Wąsy Roberta Johanssona - tajna broń Norwega (prima aprilis)
Skoki narciarskie często nazywane są zimową Formułą 1, gdyż coraz większą rolę w osiągnięciu wyniku gra sprzęt. Kombinezony, wiązania, buty, narty - nawet rękawiczki, czy bielizna - wszystko może przyczynić się do dłuższego lotu i za wszystkie te elementy FIS może skoczka zdyskwalifikować. Ale wąsy?
- To, że odpowiednio wymodelowane wąsy są czynnikiem odgrywającym rolę w długości skoku, nie jest tezą. Ja to udowodniłem naukowo - przekonuje doktor Morten Mathisen z Norweskiej Szkoły Nauk o Sporcie w Oslo (Norges Idrettshøgskole). - Napisałem i obroniłem na ten temat doktorat i jestem za to niezwykle wdzięczny Robertowi Johanssenowi - dodaje norweski uczony.
Wszystko zaczęło się w 2017 roku, gdy doktor Mathisen, specjalista od biomechaniki, a prywatnie twórca modeli szybowców i zapalony kibic skoków narciarskich, zaczął stosować w swoich modelach winglety, które w ostatnich dekadach zupełnie wyparły z rynku ssamolotów pasażerskich tradycyjnie wykończone skrzydła. Przekonał się, że tak samo, jak w przypadku dużych samolotów, również w przypadku małych modeli szybowców winglety redukują znacząco wibracje, rozpraszając wiry indukcyjne. A to znacząco poprawia ich osiągi. Zaczął się zastanawiać, czy podobne rozwiązania dałoby się zastosować również w przypadku skoków narciarskich.
- Gdy zaprezentowałem swoją teorię w Norweskim Związku Narciarskim spotkałem się początkowo ze sceptycyzmem. Były przecież w historii skoków różne próby radzenia sobie z wirami indukcyjnymi. Już pod koniec lat '90 skakano w maskach osłaniających twarz, kilka lat temu Niemcy eksperymentowali ze specjalnymi nakładkami na policzki. Okazało się, że to niedwiele dawało. Dziś z takich nakładek korzysta już tylko Karl Geiger. Ostatecznie w sztabie Alexandra Stocekla znalazł się człowiek, który potraktował sprawę poważnie i przekonał głównego szkoleniowca, żeby pozwolić mi na badania podczas ćwiczeń skoczków w tunelach aerodynamicznych w 2019 roku - opowiada doktor Mathisen.
Badania początkowo okazały się klapą, bo doktor Mathisen eksperymentował z czubkami nart. Jednak w pewnym momencie poprosił Roberta Johanssona, żeby w charakterystyczny sposób wymodelował swoje wąsy przy pomocy żelu i wosku które wtedy intenstywnie promował. Przypomnijmy, że Johansson w zainwestował w linię kosmetyków do pielęgnacji zarostu.
- Okazało się to strzałem w dziesiatkę - badania w tunelu aerodynamicznym ewidentnie wykazały, że wąsy wymodelowane w konkretny sposób redukują wiry indukcyjne wokół twarzy nawet o 15% - 20%. Na skoczni dużej taka wartość może przełożyć się na kilka metrów odległości, na mamuciej - nawet na kilkanaście - mówi Mathisen.
Skoro zatem tak jest, dlaczego doktor Mathisen zdradza tajemnicę sukcesu Johanssona? Przecież wszyscy skoczkowie mogą zacząć nosić takie same wąsy.
- To nie takie proste - uśmiecha się Mathisen. Każdy zawodnik jest inaczej zbudowany i tworzy inne wiry powietrzne. U Johanssona to działa ze względu na jego rysy twarzy, a także sposób, w jaki trzyma głowę w stosunku do ciała. A na przykład Halvor Egner Granerud ma takie rysy twarzy i sylwetkę, że czy z wąsami czy bez wąsów i tak ma lepsze właściwości aerodynamiczne niż Robert z idealnie nawet wymodelowanymi wąsami. Tu chodzi o cały system lotny skoczek-sprzęt - tłumaczy norweski naukowiec.
Czasem jednak wąsy przysparzają mu problemów. Podczas pandemii covid-19 stosowany przez niego wosk sprawiał mu specyficzne kłopoty, o których pisał portal tvpsport.pl.
Na podstawie Norsk Tidsskrift for Luftfartsteknikk 03/2023, Marcin Hetnał