Po zakończeniu życia skoczka poświęcił się karierze naukowej. Uzyskał tytuł doktora geografii, został również przedszkolnym pedagogiem specjalizującym się w systemie Montessori. Zajęcia te łączył z pracą dziennikarza i prowadzącego program sportowy w nowo powstałej telewizji komercyjnej. W 2007 roku powrócił do skoków, zostając dyrektorem sportowym w Słoweńskim Związku Narciarskim.
- Moje uczucia związane z mistrzostwami świata w Planicy są naprawdę głębokie, przyjemne - mówi Petek w rozmowie z portalem Zurnal24.si. - Jestem dumny, że udało nam się wykonać wszystkie te kroki aż do tego momentu otrzymania tej imprezy. Od pomysłu, do samego zwycięstwa w walce o organizację. Pamiętajmy, że nasza kandydatura odniosła sukces dopiero za czwartym razem.
- Jeżeli chodzi o kibiców i sposób dystrybucji biletów to nie chciałbym tego jakoś szerzej komentować. Wydaje mi się jednak, że Słoweński Związek Narciarski próbował różnych wariantów, żeby zachęcić kibiców. Oferował różne opcje dotyczące rozmaitych pakietów, biletów dziennych, karnetów. Były zniżki, promocje, starano się na różnych sposób przyciągnąć młodych ludzi. Jednak ostateczny wynik jest kwestią psychologii rynku lub konsumenta. Z pewnością ustalenie właściwej ceny nie jest łatwym zadaniem - broni organizatorów były mistrz świata.
– Jeśli mówimy słoweńskich kibicach, to dla nich słowo Planica oznacza marcowe loty. Mistrzostwa świata i ten format rozgrywek nie są im bliskie. Niestety nie zdają sobie sprawy, że takich zawodów jeszcze u nas nie było i pewnie już tak szybko nie będzie. Ta impreza, niezależnie od ilości odwiedzających sam obiekt, dociera do tylu osób, co żadna inna w Słowenii. Takie wydarzenie z pewnością dotrze do co najmniej pół miliarda ludzi za pośrednictwem transmisji telewizyjnych, powtórek transmisji telewizyjnych, mediów społecznościowych, internetu, mediów drukowanych. Ostatecznym jej odbiorcą może być nawet miliard ludzi - uważa Petek.