Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

"Zarabiają mniej niż piłkarz w lidze regionalnej" - smutna rzeczywistość czeskich skoków

Ludek Matura, czeski skoczek, a potem zasłużony trener i działacz, jak wiele postaci z tamtejszego środowiska skoków narciarskich jest mocno zatroskany o stan swojej dyscypliny w kraju, który wychował przed laty wielu wybitnych zawodników. Ojciec znanego dobrze kibicom skoków Jana Matury nie widzi większych szans na to, by w najbliższym czasie sytuacja u naszych południowych sąsiadów uległa znaczącej poprawie. W rozmowie z portalem Sport.aktualne.cz uchyla też rąbka tajemnicy na temat dość zaskakujących planów trenerskiego "transferu" w Pucharze Świata.


W ostatnim czasie ze skocznią rozstał się kolejny z czeskich skoczków. Tym razem padło na 21-letniego Frantiska Lejska. Matura nie jest zaskoczony takim obrotem sprawy i zwraca uwagę na braki systemowo-finansowe w tamtejszych skokach. - Nasi chłopcy nie mają przygotowania porównywalnego z juniorami z innych krajów, więc nic dziwnego, że ciężko im się dostać do czołówki - wyjaśnia. - Widzą tylko beznadziejność, brak perspektyw. Trenują, trenują, a potem lądują w „drugiej lidze” - Pucharze Kontynentalnym między 40 a 50 miejscem. Można tak trwać do 23 roku życia, ale do czego to prowadzi? Nie zarabiają nawet tyle co piłkarz w lidze regionalnej. Właściwie to amatorzy. Klub daje im sprzęt, na zawody jeżdżą minibusem za państwowe pieniądze, ale nie da się tego porównać do warunków Polaków, Słoweńców, Austriaków, Norwegów czy Niemców.

Ojciec byłego skoczka, triumfatora Pucharu Świata w Sapporo uważa, że jedynym, który jest w stanie postawić sportowo na nogi najbardziej doświadczonego z czeskich skoczków, Romana Koudelkę, jest David Jiroutek. To pod jego opieką 33-letni dziś "Koudi" odnosił ostatnie sukcesy - w sezonie 2018/19 zajął piąte miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Matura postuluje, by Jiroutek ponownie wziął pod swoje skrzydła pięciokrotnego zwycięzcę zawodów Pucharu Świata. Co ciekawe, według jego wiedzy czeski trener może opuścić niebawem Półwysep Apeniński i kontynuować pacę trenera w Finlandii. - Jeszcze w ubiegłym roku trenował Francuzów, a potem przeniósł się do Włochów, którzy, jak sądzę, są z niego zadowoleni. Już pod koniec sezonu mówiło się o tym, że jest jednym z kandydatów na trenera reprezentacji Finlandii. Obie te drużyny są w lepszej sytuacji niż czescy skoczkowie i prawdopodobnie zgodziliby się na taką opcję. Roman mógłby z nimi trenować. Gdyby to ode mnie zależało, dążyłbym do tego - przekonuje.

Drugie podejście Vasji Bajca do szkolenia czeskich skoczków zakończyło się klęską. Nie było wyników, ani atmosfery w drużynie. - Roman nie ma o nim najlepszego zdania - przyznaje Matura. - Pewnie nie miałby problemów, żeby się z nim przywitać, ale na kawę raczej by z nim nie poszedł. Nie wiem, co działo się w drużynie, niestety wyniki absolutnie nie były dobre. Model treningowy, który stosował w Planicy okazał się zupełnie chybiony, chłopcy chodzili ciągle na tę samą skocznię i mieli jej dość. Odbyły się tam mistrzostwa świata, a nasza reprezentacja nic podczas nich nie pokazała. 

Czeski trener i działacz cieszy się, że stery w federacji przejęli Vit Hacek i Filip Sakala. Jednocześnie zaznacza, że nie będzie to dla nich droga usłana różami: - Dobrze, że młodzi się angażują. Wiem, na czym polega ta praca i twierdzę, że może ją podjąć tylko młoda osoba, która nie akceptuje porażek. Chłopcy wkrótce jednak zderzą się ze ścianą i przekonają się, że za pieniądze, które są w związku, czeskie skoki można co najwyżej utrzymać przy życiu, a nie naprawić. Pieniędzy jest żałośnie mało, nie staczy ich na projekty wysokiej jakości. Ale kibicuję chłopakom, są pełni energii i determinacji, by coś zmienić. Chociaż mają jedną wadę. Podobnie jak Janda, wchodzą w ten świat z samym doświadczeniem zawodniczym. Nie mają wykształcenia trenerskiego, nikogo nie trenowali, nigdy nie prowadzili klubu. Ale są to braki, które można nadrobić entuzjazmem. Może się zdarzyć, że uda im się zrealizować 50 procent założonych celów i sprawy potoczą się jednak do przodu.

- Zimą powinien działać jeden pełny kompleks skoczni, powinien być w użytku przynajmniej jeden obiekt K120 w Libercu czy Harrachovie. Mniejsze skocznie tam działają, ale chciałoby się całkowicie odrestaurować cały kompleks, żeby drużyna narodowa mogła tam w spokoju trenować. Wyjazdy do Wisły, Zakopanego czy Klingenthal? To się wiąże z istotnymi  komplikacjami. Przywrócenie naszego domowego środowiska musi być podstawą - uważa Matura senior. Podczas ostatniego walnego zgromadzenia czeskiej federacji burmistrz Harrachova, Tomáš Vašíček, zadeklarował gotowość miasta do udziału w przebudowie skoczni K120 we współpracy z krajem libereckim. Takich deklaracji było już jednak wiele i nie znajdywały one potwierdzenia w działaniach.