Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Twardosz najlepszą z Polek, błysk Bełtowskiej i słabszy dzień Konderli. Polki po konkursie na Średniej Krokwi

Pięć reprezentantek Polski spróbowało swoich sił podczas rywalizacji skoczkiń narciarskich na Średniej Krokwi w Zakopanem. Igrzyska Europejskie Kraków-Małopolska 2023 to pierwszy sprawdzian dla grupy, którą tej wiosny przejął utytułowany trener z Austrii - Harald Rodlauer.


Anna Twardosz (25. miejsce; 76 i 84 metry):

- Nowy trener, pierwsze zawody w tym sezonie na arenie międzynarodowej i... wszystko się skumulowało. Nieziemski stres... Żałuję, że zepsułam pierwszy skok, natomiast w drugiej serii głowa była luźniejsza i po prostu poszło! W połowie udany dzień - podsumowuje najstarsza z kadrowiczek, 22-latka urodzona w Suchej Beskidzkiej.

W ubiegłym sezonie Twardosz ani razu nie wystartowała w Pucharze Świata. - Nie cofnę czasu. Liczę na to, że będzie tylko lepiej. Wyniosłam dużo lekcji i mam nadzieję, że pokażę, na co mnie stać - kontynuuje.

- Muszę się podszkolić językowo. Mój niemiecki jest słaby, angielski też średnio, więc rzadko rozmawiam z trenerem, ale jest bardzo miły. Panuje bardzo fajna atmosfera. Uczymy się wielu nowych rzeczy, począwszy od rozgrzewek. Jest inaczej i... fajnie! Wchodzimy na skocznię z podniesioną głową i walczymy za Polskę - mówi o współpracy z Haraldem Rodlauerem.

- To człowiek, który dużo osiągnął. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że możemy trenować z takim szkoleniowcem. Widywałam go na skoczni i w telewizji. Czy on mnie? Nie wiem, ale ja jego tak - dodaje.

Pola Bełtowska (26. lokata; 75 i 71 metrów):

- Po pierwszej serii byłam zadowolona. Niestety, w drugiej rundzie stres dał się we znaki. Da się odciąć od emocji, ale i tak z tyłu głowy pojawiają się różne myśli. Trzeba zachować takie skupienie, jak na treningach. Mogło pójść lepiej, ale trzeba szukać plusów i uważam te zawody za udane - podkreśla 16-latka.

- Czuję się na siłach, by być liderką grupy, ale co przyniesie przyszłość? Okaże się - dodaje, oczekując debiutu w Pucharze Świata.

- Nie wstydzę się. Jestem zadowolona z tego, że mamy nowych trenerów i możliwości. Nic tylko działać dalej! Mówią nam, by działać ze stuprocentową pewnością siebie i nie chowały się z boku - uzupełnia.

Nicole Konderla (29. pozycja; 72 oraz 72 metry):

- Trochę za duże oczekiwania, jak na tę część sezonu... Zbyt ambitnie do tego podeszłam, cały czas mi się to zdarza i tyle - podsumowała swój występ olimpijka z Pekinu.

Konderla w ostatnich miesiącach zmagała się z bólami piszczeli. - Wraz z austriacką energią problem może nie rozwiązał się, ale jest pod kontrolą. Wreszcie można trenować. Ostatnio mieliśmy zgrupowanie w Zakopanem, podczas którego oddałam 23 skoki w ciągu tygodnia. Ostatnio oddałam tyle przez cały sezon... - porównuje.

Jak nasza rodaczka zareagowała na wieści o nowym trenerze z Austrii? - W ogóle w to nie wierzyłam... Z czym do czego? Gdzie taki trener miałby spojrzeć w ogóle na nasz poziom i to, co dzieje się w Polsce? Kiedy zobaczyłam oficjalny komunikat Polskiego Związku Narciarskiego, wówczas uwierzyłam, że to faktycznie jest nasz trener - wspomina.

Zawodniczka wskazała możliwy powód gorszej dyspozycji na Średniej Krokwi. - Moje samopoczucie było dziś gorsze. Babskie dni, wszyscy rozumieją... Jestem świadoma, że to samopoczucie jest inne i mogę być słabsza. Może mniej będę się na siebie wściekać, że tak wyszło? Do tego dość trudne warunki. Seria próbna wytrąciła mnie z równowagi, bo przedłużało się i warunki nie pomagały - relacjonuje.

Co zmieniło się wraz z przyjściem Haralda Rodlauera? - Pojawił się trochę inny trening siłowy. Każdy trener ma swoją szkołę. Technika? Z trenerem Haraldem ciągniemy wizję, którą rozpoczęłam z trenerem Łukaszem Kruczkiem, więc tu nie było większych zmian. Przyjście Theresy Koren i praca z fizjoterapeutą na temat rozgrzewki, zdrowia i przygotowania do zawodów, tu jest duży plus i zmiana - wskazuje niespełna 22-letnia skoczkini.

Paulina Cieślar (31. miejsce; 72,5 metra):

- Nikt nie skrytykuje mnie tak bardzo, jak ja siebie samą. Takie jest to lato. Zaszło bardzo dużo zmian, ale wiele pozytywnych. Bardzo mi przykro, że nie mogłam dobrze pokazać efektów naszej współpracy. Przykro, ale sezon zaczyna się zimą - zaznacza uczestniczka tegorocznych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.

- Trener powiedział, że mamy podejść do zawodów spokojnie i robić swoje, ale to ja nawkładałam sobie do głowy, że czołowa "30" to minimum, a fajnie byłoby znaleźć się w najlepszej "15"... Skoki były złe, ale tak to wygląda tego lata. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Nie lubię pozwalać sobie na błąd, ale chyba muszę się tego nauczyć. Chcę od razu, podchodzę tak do każdych zawodów. Igrzyska? FIS Cup? Puchar Kontynentalny? Zawsze chcę pokazać się z najlepszej strony. Pracuję i mam nadzieję, że to przyjdzie - podkreśla.

- Postawa i doświadczenie trenera Haralda Rodlauera wskazują na to, że z nim osiągniemy sukces. Nie na Igrzyskach Europejskich, nie za rok czy dwa lata, ale osiągniemy go. Trener Stefan Hula chętnie dzieli się ogromnym doświadczeniem. Od razu załapał rolę szkoleniowca. Potrafił nas okrzyczeć. Mamy pewne zasady, których przestrzegamy w grupie. Tak samo muszę powiedzieć o fizjoterapeutce, Theresie Koren, która wykonuje z nami kawał roboty. Brakuje mi słów, by szerzej opisać ich działanie - nie ukrywa.

- Czas mówić o reprezentacji. Trenerzy bardzo dbają o to, byśmy tworzyły zgrany zespół. Trwa proces budowy. Jest też Sara Tajner, która trenuje w Szczyrku, ale muszę o niej wspomnieć, bo wierzę, że będzie coraz lepsza. Trener dba o każdą zawodniczkę. Żadna nie jest pominięta, każda jest obserwowana i doceniona. To niesamowite. Czasami śmiesznie to brzmi, bo używamy trzech języków, ale nie ma problemu z porozumiewaniem się - zapewnia 21-latka.

Wiktoria Przybyła (33. lokata; 69 metrów):

- Kolano ma się wiele lepiej. Mogę nawet powiedzieć, że już jest dobrze. Niedawno wróciłam na skocznię i widać to. Rehabilitowałam się przez półtora roku. Było dużo komplikacji. Mam młody organizm, więc wszystko zrastało się zbyt szybko. Dużo się działo... - sięga pamięcią 18-latka.

- Jestem zawiedziona, ale spodziewałam się tego. Nie liczyłam na cuda. Wiem, że na tę chwilę nie jestem w stanie zrobić więcej. Ile to procent sprzed kontuzji? Malutko, bardzo malutko... Brakuje mi skoków i poprzedniego czucia - mówi zawodniczka, która doznała urazu tuż przed startem zimowego sezonu 2021/22.

Nowy sztab to dla Przybyły istotny bodziec do dalszego rozwoju. - Świetnie nam idzie. Już jesteśmy bardzo zgraną drużyną. Mamy energiczną i wesołą Theresę Koren, która nas scala. Bardzo mi się podoba jak to teraz wygląda. Jestem bardzo wdzięczna, że dostałyśmy szansę trenowania z takimi ludźmi. Pojawiły się rzeczy, których nigdy nie było. Uczymy się rozgrzewki, by nie wchodzić na skocznię jak ciche myszki. Jesteśmy Polską, podniesiona głowa! - uwypukla.

- Będzie dobrze, bo dostałyśmy taką szansę. Jeżeli my damy z siebie maksimum, zespół da z siebie sto procent, to jakim prawem może nie wyjść? - kończy.

Korespondencja z Zakopanego, Dominik Formela