Strona główna • Amerykańskie Skoki Narciarskie

"To był najlepszy weekend jaki tu przeżyłem". Iron Mountain wciąż myśli o Pucharze Świata

Być może niejako w ramach "ekspiacji" po odwołaniu zawodów Pucharu Świata amerykański Iron Mountian przeprowadził w ostatni weekend aż cztery konkursy w ramach Pucharu Kontynentalnego. Organizatorzy są bardzo zadowoleni z przebiegu rywalizacji, a frekwencja na trybunach pokazuje jak bardzo okoliczni kibice są stęsknieni dalekich skoków na Pine Mountain. 

Nick Blagec jest od 35 lat prezesem lokalnego klubu i organizatorem zawodów rozgrywanych na Pine Mountain. Po zakończeniu imprezy nie posiadał się z radości. - Przez te wszystkie lata, które tu spędziłem, a było ich dużo, to zdecydowanie najlepszy weekend, jaki kiedykolwiek przeżyłem. Chodzi o pogodę, frekwencję na trybunach, o wszystko. To nie do wiary – powiedział Blagec, który oszacował, że przez cały weekend pod skocznią przewinęło się trzynaście tysięcy kibiców. 

- Każdy rok jest dla nas co raz lepszy, przebudowana skocznia wzbudza jeszcze większe emocje. Sprzedajemy co raz więcej biletów, również osobom z odleglejszych zakątków. Oni z kolei przekazują swoje wrażenia znajomym i wszystko to daje efekt kuli śnieżnej - wyjaśnia Sussane Fox, sekretarz Kiwanais Ski Club. - Kiedy wkładasz  tyle serca i wysiłku, w coś co ma silny wpływ na twoją społeczność, zawsze mam łzy w oczach, zwłaszcza kiedy opada adrenalina. Ale pokazuje to, ja bardzo nam zależy

O tym czy słowa amerykańskich działaczy są tylko propagandą czy oddają faktyczny stan rzeczy zapytaliśmy Macieja Kota, który wraz z szóstką innych polskich skoczków rywalizował w ostatnich dniach na Pine Muntain. - Myślę że to możliwe, że przez cały weekend przewinęło się kilkanaście tysięcy osób pod skocznią. Najwięcej było ich w sobotę. Ale ciężko to optycznie porównać z innymi zawodami, bo tutaj kibice są rozproszeni na dużym obszarze, część siedzi w samochodach, część w wybudowanych „budkach”. Ale nawet patrząc na liczbę samochodów na parkingu i wzdłuż drogi, można powiedzieć, że było bardzo dużo ludzi. Jak na Puchar Kontynentalny to wręcz niesamowity wynik - uważa reprezentant Polski.

- Organizacja jest ok, myślę że spełnione są wszystkie europejskie standardy. Z mojej perspektywy pod kilkoma względami jest nawet lepiej niż w Europie. Widać, że organizatorom zależy - zaznacza podopieczny trenera Maciusiaka. Jak się okazuje, tamtejsi działacze absolutnie nie zarzucili myśli o powrocie Pucharu Świata do stanu Michigan, który miał nastąpić tej zimy. Perspektywa jest jednak dość odległa. Dostosowanie obiektu do najwyższych standardów wymaga jeszcze kwoty około 1,5 miliona dolarów. Zebranie potrzebnych finansów ma się odbyć za pomocą crowdfoundingu. Nic zatem nie wskazuje na szybki zwrot akcji, Lake Placid może czuć się niezagrożone.

Podczas omawianej wyżej imprezy doszło do niespodziewanej sytuacji. Norweg Benjamin Oestvold okazał się czterokrotnie najlepszy, ale dwa razy został zdyskwalifikowany. Problemem okazała się przepuszczalność kombinezonu. Norwegowie przyznają, że z powodu konieczności zaciskania pasa nie zabierają urządzenia do pomiaru stroju na każde zawody. - Kombinezony zmieniają się pod wpływem temperatury, nie mieliśmy możliwości, by ponownie je sprawdzić - smuto konstatuje norweski skoczek. 

Za zawodami rangi FIS tęskni też Bratlleboro, które do 2015 roku organizowało zawody FIS Cup, gromadzące nawet ośmiotysięczną publiczność. Ostatni konkurs był o tyle historyczny, że miało podczas niego miejsce pierwsze i jedyne jak dotąd zwycięstw reprezentanta Turcji w zawodach organizowanych przez Międzynarodową Federację Narciarską. Skocznia Harris Hill nadal corocznie organizuje imprezy, ale nie zyskuje już aprobaty FIS. Niemniej organizatorzy zapraszają zawodników z Europy (w tym roku byli to głównie nieaktywni już słoweńscy kombinatorzy), a także organizują widowiskowe konkurencje, takie jak skok do celu.