"Wszyscy gratulowali nam wyników Marusiaka". Życiowa zima Ukraińca
Podczas treningów poprzedzających inauguracyjne zawody Pucharu Świata w Wiśle Jewhen Marusiak, jako jedyny zawodnik, "zdobywał" okrągłe zero punktów za swoje skoki. W kwalifikacjach do pierwszego konkursu również zajął ostatnie miejsce, skacząc o blisko dziesięć metrów bliżej (!) niż przedostatni w stawce Rumun, Mihnea Alexandru Spulber. A potem...
W pewnym momencie coś drgnęło i ta jedna zima wystarcza do tego, by 23-letniego zawodnika z Krzyworówni już dziś uznać za najlepszego ukraińskiego skoczka w historii. Pomimo sporadycznych startów w Pucharze Świata zdobył rekordowe jak na tamtejsze realia 21 punktów do klasyfikacji generalnej. Tyle samo wywalczył świetny w poprzednich sezonach Yukiya Sato, tyle że Japończyk potrzebował do tego osiemnastu konkursów, Marusiak pięciu. Podczas mistrzostw świata w Planicy dwukrotnie plasował się w czołowej trzydziestce, a 17 miejsce na mniejszej skoczni okrasił nawet chwilowym rekordem skoczni. W Klingenthal jako pierwszy Ukrainiec wygrał zawody Pucharu Kontynentalnego, deklasując przy okazji resztę stawki. Kilkakrotnie poprawiał rekord Ukrainy, by w Planicy wyśrubować go do 213,5 metra.
- Trudno mi to wszystko racjonalnie wytłumaczyć, ale jakiś wpływ mogły mieć w moim przypadku zmiany sprzętowe. Zamieniłem narty na "Slatnary" i odczułem różnicę - mówił nam Marusiak po zawodach w Planicy. Do niedawna liderem ukraińskich skoczków był Witalij Kaliniczenko, tę zimę zakończył jednak z zerowym dorobkiem punktowym w zawodach FIS. Na domiar złego na koniec sezonu przypałętał mu się uraz. Blisko 30-letni skoczek znalazł się na liście startowej zawodów w Planicy, ale ostatecznie nie usiadł na belce. - Podczas mistrzostw w Ukrainy w Worochcie odczułem ból kolanie. Tu też odczuwam go na tyle, że nie dałem rady skakać. Ale nie jest to nic bardzo poważnego. Latem powinienem startować w pełnym zakresie - wyjaśnił nam Kaliniczenko.
- Generalnie sezon dla naszej drużyny, a szczególnie dla Marusiaka, był bardzo udany - podsumowuje trener Wołodymir Boszczuk w rozmowie z portalem Sportarena.com. - Nie wszystko wyszło idealnie, ale to i tak była dla nas bardzo pozytywna zima. Już myślimy o tym, co czeka nas w przyszłości: teraz przed nami krótka przerwa w treningach, a niedługo rozpocznie się sezon letni. W czerwcu odbędą się w Krakowie Igrzyska Europejskie - będziemy się do nich specjalnie przygotowywać. Myślę, że kolejny sezon będzie dla nas równie udany - dodaje były skoczek.
- Zrobimy sobie dosłownie przerwę na dwa lub trzy tygodnie. 20 kwietnia zaczniemy trenować fizycznie przez około miesiąc, bliżej połowy maja będziemy już skakać na skoczni. Na pierwsze zgrupowanie planujemy pojechać do Słowenii, gdzie jest trochę mniejszych obiektów i możemy przepracować tam kilka problemów technicznych, które mieliśmy zimą. Będziemy pracować z Jewhenem nad poprawą jego prędkości najazdowej, co pozwoli jeszcze bardziej ulepszyć jego skoki - wyjaśnia Boszczuk.
- Praktycznie wszyscy trenerzy gratulowali nam sukcesu Marusiaka - cieszy się Ukrainiec. - Życzyli nam też szybkiego zwycięstwa w wojnie na Ukrainie. Sportowcy tacy jak Markus Eisenbichler, Halvor Egner Granerud zwracali się do mnie osobiście przed, po i w trakcie zawodów, życząc nam długich i udanych skoków. Również trener Norwegów Alexander Stoeckl co chwilę do nas podchodzi i pozdrawia. Polscy, austriaccy, niemieccy trenerzy... Mogę powiedzieć, że 99% - a nawet 100% osób ze świata skoków szczerze cieszyło się z takich wyników, jakie osiągał Jewhen - zakończył Boszczuk.