Polska przeciwna zmianie kwot, Thurnbichler kwestionuje pomysł FIS
Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardu (FIS) zatwierdziła, iż od sezonu 2023/24 dojdzie do zmian w kontekście przyznawania kwot startowych w skokach narciarskich. Stracą najlepsi, którzy będą mogli zabrać na konkursy mniejszą liczbę zawodników, a zyskają słabsi, którzy przesuną się w górę tabeli - walcząc o wyższe cele i punktowane lokaty. Ruchu FIS stanowczo nie popiera główny trener reprezentacji Polski - Thomas Thurnbichler, który przedstawił nam swoje stanowisko w omawianej sprawie.
- Decyzja o zmianach w przepisach dotyczących kwot startowych została poparta jednogłośnie podczas spotkania FIS w Dubrowniku - przekazał nam Sandro Pertile, przybliżając korektę przepisów FIS przed nadchodzącym sezonem.
Przeczytaj także: Zmiany w kwotach startowych stają się faktem. "Decyzja poparta jednogłośnie"
- Polska była przeciwko tej zmianie, podobnie jak Austria i Słowenia. Niemcy mieli zastrzeżenie. Byli "za", natomiast zaznaczyli, iż kraje wspierające inne państwa, jak Norwegowie w zeszłym roku, powinny mieć jedno miejsce startowe więcej, mieli inne spojrzenie na sprawę - słyszymy od Thomasa Thurnbichlera o kulisach rozmów FIS z przedstawicielami wszystkich reprezentacji.
- To oczywiste, że mniejsze nacje powiedzą "tak". Dla nas, a także reszty większych ekip, to najgorsze, co mogło się wydarzyć. Jeszcze na początku XXI wieku można było wystawiać ośmiu skoczków, a teraz już tylko pięciu... - mówi nam 33-letni Austriak.
- Sprawa nie dotyczy tylko reprezentacji Polski, ale generalnie dużych graczy. Tracimy rozwojowe miejsce startowe. Myślałem o tym na przykładzie minionej zimy. Jan Habdas czy Tomasz Pilch nigdy nie dostaliby szansy pokazania swoich umiejętności w Pucharze Świata - kontynuuje Tyrolczyk.
- Moim zdaniem? To zła decyzja dla przyszłości skoków. Obniżamy poziom zawodów. Według mnie głównym powodem są pieniądze, a drugim promocja mniejszych reprezentacji. Spójrzmy w statystyki. W drugiej serii zawodów Pucharu Świata mamy przedstawicieli średnio 7-8 reprezentacji. Na mistrzostwach świata ta liczba w finale wzrasta do 10-11 ekip. Teraz mamy kwotę 5 zawodników, zaś trzy czołowe nacje mogą wywalczyć szóste miejsce w Pucharze Kontynentalnym. I o te limity walczyć będą Austria, Niemcy, Polska, Norwegia, Słowenia, możliwe że i Japonia. W sumie wszystko będzie wyglądać tak samo. Może jeden zespół skorzysta na zmianach... - rozkłada ręce Thurnbichler w rozmowie ze Skijumping.pl.
- Na końcu chodzi o poziom sportowy. Jeżeli słabsze kraje będą pracowały ciężej, wówczas wywalczą sobie swoje miejsce. Mamy swoich skoczków w czołowej "45" światowego rankingu (WRL), więc w pełni zasłużyliśmy na te miejsce startowe. Wykonujemy dobrą robotę, więc mamy więcej miejsc startowych. To tak jakby w piłce nożnej słabsze kraje zdecydowały, że w przyszłości najlepsze kluby będą grały z dziesięcioma graczami na boisku, bo wtedy będzie bardziej sprawiedliwie... Skoki narciarskie to wyczynowy sport na najwyższym poziomie! - podkreśla główny szkoleniowiec Biało-Czerwonych.