Kubacki pobił rekord Małysza. "Nie zwątpiłem, że mogę dobrze skakać"
- Dziennikarze mnie uświadamiają, że coś takiego miało miejsce. Fajnie popatrzeć na statystyki, ale nie w tej chwili. Przed nami kawałek sezonu, więc głowa będzie zajęta tym, co jest do zrobienia. Statystyki? Podyskutujemy po sezonie, natomiast to przyjemna informacja - powiedział Dawid Kubacki, który w czwartek odniósł jedenaste pucharowe zwycięstwo w karierze. Dla Polaka było to piętnaste podium w trakcie bieżącej edycji Pucharu Świata. Do tej pory 33-latek współdzielił polski rekord z Adamem Małyszem, który w latach dominacji zaliczył dwie zimy z czternastoma podiami na koncie.
Kubacki zapewnił sobie triumf lotami na odległość 137,5 oraz 138,5 metra. Po sukcesie w Lillehammer do domu przywiezie nieoczywisty prezent. - Kufel do piwa to nie jest <śmiech>... - zażartował 33-latek na widok pamiątkowej filiżanki, którą dostał jako trofeum za triumf na Lysgaardsbakken. Najważniejszą z nagród była możliwość zaśpiewania Mazurka Dąbrowskiego w towarzystwie kibiców.
- Nie zwątpiłem, że mogę jeszcze dobrze skakać. Miałem trudniejszy okres i wszyscy to widzieli. Trochę się męczyłem, czasami trochę za bardzo kombinowałem, a w miniony wtorek zdekoncentrowałem się, choć moje skoki wyglądały coraz lepiej od Oslo. To są błędy, które mi się zdarzały. W czwartek tych błędów było mniej i wróciła radość ze skakania, a także stania na podium. To coś, co chciałbym wyciągnąć z tego dnia. Te skoki różniły się technicznie od środowego prologu, więc myślę, że to dobry znak - powiedział podopieczny Thomasa Thurnbichlera przed wyjazdem z Lillehammer.
Czwartkowy konkurs kończył się w zmiennych warunkach wietrznych. - Nie patrzyłem na czujniki, natomiast trzeba było mieć szczęście przy tych warunkach. Trzeba było dobrze, bądź w miarę dobrze trafić. Ja na pewno nie trafiłem na złe. To fajne, że pojawiło się trochę więcej szczęścia, a i skoki były lepsze, przez co można było je wykorzystać -
Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela