Mistrzowska zadra Austriaków. "Widać niedociągnięcia"
Ubiegły weekend wieńczył emocjonującą i wyjątkowo długą rywalizację w ramach Pucharu Świata 2022/23. Austriacy przypieczętowali triumf w klasyfikacji Pucharu Narodów, który pierwszy raz w historii święcili razem ze swoimi reprezentacyjnymi koleżankami. Zdecydowanym liderem wśród podopiecznych Andreasa Widholzla tej zimy był Stefan Kraft, zdobywca Małej Kryształowej Kuli i drugi najlepszy zawodnik sezonowej klasyfikacji generalnej. - To było wspaniałe zakończenie sezonu - reasumuje szkoleniowiec.
Zarówno zawodnicy jak i austriacki sztab szkoleniowy są zadowoleni z pracy, jaką wykonali w trakcie rekordowo długiego sezonu.
- Zdobyliśmy Puchar Narodów, Stefan zwyciężył w klasyfikacji lotów narciarskich. To tylko potwierdza, jak dobrą robotę tej zimy wykonaliśmy razem z całym zespołem. To była właściwa droga, na której nie byliśmy od samego początku sezonu. Stale mieliśmy jednak pięciu skoczków, którzy regularnie meldowali się w pierwszej dziesiątce, sięgając tym samym po liczne punkty. Cieszę się, że wspólnymi siłami zbudowaliśmy mocną drużynę. To właśnie był nasz cel. Nie indywidualny lider, lecz cały team - mówi 46-letni trener na łamach sport.orf.at.
Wtóruje mu Mario Stecher, dyrektor skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Austriackim Związku Narciarskim, który podkreśla jednak, że czuje niedosyt z powodu braku indywidualnego medalu tegorocznych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.
- Patrząc na cały sezon, był on naprawdę wyjątkowo dobry, choć widać niedociągnięcia, kiedy spoglądamy na okres światowego czempionatu. Tam jedzie się po to, by wygrać i niestety nam się to nie udało. Nie byliśmy wtedy w najlepszej formie, są więc jeszcze miejsca do poprawy i dalszej pracy. Mimo wszystko, jeśli chodzi o skoki narciarskie, aktualnie jesteśmy krajem numer jeden - podsumowuje działacz i były dwuboista.
Poprzedni sezon zdecydowanie był jednym z najlepszych w karierze Stefana Krafta. 29-latek poza tytułem najlepszego lotnika i drugim miejscem w Pucharze Świata zbliżył się także do Janne Ahonena, który od lat króluje na liście zawodników stających na konkursowych podiach wspomnianego cyklu. Legendarny Fin ma na swoim koncie aż 108 miejsc w pierwszej trójce, 29-letni Austriak po zakończonym sezonie ma ich już 98, zajmując tym samym drugie miejsce we wspomnianym zestawieniu. Sam zainteresowany bardzo pozytywnie ocenia minioną zimę, zarówno pod kątem swoich indywidualnych występów, jak i poczynań całej drużyny.
- Naszym celem była obrona miejsca liderów w Pucharze Narodów i udało nam się to. Mieliśmy bardzo silną piątkę, pomiędzy którą toczyła się zacięta walka o wejście w czteroosobowy skład wystawiany do zawodów drużynowych. Ja też nigdy nie mogłem być pewny swojego miejsca - twierdzi rekordzista świata w długości skoku.
Nie bez echa w środowisku Austriaków przeszła także postawa młodego Daniela Tschofeniga, dla którego był to życiowy sezon. Poza wysokim 9. miejscem, jakie zajął w sezonowej klasyfikacji generalnej, był także w drużynowym składzie, który wywalczył brąz na słoweńskich mistrzostwach świata. Widhoelzl bardzo docenia pracę, jaką w przeciągu ostatnich miesięcy wykonał 21-letni zawodnik urodzony w Villach.
- Daniel zrobił tej zimy niesamowity postęp. Dwukrotnie był bliski pierwszego w karierze indywidualnego zwycięstwa w zawodach z cyklu Pucharu Świata. Na pewno idzie to wszystko w dobrą stronę. Teraz mamy czas na analizę i zrobienie sobie przerwy - mówi.
Trener przyznaje także, że jest zmęczony wyjątkowo długą rywalizacją. - Cieszę się, że sezon już się skończył. Kiedy wszystko idzie po twojej myśli, dodaje to energii, jednak wolałbym, by kolejne zimy były nieco krótsze. Najważniejsze, że wszystkim dopisuje zdrowie - kończy.
Dobrymi wynikami mogą pochwalić się także podopieczne trenera Haralda Rodlauera. Austriaczki, wespół ze swoimi reprezentacyjnymi kolegami, również triumfowały w Pucharze Narodów, a Eva Pinkelnig pierwszy raz w karierze wywalczyła Kryształową Kulę. Do tej pory sztuka to udała się jedynie dwóm reprezentantkom Austrii, Danieli Iraschko-Stolz (2014/2015) i Maricie Kramer (2021/2022).
- Jestem przeszczęśliwa. Jeszcze latem moja forma była daleka od tej, jaką prezentowałam zimą. Wtedy miejsca na podium były dla mnie czymś niemożliwym, a teraz proszę, było ich aż 18, z czego sześciokrotnie było to miejsce pierwsze. To kompletne szaleństwo - cieszy się 34-latka.
Po finale sezonu w Lahti decyzję o odejściu ogłosił wspomniany Rodlauer, główny szkoleniowiec żeńskiej kadry. Jego następca nie jest jeszcze znany.