Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Stefan Horngacher nie zapomniał o Polsce. "Dałem z siebie wszystko"

- Nie muszę żyć w przyjaźni z dziennikarzami. Najważniejsze, że moi przyjaciele nimi pozostali. Utrzymuję dobry kontakt z zawodnikami, działaczami oraz kolegami z Polski - mówi nam Stefan Horngacher, który w latach 2016-2019 był trenerem Biało-Czerwonych. Teraz 53-latek rozpoczyna czwarty sezon w roli głównego szkoleniowca naszych zachodnich sąsiadów.

- Za mną już trzy lata, od kiedy prowadzę niemiecki zespół. Jesteśmy szczęśliwy, że pełnię tę rolę. W ostatnich latach osiągaliśmy całkiem dobre wyniki, natomiast ostatnia zima nie należała do najlepszych. Taki jest sport, zaliczasz wzloty i upadki. Generalnie jestem usatysfakcjonowany. Myślę, że mam wielu świetnych asystentów, duże możliwości i naprawdę dobrych zawodników. Lubię tę pracę - zapewnia 53-latek w rozmowie ze Skijumping.pl.

W ostatnich miesiącach Stefan Horngacher często był krytykowany przez polskie media.

- To pokłosie sytuacji, do której doszło przed ubiegłorocznymi igrzyskami. Mówię o sprawie dotyczącej butów. Po tym zdarzeniu dotarło do mnie wiele złych głosów z Polski. Z tego powodu postanowiłem, że nie będę rozmawiał z polskimi dziennikarzami. W tamtym okresie nikt nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzyło. Większość była domysłami. Zasady to zasady i trzeba się ich trzymać. Podczas pracy w Polsce dałem z siebie wszystko, wykonaliśmy całkiem dobrą robotę. Działania dziennikarzy były dla mnie bolesne, więc przestałem udzielać wywiadów. Utrzymuję jednak dobry kontakt z zawodnikami, działaczami oraz kolegami z Polski. Nie muszę żyć w przyjaźni z dziennikarzami. Najważniejsze, że moi przyjaciele nimi pozostali - podkreśla Horngacher, który podczas ubiegłorocznego Pucharu Świata w Willingen oprotestował buty skokowe, które kadra dowodzona wówczas przez Michala Doležala przygotowała na imprezę czterolecia.

- Spędziłem w Polsce wspaniałe trzy lata. Polubiłem kraj i ludzi go zamieszkujących. Polacy uwielbiają skoki narciarskie, nie mam kłopotów z kibicami. Problem dotyczył tylko mediów, natomiast niezmiennie lubię wracać do waszego kraju - dodaje fachowiec pochodzący z Tyrolu, aktualnie zamieszkujący południe Niemiec.

Austriak opuścił nasz kraj w 2019 roku, a na czele reprezentacji stanął jego ówczesny asystent, wspomniany Michal Doležal. Czy Czech zdaniem Horngachera mógł być kontynuatorem jego myśli szkoleniowej?

- Każdy trener ma swoje metody i sposób pracy. Nie wiem, w jaki sposób pracowano wtedy w Polsce. Oczywiście, że w skokach da się coś wypracować na dłuższą metę, jednak każdy szkoleniowiec bazuje na swoim systemie, a każdy sezon przynosi zmiany sprzętowe i regulaminowe. Skoki narciarskie rozwijają się naprawdę szybko i trzeba nadążać za tym procesem, adaptując metody treningowe. Czy moje metody pracy były widoczne nadal po moim odejściu? Nie wiem, to tylko spekulacje - uważa.

W 2022 roku Doležal rozstał się z Polskim Związkiem Narciarskim, by kilka miesięcy później zasilić sztab Horngachera - w Niemczech.

- To była nieco spontaniczna decyzja. W naszych strukturach doszło do pewnych zmian i rozglądałem się za nowym asystentem do kadry A. Michal był wolny, zapytałem go o ewentualną współpracę i postanowił dołączyć do reprezentacji Niemiec. Dla mnie to był perfekcyjne rozwiązanie, ponieważ dobrze go znam z okresu współpracy w Polsce. To bardzo wartościowy trener, który doskonale wywiązuje się ze swoich obowiązków. To był dobry moment na ponowne połączenie sił - komentuje Horngacher.

- Mam nadzieję, że aktualnie dysponujemy grupą, która da nam sukcesy. Zawsze staramy się dawać z siebie wszystko. W tym sezonie doszło do kolejnej zmiany. Bernahrd Metzler opuścił nasze szeregi i objął stery austriackiej kadry kobiet. Wykonywał świetną robotę w naszym zespole. Od dawna wiedziałem, że to kwestia czasu, gdy dostanie propozycję z innej federacji, by zostać głównym trenerem. Trzeba spodziewać się takich ofert, gdy dysponuje się dobrymi fachowcami. To część tej gry. Dokonaliśmy jednak zmian i myślę, że jesteśmy jeszcze lepsi niż dotąd - kontynuuje.

- W Niemczech oczekiwania są także wysokie, Niemcy są jednak nieco bardziej cierpliwi. W Polsce dyskusja rusza natychmiast po jednym nieudanym skoku. Stale trzeba być na szczycie, w Niemczech jest nieco inne podejście do sprawy, ale presja jest bardzo wysoko. Niemcy dysponują silną drużyną i ludzie chcą sukcesów, także sponsorzy oraz przedstawiciele Niemieckiego Związku Narciarskiego, dla którego skoki są istotne - porównuje Horngacher.

- Zainteresowanie naszą dyscypliną w Niemczech jest uzależnione od formy chłopaków, ale to nadal popularna dyscyplina w Niemczech. Wielu ludzi lubi i ogląda skoki narciarskie. Kibice nie są tak fanatyczni jak w Polsce, ale śledzą poczynania skoczków - uzupełnia.

Horngacher zasłynął jako trener przywiązujący się do nazwisk skoczków, który rzadko decyduje się na rotacje w składzie.

- Ten temat jest podejmowany, ale dla mnie nie ma tu pola do dużej debaty. Młodzi skoczkowie powinni dostawać szansę w Pucharze Świata, kiedy faktycznie są na to gotowi. Nie mogę posadzić na ławce rezerwowych dobrych zawodników i wprowadzić w ich miejsce młodzież, która nie jest gotowa na to wyzwanie. Przed tym sezonem dokonaliśmy jednak zmian i jesteśmy na drodze do tego, by dać młodszym skoczkom więcej szans, szczególnie latem, jak podczas krakowskich igrzysk. Wszystko pod kątem przygotowania do walki w Pucharze Świata w przyszłości. Mamy kilku zawodników z ogromnym potencjałem, ale jak potoczy się ich kariera? Ilu wejdzie na szczyt? Trudno przewidzieć. To proces pochłaniający czas i wymagający ciężkiej pracy. To otwarta sprawa - ocenia.

Niemcy w ostatnich latach musieli zmagać się z falą kontuzji. Wielu reprezentantów tego kraju doznało poważnych urazów kolana. Tej wiosny spotkało to Justina Lisso, nowego członka kadry narodowej A. W ostatnich latach z podobnymi problemami zmagali się Andreas Wellinger czy Stephan Leyhe.

- Dlaczego tak się dzieje? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ale faktycznie mamy nieco więcej problemów z tym aspektem. Nikt nie wie, dlaczego tak to wygląda... To bardzo zła sytuacja. Rehabilitacja po takim urazie trwa minimum rok. To trudny okres, kiedy nie można wystawiać najlepszych skoczków. Dla zawodników, trenerów i całej reszty - zaznacza.

Jak Horngacher ocenia kierunek, w którym podążają skoki narciarskie w kontekście sprzętowym i regulaminowym? - Sprawy nie mają się najlepiej. W ostatnich dwóch sezonach doświadczyliśmy wielu zmian. Mam nadzieję, że ten rok okaże się lepszy. FIS przedstawiła pewne mniej lub bardziej udane pomysły. To trudny czas dla ludzi, którzy ustalają zasady. Skoki narciarskie rozwijają się szybciej niż tworzone są przepisy. To problematyczne. Są czynione jednak starania, by wyrównać szanse sprzętowe i bardziej skupić się na skokach oraz technice. Musimy znaleźć drogę powrotną do etapu, kiedy debatowaliśmy o jakości skoków, a nie kolorach kombinezonów - słyszymy.

Austriak wrócił także do głównej imprezy minionego sezonu, kiedy Piotr Żyła po szalonym ataku obronił tytuł mistrza świata na normalnej skoczni. Srebro i brąz zdobyli Niemcy, a konkretnie Andreas Wellinger i Karl Geiger. - Trudno było się tego spodziewać, ale każdy zna Piotrka. Stać go na wszystko. Bardzo się cieszyłem z jego sukcesu. Z jednej strony to on był górą, ale z drugiej strony dwóch moich zawodników stanęło na podium. Dwa medale były dla nas bardzo dużym osiągnięciem. Podczas ceremonii medalowej doświadczyłem wyjątkowej sytuacji, ponieważ na podium stanęli trzej zawodnicy, których miałem przyjemność trenować - wspomina.

- W ostatnich latach widać tendencję, że starsi zawodnicy są w stanie dłużej skakać na wysokim poziomie. To pewien trend, który uwidocznił się w ostatnich trzech-czterech sezonach. To utrudnia zadanie młodym skoczkom, którym trudniej pokonać tych bardziej doświadczonych. Tak wyglądają teraz skoki, trzeba to zaakceptować. Też mam w swojej drużynie kilku starszych skoczków, ale żaden nie myśli o porzuceniu skoków. Każdy jest w pełni zmotywowany i chcę kontynuować karierę - informuje Horngacher.

Na koniec Horngacher odniósł się do położenia swojego syna, Amadeusa, który podjął decyzję o reprezentowaniu Niemiec, a więc ojczyzny swojej mamy. Syn trenera skończy w tym roku 16 lat i jest objętym wsparciem NIemieckiego Związku Narciarskiego. - Trenuje i skacze, ale w ostatnich latach znacząco urósł, a jest w takim wieku, kiedy komplikuje to sprawę. Wydłużyły mu się nogi względem tułowia. Musimy poczekać na efekty, ale lubi skoki narciarskie i doskonali się w tej dyscyplinie - słyszymy. 

Ze Stefanem Horngacherem rozmawiał Tadeusz Mieczyński